Pierwsza pomoc przedmedyczna – Maciej Sokołowski
Znacie utwór „Stayin’ Alive” zespołu Bee Gees? Może Wam się przydać podczas… udzielania pierwszej pomocy. Ta rytmiczna piosenka pozwala wykonywać masaż serca w odpowiednim tempie, nawet jeśli nie macie żadnego doświadczenia. No dobra, a jak to jest z liczbą uciśnięć i wdechów? Trzydzieści na dwa? Piętnaście na dwa? A może po prostu uciskać, aż do przyjazdu pogotowia? Z Maciejem Sokołowskim porozmawiamy dziś o pierwszej pomocy dla nurków i nie tylko. Zapraszamy do wysłuchania odcinka!
Obejrzyj odcinek
Przeczytaj podcast
Cześć, Maćku.
Cześć.
Powiedz mi, czym na co dzień się zajmujesz, co robisz, dokąd zmierzasz.
Może trzeba by się spytać, dokąd wszyscy zmierzamy. Jestem ratownikiem medycznym, pracuję w pogotowiu ratunkowym w Świdnicy. I druga ważna rzecz w moim życiu – szkolę. Z kwalifikowanej pierwszej pomocy i z pierwszej pomocy, co sam doskonale wiesz.
Szkoliłeś mnie i egzaminowałeś.
Pół roku temu?
No z pół roku będzie.
Pół roku temu mieliśmy przyjemność się poznać na kursie. I chyba bardzo dobrze wyszło.
Tak, bardzo dobrze wspominam, stąd też pomysł na ten odcinek. No tak, jeździmy sobie nurkować, nurkujemy czasami na dziko gdzieś przy jeziorach i zdarzają się wypadki wśród nurków. I to, o czym chciałbym z Tobą porozmawiać, to co my, jako nurkowie albo osoby postronne, widząc, że dzieje się coś złego z nurkiem, powinniśmy zrobić w takiej sytuacji, żeby ułatwić pracę Wam, ratownikom, i żeby ta osoba, która cierpi, doznała jakiegoś urazu, przeżyła. Od czego w ogóle zacząć?
Tutaj możemy porozmawiać tak ogólnie o tym wszystkim, bo nie trzeba być nurkiem. Co trzeba zrobić? Najważniejsze, to nie bać się podejść, to jest podstawa. Czyli nie stoimy 30 metrów dalej, dzwonimy po pogotowie, mówimy, że tam pan leży i nie wiadomo, co z nim jest, tylko podchodzimy. Jak już podejdziemy, to zrobiliśmy najważniejszy krok. Nasze postępowanie po tym, jak już podejdziemy, będzie różne, w zależności od tego, jaką mamy wiedzę i umiejętności. Pamiętajcie, że w pierwszej pomocy nie da się zrobić czegoś strasznie źle, tzn. dopóki nie chcemy tego pacjenta zabić, to nie zrobimy czegoś źle. Najważniejsze to coś zrobić, niż nic nie robić i patrzeć, jak ktoś umiera.
Pierwsza najważniejsza rzecz, to sprawdzić, czy ta osoba jest przytomna. Jak jest przytomna, to spróbować zebrać jakieś informacje, co się z tą osobą dzieje.
Taki wywiad SAMPLE to się chyba nazywa.
Tak, to się ładnie nazywa wywiad SAMPLE. Ogólnie, spytać się, co się stało, co się wydarzyło, że ten człowiek leży, na co choruje, jakie leki przyjmuje, czy ma jakieś uczulenie, to już takie trochę bardziej zaawansowane rzeczy, ale najważniejsze, to dowiedzieć się, co się dzieje. Bo każdemu człowiekowi, który gdzieś tam leży, może dziać się milion różnych rzeczy. I ta taka informacja dla pogotowia, co się temu człowiekowi dzieje, jest bardzo ważna.
A jakiś wywiad zebrać np. od świadków, którzy są w okolicy, może coś widzieli?
Najważniejszy jest wywiad tego poszkodowanego. Jeśli jest przytomny, jest w stanie rozmawiać, to zbierzmy od niego jak najwięcej informacji, co się wydarzyło. Jeśli tyczy się nurkowania – ja nie znam się na nurkowaniu, doskonale wiesz o tym, więcej nasłuchałem się o nurkowaniu tutaj od Ciebie dzisiaj w ciągu 15 minut niż przez całe swoje życie – spróbujmy uzyskać też trochę specjalistycznych informacji, na jakiej głębokości był itd. Co się dzieje, na co choruje, jakie leki przyjmuje na stałe. Bo pamiętajmy, że ta osoba może w każdej chwili stracić przytomność i po to zbieramy ten wywiad w kwalifikowanej pierwszej pomocy, żeby po pierwsze, wiedzieć coś o tym pacjencie, a po drugie, jest taka możliwość, że jak przyjadą służby, to ten człowiek będzie już nieprzytomny. A nieprzytomny człowiek już raczej nam nic nie powie.
Jeśli ta osoba jest nieprzytomna, to oczywiście, że pytamy się świadków zdarzenia, co widzieli, co się stało, takie kluczowe informacje. Od kiedy ta osoba jest nieprzytomna, czy ktoś podchodził, sprawdzał mu oddech. Niby takie podstawowe rzeczy, jak sprawdzenie przytomności, oddechu, mogą uratować bardzo wielu ludzi. Już samo podejście może uratować.
Pytanie, które mi się często nasuwa, gdzieś tam, jak się spotykam ze znajomymi: załóżmy, że mamy podręczny defibrylator AED. Czy możemy go użyć na nurku? Bo nurek jest mokry, a tu jest prąd. Czy możemy wykorzystać takie urządzenie?
Badań na ten temat jest bardzo dużo. Najważniejsze jest rozebranie nurka ze skafandra. Musimy mieć gołą klatkę piersiową. Czy to kobieta, czy mężczyzna, mamy to zrobić. Mamy wysuszyć klatkę piersiową, wytrzeć ręcznikiem, czymkolwiek, co mamy pod ręką. Chodzi też o to, żeby ten klej, który mamy na elektrodach, dobrze się przykleił, to jest najważniejsze. Ogólnie różne badanie, które mamy, mówią, że używanie AED w takim środowisku, w jakim opisałeś, jeżeli wytrzemy klatkę piersiową, jeśli te elektrody dobrze przylegają, jest bezpieczne. Ogólnie używanie AED jest bezpieczne. To jakieś różne seriale paramedyczne pokazują różne rzeczy. W większości przypadków AED jest bardzo bezpieczne i powinno być używane jak najszybciej. W przypadku nurków ściągnąć piankę, skafander, przetrzeć klatkę piersiową, żeby te elektrody się ładnie przykleiły…
I wcisnąć guzik.
I wcisnąć guzik. Wcisnąć START na samym początku. Jak się otworzy AED, włączy się je, to go potem już słuchamy. Najważniejsze jest słuchać, co ono mówi, jeśli powie, że mamy nacisnąć czerwony przycisk, bo będzie wyładowanie, to go naciskamy.
Rozumiem, że czas się pewnie liczy. Czyli nie rozbieramy nurka ze skafandra, tylko raczej rozcinamy go czym prędzej?
Tak. Jak najszybciej odkrywamy klatkę piersiową. Tutaj taka najważniejsza rzecz to jest to, że od zatrzymania krążenia, czyli od momentu, kiedy człowiek przestaje oddychać, do momentu, kiedy ma nieodwracalne zmiany w mózgu, to jest ile, Kamilku?
Dwie do czterech minut?
