Dziś wraz z Jakubem Wujkiem i Damianem Perydzeńskim rozmawialiśmy o ich fanatstycznym projekcie – Wavy. Na czym polega? Będzie to lokalizator nurkowy, dzięki któremu już nigdy pod wodą nie zgubisz swojego kolegi… Ale też pozwoli Ci na kilka innych, ciekawych rzeczy. Sprawdź, czego się dowiedziałem!

Obejrzyj odcinek

Galeria

Przeczytaj podcast

Cześć! Dzisiaj w naszym odcinku będzie ekipa Wavy, Lokalizator Nurkowy. 

Jakub Wujek: Cześć, cześć! 

Przedstawcie się może, kim jesteście? Co robicie? 

JW: No dobra! To ja nazywam się Jakub Wujek. Zawodowo jestem UX designerem, także odpowiadam za projektowanie aplikacji, systemów, żeby to wszystko miało sens, spinało się, dobrze działało. A poza tym w pracy działam jeszcze jako team leader, także ta ścieżka korporacyjna, póki co! 

I poza korporacją robisz ciekawy dosyć projekt!

JW: Tak, staramy się, aby to było ciekawe i przede wszystkim użyteczne. 

Damian Perydzeński: Cześć, jestem Damian! Zajmuję się service coordination, tak zwanym, w IT. Jestem odpowiedzialny za to, żeby serwis działał. 

Ogólnie zarządzanie ludźmi, zarządzanie ich pracą, zajmowanie się zaangażowaniem w różne projekty. Jeżeli chodzi o pracę po godzinach, to dodatkowo jestem też nurkiem. Już nie aktywnym instruktorem nurkowania i też zajmuję się tak jak Jakub, tym samym projektem. 

Super, czyli tak naprawdę połączyło nas IT i nurkowanie. 

JW: Tak, tak chciał, że nawet teraz pracujemy w jednym miejscu. 

I potem poza godzinami w drugim projekcie! 

JW: Dokładnie! 

Opowiedzcie coś o projekcie Wavy. To jest lokalizator nurkowy, jeśli dobrze rozumiem. Skąd w ogóle taki pomysł na stworzenie takiego projektu?

JW: Myślę, że Damian powinien zacząć opowiadać trochę jako inicjator tej zabawy. 

DP: Pomysł zrodził się właściwie z mojego poszukiwania takiego projektu już wiele lat temu. Jako że jestem gadżeciarzem po prostu szukałem jakiegoś lokalizatora, czy jest w ogóle coś takiego. A jako że byłem akurat w momencie poszukiwań na kierunku automatyka i robotyka, stwierdziłem, że połączę studia z pasją do nurkowania i zacznę sobie pracować nad tym projektem. 

Później z Kubą poznaliśmy się na zimowiskach Politechniki Łódzkiej, tam złapaliśmy…

JW: Miejsce, na którym poznaje się naprawdę dużo osób! 

Domyślam się! 

DP: I tam właśnie znaleźliśmy wspólny język. Zaczęliśmy rozmawiać na temat tego mojego pomysłu i też wtedy Jakub już się obracał troszeczkę w środowisku startupowym, pod różne konkursy, przygotowywał różne projekty z różnymi zespołami i tak to się zaczęło. 

To dobrze mówisz, że to był pomysł nie w stylu „byłem na nurkowaniu, zgubiłem nurka i wpadłem na pomysł zrobienia lokalizatora nurkowego”. Trochę się śmieję, bo z kolegą Mateuszem zgubiliśmy kolegę w jeziorze. Co prawda na 2 metrach – mówiliśmy, że kończymy nurkowanie, wychodzimy, a on sobie po prostu został i trenował. 

Troszeczkę się przestraszyliśmy, bo to było nasze pierwsze samodzielne nurkowanie i jak usłyszałem o tym projekcie, to pomyślałem, że to jest dobry gadżet, żeby nie gubić kolegów pod wodą! 