No, około czterech minut. Coś pamiętasz. Więc to jest bardzo mało. Jak dodamy ten moment, że musimy do tej osoby podejść, musimy sprawdzić przytomność, a jeszcze zawsze się tam trochę boimy, trochę jest nerwów, musimy sprawdzić i udrożnić drogi oddechowe, to te dwie minuty szybko uciekają. Więc nie bawimy się w żadne ładne rozbieranie ze skafandra, czy w przypadku np. motocyklistów analogicznie, z kombinezonu, tylko jak mamy coś pod ręką, to rozcinamy. Mamy mieć gołą klatę jak najszybciej. Po pierwsze, żeby zacząć uciskać klatkę piersiową, po drugie, żeby móc podłączyć AED.
Wrócę jeszcze do tego pytania, bo i u motocyklistów, i u nurków, te kombinezony, skafandry, to jest drogi sprzęt. Udzielając pomocy, może być taka obawa, że ten pacjent przeżyje, ale mnie oskarży, że zniszczyłem sprzęt.
Na drodze cywilnej każdy może Cię oskarżyć o wszystko. Ty też mnie możesz oskarżyć dzisiaj o to, że nieładnie z Tobą porozmawiałem tutaj, masz prawo. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli działamy w pierwszej pomocy, czy tam w kwalifikowanej pierwszej pomocy, i ratujemy zdrowie i życie ludzkie, to takie rzeczy są kompletnie nieważne. I żaden normalny sędzia nie przyzna takiej osobie racji. I z tego co wiem, i z tego, co się kiedyś orientowałem, to takie pytanie, które mi teraz zadałeś, pojawia się w każdym kursie pierwszej pomocy. I z tego, co wiem, nigdy się nie zdarzyło, żeby ktoś został skazany za takie rzeczy. Przyjmujemy, że ratujemy to, co jest najistotniejsze, czyli samo życie i zdrowie.
Czyli nie powinniśmy simę obawiać rozciąć skafander.
Nie powinniśmy się obawiać. Ja wiem, że to są duże koszty, tylko że jak ta osoba nie przeżyje, to ten skafander mu się raczej do niczego nie przyda.
Zdecydowanie. Okej, powiedzieliśmy sobie tak ogólnie o tym. Ja sobie ułożyłem ten odcinek w taki sposób, że wyobrażałem sobie, co może się stać z takim nurkiem gdzieś na nurkowisku. Teraz mamy upalne lato, jest bardzo gorąco, my zarzucamy na siebie ten ciężki sprzęt, piankę, suchy skafander, ołów, butle, i potrafimy stać w tym ok. pół godziny, zanim pójdziemy do chłodnej wody. I może dość do zasłabnięcia lub omdlenia. I moje pytanie: czym to się różni i co jest gorsze? Bo wiem, że z punktu widzenia medycznego te dwa terminy różnią się, a w języku potocznym dla nas znaczą to samo.
Dokładnie. W języku potocznym to jest tak często mylone, że już czasami nawet w języku naukowym jest mylone. Tak się zdarza.
Zasłabnięcie, to jest chwilowa niedyspozycyjność, pogorszenie stanu zdrowia. Możemy usiąść, możemy potrzebować się położyć, zakręci nam się w głowie, zrobi nam się ciemno przed oczami, ale nie mamy utraty przytomności, czyli cały czas jesteśmy w kontakcie. Oczywiście możemy być przez chwilę jacyś splątani, możemy nie wiedzieć, co się dzieje przez jakiś króciutki czas, ale jesteśmy cały czas przytomni.
Omdlenie to jest taka sama sytuacja, tylko człowiek upada, traci przytomność, jest nieprzytomny, nie reaguje na zewnętrzne bodźce.
Rozumiem, że omdlenie jest gorsze?
Gorszy jest ten moment, w którym tracimy przytomność. Bo to oznacza, że nasz mózg nie dostał odpowiedniej ilości tlenu, ciśnienie jest za niskie, no coś się wydarzyło, że tak się stało. Zdrowy człowiek nie traci przytomności. Możemy stracić przytomność z powodu przegrzania się i to jest niebezpieczne. Tutaj też jest ważne, że takie omdlenie, utratę przytomności traktujemy do dwóch minut. Po dwóch minutach ta osoba już jest nieprzytomna i wtedy już naprawdę jest w stanie zagrożenia życia i zdrowia.
I co wtedy robimy, jeżeli dojdzie do takiego omdlenia?
Najważniejsze, to sprawdzić, czy ta osoba oddycha. Musimy udrożnić drogi oddechowe, czyli odchylić głowę do tyłu i sprawdzić oddech. Jeżeli osoba oddycha i jest nieprzytomna, to kładziemy taką osobę w pozycji bezpiecznej. Czyli na boku. Służy to do tego, że jeśli ta osoba będzie wymiotować, to żeby zwymiotowała na zewnątrz, a nie do siebie i się nie zadławiła swoimi wymiocinami. Poza tym, jeśli pacjent jest ułożony na boku, mammy nad nim kontrolę. Kontrolujemy oddech. Jeśli karetka nie przyjedzie przez półgodziny, to odwracamy na drugi bok i dalej czekamy.
No ta, bo to jest nurkowisko, może być trudno. Mówisz, że za każdym razem sprawdzamy drogi oddechowe i mi się przypomina od razu algorytm ABC. Możesz rozjaśnić, na czym to polega?
Oczywiście, że mogę. Airway Breathing Circulation. Pierwsza najważniejsza rzecz zaraz po ocenieniu bezpieczeństwa, bo zasada w ratownictwie jest taka, że martwy ratownik to zły ratownik. Ale jak już uznajemy, że jest bezpiecznie, mamy środki ochrony osobistej, podchodzimy do tej osoby i jeżeli nie ma widocznego masywnego krwotoku, to najważniejsze u tego pacjenta to wykonać ABC. Czyli A – sprawdzić drożność dróg oddechowych, B – sprawdzić potem oddech i jeśli oddycha, to tak naprawdę C jako circulation nie do końca nas interesuje, bo wiele badań mówi, że badanie tętna w pierwszej pomocy jest nieadekwatne, nieistotne. Tak samo ocena nawrotu kapilarnego, więc dla nas najważniejsze jest, czy ta osoba oddycha. Jeśli tak, jest nieprzytomna, to kładziemy na boku. Jeśli nie oddycha, to rozpoczynamy resuscytację krążeniowo-oddechową.
No właśnie. I ładnie przeszliśmy do tej resuscytacji. Jak ją poprawnie robić? Bo są jakieś algorytmy, że trzeba robić ileś uciśnięć na ileś wdechów, niektórzy mówią, że wdechów nie trzeba robić, że nie można za mocno uciskać, żeby nie połamać żeber, inni mówią, że do podłogi, żeby połamać żebra. Jak robić poprawnie to RKO, żeby też ludzie się tego nie bali i wykonywali to poprawnie? I w ogóle, czy da się źle wykonać RKO?
Powiedziałbym, że nie, ale tyle rzeczy zaskoczyło mnie w życiu, że myślę, że niestety tak. Tak naprawdę, jeżeli ktoś chce się nauczyć robienia RKO, to zapraszam na kurs pierwszej pomocy czy kwalifikowanej pierwszej pomocy. Bo tutaj najważniejsze jest przećwiczenie tego na manekinie. Oczywiście opowiemy sobie teraz o tym, ale na pewno zachęcam do kursów – ważnych ogólnie dla nas wszystkich. Bo im więcej jest osób przeszkolonych, tym więcej osób umie ratować i tym więcej osób przeżyje.
Może od początku. Jak robić resuscytację krążeniowo-oddechową? Powinniśmy oprzeć się na najnowszych wytycznych Europejskiej Rady Resuscytacji z 2021 roku. Czyli jeśli jest bezpiecznie, jeśli mamy sprzęt, czyli maskę do sztucznego oddychania, czujemy się bezpiecznie i okej, to powinniśmy prowadzić RKO na zasadzie 30 uciśnięć do 2 wdechów.
Mówimy o osobie dorosłej.
Tak. Tak naprawdę w pierwszej pomocy, żeby nie mylić tego algorytmu, to najważniejsze, żeby zapamiętać 30:2. Ale podkreślam, że to jest najważniejsze, o ile czujesz się bezpiecznie i jesteś w stanie zabezpieczyć siebie np. przez jakąś maseczkę do oddychania. Jeśli nie, to robimy ciągłe uciśnięcia klatki piersiowej.
Bez wdechów.
Bez wdechów. Jeśli czujemy się niebezpiecznie, jeśli nie potrafimy robić oddechów, jeśli się tego brzydzimy, to lepiej jest robić ciągłe uciśnięcia. Jeśli mamy sprzęt i wiemy, jak zrobić oddech, to robimy 30:2. I u osób podtopionych, wyciągniętych z wody, jeśli mamy ten sprzęt i będziemy robić oddechy, to możemy zacząć od 5 oddechów ratowniczych. Czyli robimy 5 oddechów, oceniamy, czy nic się nie zmieniło, jeśli się nie zmieniło, to robimy 30:2.
I teraz tak. Ułożenie takiej osoby na twardym podłożu?
To się fajnie tak mówi, powinna być na twardym, jest to podstawa, ale są sytuacje, w których nie jesteśmy w stanie ułożyć kogoś na twardym podłożu, jesteśmy sami w domu, jesteś np. Ty i Twoja żona, macie malutką sypialnię i miałaby Cię ściągnąć na dół i uciskać, a nie macie miejsca i musiałaby Cię przeciągnąć do przedpokoju. Niewykonalne. To już lepiej uciskać wtedy na łóżku.
Ale ogólnie tak, twarde podłoże, uciskamy na środku klatki piersiowej, czyli lokalizujemy mostek.
Czyli nie robimy odliczenia palcami?
Ogólnie to nie. Przyjęło się teraz, że środek klatki piersiowej to jest to miejsce, gdzie uciskamy klatkę.
Czyli każdy potrafi mniej więcej znaleźć środek.
Najważniejsze, żeby to była ta twarda kość i żeby to był mniej więcej środek. Czy to będzie centymetr wyżej czy niżej, to nie ma to aż takiego znaczenia w pierwszej pomocy, a te takie różne rzeczy typu odliczanie palcami często oznaczało to, że te osoby traciły 2–4 minuty na znalezienie tego miejsca, po czym się zastanowił, czy na pewno uciskają w dobrym miejscu, przestawały uciskać. Więc środek klatki piersiowej. Klęczymy koło tego pacjenta, staramy się uciskać twardą częścią naszej dłoni. Jak mocno? Mocno. U osoby dorosłej uciskamy mocno, bo to musi być 5–6 cm, to jest dość głębokie uciśnięcie.
Aż do podłogi.
Aż do podłogi. Wszystko, co nas ogranicza, to kręgosłup poszkodowanego. Ale lepiej ucisnąć trochę za mocno niż za słabo. Nie staramy się na siłę złamać żeber, ale będziemy słyszeć te specyficzne chrzęstnięcia, nasze żebra są połączone z mostkiem chrząstką i ona się może rozrywać. Ale my się tym nie przejmujemy. Nawet jeżeli się złamie żebro, to też się tym nie przejmujemy, nawet jeśli słyszymy te dziwne odgłosy, to nadal uciskamy tę klatę, to jest najważniejsze. Nie to, jak jego żebra czy mostek będą wyglądać.
To się naprawi.
Najważniejsze, żeby przeżył. To się naprawi. A jak nie będziemy uciskać, to się nie naprawi, bo nie będzie co naprawiać.
Nie przerywamy tych uciśnięć, dobrze pamiętam z kursu? Spada wtedy od razu ciśnienie.
Tak. Minimalizujemy przerwy w uciskaniu, dlatego te oddechy trzeba zrobić stanowczo szybko i z odpowiednim sprzętem, nie możemy się zastanawiać, czy jest nam bezpiecznie, bo tracimy czas. Przerwy w uciskaniu powodują, że to ciśnienie, które wygenerowaliśmy, maleje, a tak naprawdę to prawie zanika, i zaczynamy od początku. A to nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby ta osoba cały czas dostawała krew do mózgu.
I pamiętam, że takie uciskanie to jest ciężka praca, więc zmieniamy się, żeby samemu nie zasłabnąć.
Zmieniamy się. Wytyczne mówią, żeby zmieniać się co najmniej raz na dwie minuty. Szukajmy tych ludzi do pomocy. Jeśli ktoś potrafi uciskać klatkę, to nie bądźmy herosami, bo to nie o to chodzi. Dużo badań pokazuje, że powyżej 2 minut jakość naszych uciśnięć jest coraz gorsza, nawet jeśli nam się wydaje inaczej, więc zmieniajmy się.
A jaka powinna być prędkość uciśnięć?
100–120 razy na minutę. Czyli dwa razy na sekundę, czyli szybko. Najprościej wytłumaczyć: to jest rytm Staying Alive. Jeśli jest ktoś, kto nie wie, ile to jest 120 razy na minutę, to niech sobie zanuci Staying Alive.
To jak już robimy te uciśnięcia i wdechy – jak długo powinno to trwać? Kiedy przestajemy?
Do momentu, aż przyjadą służby.
Żeby sprecyzować: nie kiedy zobaczymy samochód służb.
Nie, to nie jest tak, że widzimy niebieskie światła migające w oddali i uciekamy. Dopiero gdy ktoś z tych służb podejdzie i przejmie od nas uciskanie klatki piersiowej. Minimalizujemy te przerwy, czekamy, aż ktoś podejdzie do nas i powie, że możemy przestać. Drugą sytuacją, gdy możemy przerwać, jest moment, gdy pacjent daje znaki, że oddycha. Czyli zapada się klatka piersiowa, pacjent się rusza, zaczyna mówić. Ale może być tak, że dalej będzie nieprzytomny i najczęściej tak właśnie jest, że nadal pozostaje nieprzytomny, ale czujemy podczas uciskania, że pojawiły się jakieś ruchy klatki piersiowej, pacjent zaczyna nabierać kolorów albo poruszył się, chrząknął. Kiedy zmienia nam się cokolwiek w pacjencie, że może nam się wydawać w pierwszej pomocy, że ten człowiek zaczyna oddychać, to możemy potwierdzić, czy on na pewno oddycha. Ale oczywiście, żeby nie było też tak, że będziemy sprawdzać co 10 sekund, czy ten ktoś oddycha. Sprawdzamy wtedy, gdy mamy jakieś duże wątpliwości.
Jak sprawdzić, czy oddycha? Nasuwają mi się na myśl mity z przykładaniem lusterka itd. Jak najprościej i skutecznie sprawdzić, czy oddycha, czy nie?
Powiem Ci, że to mnie w tym wszystkim chyba najbardziej boli. Że mamy taki wspaniały dostęp do informacji, mamy tyle kursów, tyle ludzi, z którymi możemy pogadać, a nadal funkcjonują takie mity. Nie, nie sprawdzamy żadnymi lusterkami. Odchylamy głowę do tyłu: kładziemy jedną rękę na czoło, drugą na żuchwę, odchylamy do tyłu, żeby głowa maksymalnie się odchyliła i sprawdzamy oddech metodą widzę, słyszę, czuję. Czyli patrzę się na klatkę piersiową – widzę. Słyszę, czyli próbuję usłyszeć ten oddech i czuję. I sprawdzamy, patrząc się na klatkę piersiową przez 10 sekund i jeżeli usłyszymy co najmniej 2 oddechy, to znaczy, że ten człowiek oddycha.
Czyli 2 oddechy na 10 sekund.
Tak.
Jeżeli mniej?
Jeżeli jest 0 albo 1, to uznajemy, że ta osoba nie oddycha.
Warto to przekazać, dzwoniąc pod 112?
Że człowiek oddycha lub nie?
Że jest 1 oddech na 10 sekund.
Warto. W ogóle, jeżeli macie jakieś duże wątpliwości, to dyspozytor medyczny powinien być tą osobą, która Wam pomoże.
Czyli jeżeli jestem sam, zadzwonić pod 112, ustawić na głośnik i prosić o instrukcje w razie czego?
Bardzo często dyspozytorzy medyczni prowadzą RKO ze świadkami zdarzenia.
Czyli zdalnie.
Czyli mówią: uciskać, uciskać. Prowadzą, aż przyjedzie karetka. Wspaniała ich praca. Więc zawsze możemy spytać dyspozytora medycznego. Ten jeden oddech często jest takim oddechem agonalnym, kiedyś mówiono na to ostatnie tchnienie. Może to być taki niepełny oddech z powodu zmiany ciśnienia, udrożnienia dróg oddechowych. Oddech jest wtedy, kiedy robimy wdech, wydech, oddychamy jak my teraz, klatka piersiowa unosi się i opada. A jakieś dziwne ruchy ustami, jak ryba wyciągnięta z wody, bez żadnych ruchów klatki piersiowej, czy jakiś jeden wydech i nic więcej przez 10 sekund, to uznajemy, że ta osoba nie oddycha. Pamiętajmy, że zawsze możemy przerwać RKO. Czyli możemy je podjąć, a jak stwierdzimy, że jednak oddycha, to przecież zawsze możemy przerwać. Gorzej jest położyć taką osobę na boku i czekać. Najgorsza dla ludzi, którzy nie oddychają, nie mają krążenia, jest strata czasu.
Czyli wiemy, jak wezwać pomoc, przekazać, zbadać algorytmami SAMPLE ABC, robić RKO… Inne rzeczy, które gdzieś tam widziałem, w wypadkach nurkowych, to np. udar mózgu u nurka, który się objawił albo po nurkowaniu, albo można go zaobserwować pewnie jeszcze przed nurkowaniem. Jak rozpoznać udar mózgu? Bo są takie charakterystyczne elementy pewnie?
To prawda. My tutaj mówimy o takich trzech charakterystycznych rzeczach w pierwszej pomocy, dzięki którym rozpoznajemy udar. Są to bełkotliwa mowa, opadnięty kącik ust i słabsza jedna strona ciała. Jeśli te rzeczy pojawiają się nagle…
I muszą być trzy naraz?
Nie muszą być trzy naraz. Może być tak, że ta osoba ma bełkotliwą mowę i opadnie jej jedna strona ciała. Ogólnie, jeśli jeden z tych objawów się nagle pojawia, to jest na pewno powód, żeby zadzwonić pod 112, czy nawet lepiej pod 999 – wtedy jest krótszy czas do porozmawiania z dyspozytorem medycznym. Jeśli mamy wszystkie trzy objawy, to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że to jest udar mózgu.
I co wtedy możemy zrobić zannim przyjedzie pogotowie?
Nic.
Okej…
Nic takiego specjalistycznego. Przy udarze niestety jakoś za bardzo nie pomożemy tej osobie. Tutaj tak naprawdę to, co możemy zrobić, to jeśli ta osoba jest przytomna, to żeby ograniczyła jakikolwiek ruch, żeby siedziała w ogólnodostępnym miejscu…
Rozebrać ją pewnie ze sprzętu?
Tak, zdecydowanie, jeśli mamy taką możliwość. Pamiętajcie, że wielu ratowników medycznych, lekarzy czy pielęgniarek, którzy pracują w systemie ratownictwa medycznego, kompletnie nie zna się na nurkowaniu, na sprzęcie do nurkowania. Dla nas to jest bardzo często po prostu magia w czystej postaci. I dla nas zdjęcie skafandra, co Wam pewnie zajmuje…
Też długo.
Oczywiście zawsze możemy go rozciąć, jeśli będzie trzeba, ale tak, a jeśli mamy możliwość, to przygotujmy tego pacjenta, mówię tu o nurku. A jeśli ta osoba jest nieprzytomna albo najpierw miała objawy udaru czy straciła przytomność, to już rozmawialiśmy o tym, co zrobić.
A jeżeli jest utrudniony dojazd, mamy człowieka z udarem mózgu, to lepiej go przenieść, żeby udostępnić go lepiej karetce? Kombinować nosze? Czy po prostu ma ten człowiek sobie tuptać pod rękę?
Pamiętasz, jak na naszym kursie zawsze mówiłem, że w medycynie ratunkowej i kwalifikowanej pierwszej pomocy ratunkowej najważniejszym naszym słowem jest to zależy?
No tak.
No właśnie. To mogę Ci odpowiedzieć: to zależy. Tu nie ma tak naprawdę dobrej odpowiedzi na to pytanie. Najlepiej zrobić tak, żeby ta osoba się nie ruszała i żeby pogotowie dotarło na miejsce. W innych przypadkach to zależy.
Czyli powinniśmy sami to ocenić?
Najlepiej uzgodnić to z dyspozytorem medycznym. Powiedzieć, jaka jest sytuacja, jaki jest dojazd. Jeśli Wy, nurkowie, jakoś tam dotarliście, to myślę, że służbom też jakoś uda się tam dotrzeć.
Kolejna rzecz, która jest spotykana, to zawał serca. Nie wiem, czy on występuje z powodu skoku z gorącego do zimnego? Czy po prostu ze starości, chorób?
Najczęstszy powód to zamknięcie jednej [nz 26:08 ?], którą krew dopływa do serca. Objawy zawału to nagły silny ból w klatce piersiowej – bardzo często o charakterze pieczenia lub ucisku. Pacjenci, do których jeździmy, bardzo często mówią, że mają takie wrażenie, jakby ktoś im położył głaz na klatce piersiowej, jakby w ogóle nie mogli unieść klatki piersiowej. Ten ból może promieniować i do lewej, i do prawej strony, często do pleców, do łopatek, może promieniować też do brzucha. Ta osoba bardzo często (nie mówię, że zawsze) jest spocona, blada, strasznie roztrzęsiona. Ona ma wrażenie, że umiera. Może być jej duszno, boli ją klatka piersiowa, więc ogranicza ten ruch oddechowy i może być jej po prostu duszno z powodu zawału mięśnia sercowego. Takie są objawy.
Co zrobić? Ograniczamy jakikolwiek ruch tego pacjenta. Najlepiej posadzić go na ziemi, dopóki jest przytomny, bo nam wtedy nie upadnie, nie rozbije sobie głowy. Chciałbym powiedzieć, że podać aspirynę, bo tak mówią wszystkie wytyczne, i tak naprawdę powinniśmy to zrobić. Czyli podać 300 miligramów aspiryny pod warunkiem, że ta osoba nie jest uczulona.
Ale tego możemy nie wiedzieć.
Jeśli ta osoba nie jest w stanie nam odpowiedzieć, czy nie jest uczulona, nic nam nie odpowiada, to wiemy, że nie podamy jej tabletki, bo najprawdopodobniej jest już tak splątana czy ma zaburzenia świadomości. Ale jak odpowiada, że nie jest, to zgodnie z wytycznymi powinniśmy podać tej osobie aspirynę. Niestety w polskim prawie nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. To jest zawsze jedna z największych dyskusji akademickich, prawnych, medycznych, bo niestety nigdzie nie napisano, że można. Ale też nie napisano, że nie można. To jest lek bez recepty. Ogólnie rzecz biorąc, wytyczne zalecają podanie 300 miligramów aspiryny.
I nie mylić z jakimś ibupromem itd.?
Nie, nie, aspiryny. Czyli np. Polopiryna S – najbardziej popularna. Czyli kwas acetylosalicylowy.
Tu chodzi o to, że on robi coś z ciśnieniem krwi czy z krwią? Dobrze kojarzę?
On robi coś z krwią. Nie odwróci tego zawału, który jest, ale pomoże temu człowiekowi, żeby nie doszło do jeszcze większego zamknięcia tej tętnicy.
Czyli w przypadku udaru mózgu, zawału serca człowiek ma się nie ruszać, odpoczywać i czekamy, dopóki jest przytomny, oddychający na pomoc.
Tak.
I wtedy możemy też pewnie zrobić ten wywiad SAMPLE, tak?
Zdecydowanie. To są ważne informacje dla zespołu ratownictwa medycznego, czy ta osoba na coś choruje, czy miała już zawał w przeszłości.
Kolejna rzecz. Bo mówiliśmy, że na aspirynę może być ktoś uczulony, może dostać wstrząsu anafilaktycznego, ale ten może też być wywołany np. użądleniem przez osę.
Najczęstsze powody wstrząsów anafilaktycznych to użądlenie przez owady bąkoskrzydłe, reakcja na leki lub reakcja pokarmowa (najczęściej na orzechy, często też krewetki).
Krewetek nie spotkałem na nurkowiskach, ale jak się rozbieramy z pianek, to osa może nas użądlić, dostajemy wstrząsu anafilaktycznego. Jak to wygląda i jak wtedy pomóc?
Wstrząs anafilaktyczny to bardzo szybka ogólnoustrojowa reakcja naszego organizmu. Bardzo szybko dochodzi do obrzęku całego ciała, do problemu z oddychaniem, duszności. Ta osoba bardzo szybko ma zaburzenia świadomości, może stracić przytomność, to się dzieje bardzo szybko, mamy mało czasu. Oczywiście jest jeszcze dużo innych objawów, ale takie najczęstsze to silne duszności, problemy oddechowe, jakieś świsty, obrzęki całego ciała, potem spada ciśnienie krwi, więc pojawiają się najpierw zaburzenia świadomości, a potem możliwa jest utrata przytomności.
I co robić?
To zależy?
Nie, to nie zależy. To jest to samo, co przy aspirynie. Wytyczne Europejskiej Rady Resuscytacji, wytyczne Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego mówią o tym, żeby podać tej osobie adrenalinę w ampułkostrzykawce, jeśli jest dostępna. W przednioboczną część uda. I wszystkie wytyczne mówią, żeby robić to już na etapie pierwszej pomocy.
Czyli jeżeli mamy, to podać.
Jeśli mamy i chcemy uratować temu człowiekowi życie, który ma wstrząs anafilaktyczny, to zgodnie z wytycznymi powinniśmy podać mu adrenalinę. Tylko tu znowu jest to samo, co przy aspirynie, dyskusje akademickie itd. Ja powiedziałem teraz, żeby podać, bo tak mówią wytyczne i ja uważam, że po to są wytyczne, żeby zgodnie z nimi postępować, a możliwe, że gdybyś zaprosił tu kogoś innego, to powiedziałby, że absolutnie nie podawać, bo nie wolno. I co mogę Ci powiedzieć… No tak jest.
Inna rzecz, która przychodzi mi na myśl, to, że nurek może mieć hipoglikemię albo hiperglikemię. Mógł nie zjeść, albo zjeść za dużo.
Zdarza się też, że nurkowie chorują na cukrzycę, to jest bardzo popularna choroba, o której często mówi się, że zabija najwięcej ludzi na świecie. Bo największym problemem w cukrzycy jest to, że zabija, bo nie boli. Ludzie nie leczą jej, bo nie ma szybkich, bolesnych objawów.
To mądre.
Bo jak dostajemy zawału mięśnia sercowego, to nas boli, jak mamy duszność, to nas dusi i się źle czujemy nagle, a cukrzyca, dopóki się nie rozhula i nie zacznie nam niszczyć wszystkiego po kolei, to nie boli i ludzie jej nie leczą i stąd problemy. Hipo- i hiperglikemia to jest nagły spadek lub wzrost glukozy w organizmie. Jeśli wiemy, że ktoś choruje na cukrzycę, jeśli jego zachowanie jest dziwne, inne niż zawsze – bo ta osoba może być ospała, może być pobudzona, może mieć omamy, tych zaburzeń jest mnóstwo, najczęściej w okolicach zaburzeń świadomości różnego stopnia, czy to właśnie pobudzenia czy nie – to należy podać tej osobie coś słodkiego.
Ale hiperglikemia to jest nadmiar glukozy, więc czy podanie słodkiego nie pogorszy sprawy?
Powiem trochę na około. Hipoglikemia jest gorsza dla naszego organizmu, to po pierwsze. Po drugie, jeśli osobie, która ma hiperglikemię, podamy cukier, to…
To już gorzej być nie może.
To już dużo bardziej mu nie podniesiemy tego stężenia glukozy w organizmie. A jeśli podamy osobie w hipoglikemii cukier (oczywiście, dopóki możemy, czyli kiedy jeszcze jest przytomna), najlepiej w postaci płynnej. I tym napojem słodzonym, który ma w sobie zwyczajowo tyle cukru, że aż nie jest on w nim rozpuszczalny, uratujemy człowiekowi życie. A jak ma hiperglikemię, to ten cukier od jakiegoś czasu narastał, już dużej krzywdy mu tym nie zrobimy, a chociaż daliśmy mu szansę.
I też pewnie czekamy dalej na pogotowie?
Oczywiście! Zdecydowanie.
Bo rozumiem, że w hipoglikemii, jeżeli podamy mu napój, to powinniśmy dosyć szybko zobaczyć poprawę.
Powinniśmy, ale nie zawsze zobaczymy poprawę, bo nie zawsze wiemy, czy to hipo- czy hiperglikemia. Objawy może wywoływać coś zupełnie innego, więc dzwonimy na dyspozytornię medyczną. Jeśli ta osoba zacznie się z powrotem normalnie czuć, to zawsze można odwołać pogotowie ratunkowe. Chyba że mamy taką sytuację, że to jest np. nasz domownik, wiemy, że często ma spadki cukru, często podajemy mu coś słodkiego i zaraz jest okej, to możemy stosować zawsze takie indywidualne podejście. Jeśli jet to ktoś, kogo nie znamy, nawet jeśli wiemy, że choruje na cukrzycę (często takie osoby noszą opaski informujące o tym) i podamy mu coś słodkiego i zadzwonimy na pogotowie, a w międzyczasie on poczuje się lepiej, to zawsze możemy odwołać pogotowie. Zawsze też to dyspozytor może podjąć decyzję, że proszę podać coś słodkiego i zadzwonię za 5 minut. On ma ocenić sytuację. Decyzja o wysłaniu lub nie karetki zawsze należy do niego.
Co prawda jest lato, ale wiadomo, że na głębokości woda jest zimna, może dojść do wychłodzenia organizmu.
W lato człowiek, który leży nago na ulicy, gdy nocą podłoże jest chłodne, może dostać hipotermii. To nie jest niestety tak, że jak jest lato, to nie będzie hipotermii. Są oczywiście stosunkowo rzadsze, ale zdarzają się.
Czyli jeździcie latem do hipotermii?
Zdarza się, mamy takie przypadki. Ktoś nieprzytomny, już nieistotne z jakiego powodu, położy się nago na zimnej kostce i będzie leżał kilkanaście godzin.
I mamy nurka, który był długo na dnie w zimnej wodzie, np. pianka mu przeciekała, cokolwiek, wychłodził się. Jak rozpoznajemy hipotermię i jak pomóc?
Bardzo polecam fajny projekt w Polsce, nie chciałbym skłamać, przez kogo zrobiony, nie pamiętam, ale nazywa się Akademia Hipotermii. Przechodzi się tam taki fajny kurs e-learningowy, dostaje się certyfikat. Na pewno polecam. Hipotermia to taka rzecz, o której możemy długo rozmawiać, więc polecam po prostu przerobienie tego kursu, jeżeli ktoś ma ochotę się dowiedzieć czegoś na ten temat. Jest tam bardzo dużo fajnych, ciekawych informacji na poziomie pierwszej pomocy.
Jak ocenić, czy ktoś jest w hipotermii? Najlepiej zbadać mu temperaturę głęboką ciała.
To może być problematyczne.
To może być problematyczne. Tutaj wszystko zależy od tego, w jakim stopniu tej hipotermii jest. Najlżejszy stopień, z którym się najczęściej spotykamy, to zaburzenia świadomości, drżenia mięśniowe, apatia… Jak takiemu człowiekowi pomóc? Na pewno wyciągnąć go z zimnego, starać się ogrzać, wyizolować od chłodu.
Czy podawać ciepłe posiłki?
Jeśli jest w stanie jeść i pić, to oczywiście, że tak. Jeżeli jest to niewielka hipotermia, ktoś jest przytomny, rozmawia z nami, to jakiś ciepły napój czy posiłek na pewno może mu pomóc.
Czyli ogrzać tak naprawdę, odizolować od źródła zimna.
Ogrzać, odizolować od źródła zimna, tych sposobów jest wiele. Jeśli ta osoba jest nieprzytomna z powodu hipotermii, a tak się często zdarza, to wiadomo, że wzywamy pogotowie.
Czasem w apteczkach są takie złoto-srebrne folie, czy one służą do grzania ciała i czy kolor ma znaczenie?
W tym przypadku kolor nie ma znaczenia.
Okej, bo spotkałem się z tym, że kolor ma znaczenie.
Tak, powiem Ci nawet, że na instrukcjach na tych foliach często jest napisane, którą stroną, do czego powinno się ją stosować. Tak naprawdę przyjmuje się, że ten kolor nie ma znaczenia. Pamiętajmy, że ta folia nie ogrzeje pacjenta, to nie jest tak, że ona jest jakaś cudowna i nagle zrobi super temperaturę ciała. Ona jest fajnym izolatorem, czyli np. szczelnie okryty pacjent cały, od głowy do dołu, dwoma, trzema foliami, fajnie wyizoluje sobie tę temperaturę. Jak do tego dołożymy jeszcze jakieś ciepłe koce, różne rzeczy, to jesteśmy w stanie tego człowieka fajnie ogrzać na takim poziomie pierwszej pomocy.
Czyli nie tracimy czasu, nie zastanawiamy się, którą stroną.
Tak jest, ty bardziej, że w pierwszej pomocy to się często wszystko myli, potem zastanawiamy się, czy dobrze zrobiliśmy.
Potem jeszcze liczymy te mostki…
Tak, i inne różne dziwne fajne rzeczy robimy, które nie mają żadnego sensu, a zabierają nam czas, który jest najważniejszy.
Kolejny uraz, który kojarzy mi się z nurkowaniem, to odma opłucnowa. Nurek za szybko się wynurzył, ciśnienie mogło mu uszkodzić płuca itd.
My tu na poziomie pierwszej pomocy nie odkryjemy, czy to jest odma opłucnowa, nie mamy takiej możliwości, ale ta osoba na pewno będzie miała duszność. To jest pierwszym objawem, kiedy ktoś ma jakieś problemy z płucami. Odma to jest ciągła, narastająca duszność. Osobą, która może takiego człowieka odpowiednio zabezpieczyć i ratować, to jest już osoba z poziomu ratownictwa medycznego. To ratownicy mogą przewieźć do szpitala, podać tlen itd. Na poziomie pierwszej pomocy wchodzi w grę jedynie standardowe postępowanie przy duszności, czyli ograniczenie wysiłku, ogólnodostępne pomieszczenie z dobrym przepływem powietrza. Jeśli to jest nurek, to wyciągnięcie go z tych wszystkich rzezy, które ma na sobie, których nawet nie potrafię sam nazwać i nie mam zamiaru, i czekanie na pogotowie ratunkowe.
Czyli tutaj my za dużo nie zrobimy. Jak już mówimy o płucach, to mamy takie zaburzenia, jak hipoksja, hiperoksja, hiperkapnia itd. I zawsze pada pytanie – bo nurkowie mają w butlach powietrze, ale też mają tlen – czy w przypadku takich zaburzeń możemy podawać ten tlen?
Tlen jest lekiem. I żeby go podać, to jest to poziom kwalifikowanej pierwszej pomocy, czyli tego kursu, który trwa trochę czasu. Czy możemy? No nikt nie będzie Cię trzymał za rękę i mówił, żebyś nie podawał. Jak ktoś ma hipoksję, czyli niedobór ciśnienia parcjalnego tlenu we krwi, często jest niska saturacja. Pulsometry są teraz ogólnodostępne.
Mamy je w zegarkach.
Nawet w zegarkach, ale cała pandemia sprawiła, że jak kiedyś nikt nie miał pulsoksymetrów, to teraz tak naprawdę w każdym domu, jak jedziemy na miejsce zdarzenia, to już mamy podaną saturację. Jak mamy niską saturację, to ten człowiek dusi się, bo jest w hipoksji.
Czyli nie zabrania się podania tlenu.
Jeszcze raz ładnie Ci powiem, że podawanie tlenu odbywa się na poziomie kwalifikowanej pierwszej pomocy, a co zrobisz w życiu, to inna sprawa.
Ogólnie rzecz biorąc, jak byśmy byli na poziomie kwalifikowanej pierwszej pomocy, to tak naprawdę pacjentowi z taką dusznością podajemy tlen o jak najwyższym stężeniu. Wiem, że Wy macie różne dziwne mieszanki, więc jak najwyższa jest najbardziej odpowiednia.
Ale, jak mówię, jest to poziom kwalifikowanej pierwszej pomocy.
Zakładam też, że na zwykłym jeziorze postronna osoba nie biega z butlą z tlenem.
Mam nadzieję. Chociaż różne dziwne rzeczy się zdarzają. Pamiętajcie, że jeśli coś się dzieje, to w szybkim czasie ktoś powinien przybyć z pomocą. Jeśli to jest jezioro, to może ratownictwo wodne, jeśli nie, to pierwsza może być straż pożarna, a może pogotowie, bo to nie jest tak, że pogotowie zawsze jest ostatnie na miejscu. Często jesteśmy też pierwsi, tylko o tym się nie mówi.
Przeszliśmy sobie przez część nieurazową, teraz omówmy jeszcze urazy. Nurek zakłada na siebie dużo ciężkiego sprzętu, butlę, balast, sam skafander, czasem dwie butle, płyty stalowe i wrzuca to na plecy, i nagle coś strzeliło, pękło. I jeżeli coś się stało w kręgosłupie, to co się najczęściej może wydarzyć? Pewnie jeździłeś do takich wypadków przy podnoszeniu, niekoniecznie może z nurkami, ale jeśli mógłbyś przybliżyć.
Ogólnie problemy z kręgosłupem dotyczą w większości dorosłych ludzi. Tak jak mówisz, problem dotyczy nie tylko nurów, wiem, o czym mówię – sam z siebie. Tak to jest. Co zrobić? To zależy.
No tak…
Wszystko zależy od rodzaju bólu, czy ten człowiek jest w stanie się poruszać, czy zostanie w takim zgięciu i już się kompletnie nie ruszy, czy np. się położy, bo jest taka możliwość. Tu jest dużo pytań. Często, gdy jest duży uraz kręgosłupa, taki właśnie z szybkiego podniesienia, z nadwyrężenia, to często jest to wezwanie pogotowia ratunkowego, które poda leki przeciwbólowe, wszystko zależy, w jakim jest stanie pacjent.
Może być ból kręgosłupa taki, że zaboli Cię, ale chodzisz sobie dalej i jest okej, a jest taki ból, że Cię tak odetnie, że nie dasz rady nic zrobić, po prostu się położysz i będziesz czekał, aż przyjedzie pogotowie, bo Cię tak będzie boleć. Są nawet takie urazy kręgosłupa, że przestaniesz czuć kończyny. To wszystko zależy od tego, co się dzieje w Twoim kręgosłupie, co się wydarzyło. Bo może się wydarzyć milion różnych rzeczy.
Więc jeśli ktoś ma taki problem, że podniósł coś, coś mu strzeliło w kręgosłupie (tak najczęściej mówią ludzie), nie jest w stanie kompletnie się ruszyć, strasznie go boli, to zawsze możemy zadzwonić po pogotowie, bo często takie osoby potrzebują jakichś leków przeciwbólowych, które nie są dostępne od ręki w inny sposób.
To idźmy sobie dalej. Wrzuciłem na siebie sprzęt, nic nie strzyknęło, odpukać, idę sobie nad to jezioro, poślizgnąłem się na jakimś kamieniu, noga skręcona lub złamana. Jak to odróżnić? Które jest gorsze? Co zrobić?
Skręcenie, zwichnięcie, złamanie – takie trzy rzeczy. Złamanie może być kości, zwichnięcia i skręcenia mamy w obrębie stawów. Przyjmuje się, że skręcenie jest wtedy, gdy jakiś staw uległ urazowi i wrócił do swojej anatomicznej pozycji, a zwichnięcie, kiedy sam nie wrócił do tej anatomicznej pozycji. Tak to najprościej wytłumaczyć. Złamanie to uraz w obrębie kości. I złamania najłatwiej podzielić na otwarte i zamknięte. Otwarte to takie, kiedy ta kość wystaje na zewnątrz i ją widzimy, a zamknięte to takie, kiedy ta kość nie wystaje.
Nurek często jest w skafandrze albo w piance, załóżmy, że stopa, noga jest zakryta, schowana. Poszedł, przewrócił się, poślizgnął się, krzyczy z bólu, łapie się za nogę.
Chcesz się mnie spytać, czy masz ściągnąć ten skafander, prawda?
Już wiem, że mam go rozciąć.
Powiem Ci, że to też zależy.
Jak drogi, to nie.
Bo jak ktoś skręcił sobie kostkę 10 razy w życiu i to jest 11, to myślę, że nie da Ci go rozciąć. Musimy zawsze wyśrodkować sobie to wszystko w zależności od tego, co się dzieje z pacjentem. Więc nie podpowiem Ci, bo to jest zależne od sytuacji. Zabezpieczyć to. Zasada jest taka, że jeśli to kość długa, mamy podejrzenie złamania kości, to stabilizujemy dwa sąsiednie stawy, a jak mamy uraz w stawie, to dwa sąsiednie kości.
Rękę zawsze najłatwiej jest usztywnić do swojego ciała. Moim zdaniem świetnym narzędziem do tego jest stretch czy nawet folia spożywcza. Stretch jest wspaniałą rzeczą do stabilizowania różnych złamań zamkniętych, zwichnięć, skręceń. Uważam, że każdy w apteczce pierwszej pomocy powinien mieć stretch, bo wiele rzeczy da się tym zrobić, wiele wymyślić, będziemy mieć lepiej widoczny uraz, nie musimy się zastanawiać, jak tę chustę trójkątną się wiązało, który bandaż powinno się użyć – bo na poziomie pierwszej pomocy mamy takie problemy. A ten stretch jest fajny i naprawdę polecam.
Czyli od dzisiaj do skrzyń nurkowych wrzucamy stretch w razie czego.
Nogę można zawsze usztywnić do drugiej nogi, to wszystko zależy. Jeśli ktoś skręcił kostkę kilka razy, to będzie wiedział. Jeśli pierwszy raz, to będzie go bardziej boleć, ale musimy te swoje środki dostosować do tego, jak czuje się pacjent, co on sam o tym uważa. Bo jeśli pacjenta boli noga i powie, że mamy mu nie rozcinać skafandra, to wiadomo, że jeśli sobie nie życzy, to tego nie robimy.
To lepiej zdjąć i zobaczyć, tak?
Lepiej zdjąć i zobaczyć, a może w ogóle nie będzie chciał od Ciebie pomocy, bo tak też się zdarza.
Jak nie chce pomocy, to co? Zostawiać?
Jak nie chce pomocy, to nie chce pomocy. Takie mamy prawo – nie chcieć pomocy. Nie ma w Polsce obowiązku leczenia się w żaden sposób, więc często jest tak, że ktoś nie chce pomocy i ma do tego prawo.
A czy złamanie otwarte da się sprawdzić przez skafander? Wyczujemy, czy doszło do złamania?
To zależy. Niektóre złamania wyczujemy, innych nie. Jeśli ktoś nie ma doświadczenia w badaniu takich rzeczy, to raczej nie próbowałbym tego macać, badać, ruszać tą nogą itd. Zostawmy tę nogę w pozycji zastanej, ustabilizujmy. Tak naprawdę, czy to jest złamanie, czy stłuczenie, to się okaże dopiero, kiedy pacjent będzie miał zrobiony rentgen.
Czyli na poziomie pierwszej pomocy ustabilizować.
Ustabilizowanie pozwoli pacjentowi na zmniejszenie dolegliwości bólowej.
Dobra, udało nam się założyć sprzęt, nic nam nie strzeliło w plecach, nie potknęliśmy się…
Nic nie strzeliło, nie potknęliśmy się, jest coraz lepiej.
Coraz lepiej, jesteśmy coraz bliżej, robimy ostatni krok. I byliśmy w butach neoprenowych i nadzialiśmy się, przebijamy stopę czymś ostrym. Krew leci, co wtedy?
Ogólnie to jak krew leci, to tamujemy krwawienie.
A wyciągamy to, co nam się wbiło?
Nie. Staramy się nie wyciągać tego, tzn. to…
To zależy?
To jest znowu to. Rozmowa o pierwszej pomocy jest super i bardzo się cieszę, że tu jestem i że możemy coś przekazać wspólnie fajnego, mam nadzieję, że komuś się to przyda, bo to o to chodzi, żeby ktoś to zapamiętał i żeby kiedyś mu to pomogło może uratować komuś życie. Jak wbijesz sobie szkło na 2 mm, to wyciągniesz, ale jak wbijesz sobie coś, co przebije nogę na wylot, to zostaw. Albo kiedy jest tak głęboko, że nie jesteś w stanie ustalić, czy mocno krwawi. Zostaw, ustabilizuj, zatamuj krwawienie.
Pamiętajmy, że krew jest tak silnym barwnikiem i tak silnie oddziałuje na nasze zmysły, że nawet jeśli jest mało krwi, to nam się zawsze wydaje, że jest jej strasznie dużo. Często jest, że ktoś mówi, że stracił 2 litry krwi, a tak naprawdę było tej krwi 100–200 ml. I od dziecka zakorzeniona obawa, że ta krew nie powinna uciekać z naszego ciała w nienaturalny sposób, powoduje, że boimy się utraty krwi i dla nas zawsze to jest bardzo dużo.
I rozumiem, że jak podchodzimy pomóc koledze nurkowi, to w rękawiczkach?
Tutaj przypominam, o czym mówiliśmy na samym początku, że bezpieczeństwo własne jest najważniejsze. My nigdy nie wiemy, na co ta osoba choruje itd., więc rękawiczki tutaj są na pewno podstawą tego wszystkiego.
I tamujemy krew. Pewnie dowolną skuteczną metodą?
Dowolną skuteczną metodą, zależną od sytuacji.
Przy małym rozcięciu stretch też pewnie nada się świetnie.
Jest taka opcja, ale mamy zawsze jakieś gazy, gaziki, różne rzeczy, bandaże. Wszystko zależy, jak to wygląda, jak mocne jest krwawienie. Może być krwawienie, jak ktoś sobie coś lekko wbije w stopę, a mówimy też o krwotoku, jak ktoś sobie amputuje rękę. Warto też powiedzieć tutaj, że ERC wskazuje na to, żeby przy silnych krwotokach na poziomie pierwszej pomocy używać opasek uciskowych. Czyli te wszystkie opaski typu CAT, które kiedyś tam dawno temu wszyscy myśleli, że one są tylko dla wojskowych i ich nie ruszać, a okazuje się, że te opaski ratują życie i żeby jeśli jest taka możliwość i jest wielki krwotok, krew leje się strumieniem, np. po urwaniu kończyny, to powinniśmy założyć taką opaskę, jeśli wiemy jak i jeśli mamy dostępną.
I tu znowu jest ta kwestia, żeby przejść jakiś kurs pierwszej pomocy i żeby się nauczyć to robić. To jest podstawa. Bo my możemy sobie tu rozmawiać o wszystkim, ale większości tych rzeczy stricte manualnych da się nauczyć tylko w praktyce. Kursy online tutaj odpadają, to jest nieporozumienie. Najważniejsze jest dotknięcie fantoma pacjenta, spróbowanie założenia tego.
I robić RKO przez 2 minuty.
Co najmniej. Albo przez 10.
Albo przez 10, tak. Dopiero wtedy można poczuć, jakie to jest trudne. Ale najważniejsze, żeby się nie bać i żeby pomagać.
Najważniejsze, żeby podejść do poszkodowanego. Wielu ludzi umiera dlatego, że boimy się podejść i odchylić głowę do tyłu. Taka najprostsza rzecz na świecie.
Udrożnić drogi oddechowe.
Tak. Ludzie umierają w wypadkach samochodowych, bo miały nieudrożnione drogi oddechowe.
Czyli był nieprzytomny i pewnie głowa w dół.
Tak, był nieprzytomny, doszło do niedrożności dróg oddechowych. Kojarzysz na pewno też z KPP i ogólnie, z życia, że ktoś mówi: nie dotykajcie go, bo uszkodzicie mu kręgosłup. Jak człowiek nie oddycha, to czy on będzie miał bardziej uszkodzony kręgosłup, jest kompletnie nieważne. Najważniejsze jest, żeby zaczął oddychać. Więc udrożnienie dróg oddechowych jest bardzo ważne. Podejść, zobaczyć, co się dzieje. Nie uznawać, ze każda osoba, która leży na ulicy, to alkoholik, który jest pijany i dlatego leży. A nawet jeśli jest to alkoholik, to też trzeba mu pomóc. Bo takie przeświadczenia powodują, że dużo osób umiera. Po prostu ktoś do niego nie podszedł, nie odchylił mu głowy do tyłu, nie zaczął uciskać klatki. To nie jest nic ciężkiego, to są rzeczy, których da się nauczyć na 8-godzinnym kursie, a nawet krótszym, to nie jest żaden problem.
Nie bać się tego i pamiętać, że mamy pod telefonem kogoś, kto nam pomoże i poinstruuje.
Oczywiście, że tak. My zawsze mamy możliwość skontaktowania się z dyspozytornią medyczną. Tym bardziej przy zatrzymaniu krążenia dyspozytorzy prowadzą te działania, tak jak na filmach to czasami widzimy. I nie należy się bać użyć AED. Żeby to nie było tak, że mamy AED i się boimy go użyć, bo nigdy wcześniej tego nie robiliśmy. To jest prosta rzecz. Ja jeżdżę do przedszkoli, uczę przedszkolaków i one potrafią podłączyć AED i go używać. To nie jest nic strasznego. Trzeba włączyć, nacisnąć guzik i słuchać poleceń. Wiem, że Polacy nie lubią słuchać czyichś poleceń i sami wiedzą najlepiej, ale tutaj posłuchać, co maszyna do nas mówi, i będzie dobrze. I nie bać się podejść.
Ja właśnie po kursie KPP kupiłem sobie AED.
Wiem, wiem, słyszałem.
I jeżdżę sobie z nim. Daje wiele możliwości, powiem szczerze.
Daje wiele możliwości dla innych ludzi, których spotkasz w swoim życiu, więc zdecydowanie tak, to są fajne rzeczy.
Super. Czyli podsumowując ten odcinek, nie boimy się, podchodzimy, udrożniamy drogi oddechowe, dzwonimy, działamy.
Tak, bardzo ładnie to podsumowałeś.
Super.
Więc ja tak od siebie na sam koniec, to jeszcze raz bardzo dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś. Jeszcze raz mówię, żebyśmy się nie bali udzielać pierwszej pomocy, bo to nie jest nic strasznego, a jak się boimy, to przyjdźmy na kurs i się nauczmy.
Zwłaszcza jeśli nurkujemy.
Zwłaszcza jeśli nurkujemy, jeśli jesteśmy w jakichś trudno dostępnych miejscach. Zachęcam do brania udziału w kursach kwalifikowanej pierwszej pomocy. To jeszcze bardziej otwiera umysł na różne rzeczy. Sam wiesz po sobie, ile to Ci dało takiej ogólnej wiedzy.
Nie bójmy się pomagać. Zawsze, jak mamy jakiś problem stricte medyczny albo chociażby jeśli boimy się uciskać klatkę, to zadzwońmy do dyspozytora medycznego, on nam powie, jak mamy uciskać.
Super! Dzięki Ci. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy na jakimś kursie.
Dziękuję bardzo.
Dzięki.