Powiedzcie mi w takim razie, jak już wpadliście na ten pomysł, to jak to działa, jak lokalizuje się nurka, czy to działa na zasadzie GPS-a czy może innych technologii, tak żeby osoby nurkujące, początkujące lub nie nurkujące zrozumiały jak działa taki lokalizator? Co to w ogóle ma za zadanie robić?

JW: Od samej koncepcji naprawdę minęło sporo czasu i myślę, że sporo się nauczyliśmy, ale myślę, że taką najważniejsza zasadą, to jest zrozumieć to, że sygnał GPS, czyli sygnał radiowy uderzając w wodę jest jak uderzenie w ścianę. On po prostu nie penetruje tej tafli. 

To jest problem, z którym mierzyliśmy się od samego początku. Padło na dźwięk – rozważaliśmy lokalizację za pomocą światła, dźwięku, wszystkie możliwe koncepcje przeszły nam przez głowę. Ale to dźwięk okazuje się, że całkiem nieźle sobie radzi. Nawet kiedyś na konkursie zostaliśmy zapytani jak będziemy radzić sobie z odgłosami delfinów, czy stwarzamy dla nich problem – i musieliśmy się bronić. 

Brzmi ciekawie! Czyli trochę jak taki sonar z łodzi podwodnej to działa? Jak na tych wszystkich filmach, takie ping

DP: Można troszeczkę porównać zasadę działania, bo też chodzi o wysłanie tego sygnału. U nas to troszeczkę inaczej wygląda – mamy dwie części, że tak bardziej technicznie powiem, nadajnik i odbiornik. Wiadomo, nadajnik wysyła sygnał, odbiornik odbiera ten sygnał dźwiękowy. I dalej na podstawie trilateracji sygnału – to jest ta sama zasada właściwie co GPS. Na podstawie różnicy czasu dotarcia tych sygnałów do różnych odbiorników jesteśmy w stanie wyznaczyć pozycję nurka pod wodą. 

Okej! Czyli teraz tak. Nurek ma odbiornik czy nadajnik?

DP: Nurek ma nadajnik. 

A odbiorniki gdzie są?

DP: Odbiorniki są w bojce, która pływa sobie na powierzchni. I wiadomo – nadajnik wysyła sygnał, dochodzi to do tej bojki i obliczamy te pozycje. Ale docelowo też idziemy teraz w kierunku bardziej już nawigacji, ponieważ pierwsze wersje lokalizacji mamy już działające, więc idziemy już w stronę nawigacji. Ta komunikacja więc docelowo będzie dwustronna, więc będzie i wysyłanie, i odbieranie z jednej i z drugiej strony. 

Bojka jest jedna czy to działa jak w GPS< że im więcej bojek, satelity tym pomiar jest dokładniejszy? 

DP: Właściwie nie, bo są różne typy lokalizacji podwodnej. Jeden z typów jest jak powiedziałeś, kilka tych bojek. Wtedy po prostu na podstawie różnicy dotarcia do tych różnych bojek mamy wyliczoną tę pozycję nurka. My chcieliśmy się ograniczyć od jednej bojki, więc po prostu w jednej bojce mamy kilka odbiorników, tych przetworników, które odbierają sygnał, takich można powiedzieć mikrofonów. 

JW: To było dla nas bardzo ważne, żeby przede wszystkim uprościć, ponieważ nurek musi jednak zabrać tę bojkę, wyrzucić ją na wodę. 

Nurek zabiera dużo sprzętu, jak jeszcze miałby faktycznie nosić pięć satelit ze sobą.

JW: Jest jedno z urządzeń, które na przykład zakłada trzy bojki przewożone po prostu na nurkowisko i to jest za dużo. 

DP: Takie rozwiązanie skierowane jest do nurków zawodowych, czyli do jakichś poszukiwań, wojska, badań podwodnych, więc jakby tam się to sprawdza. Tam nie ma takiego problemu, bo trzeba i tak wszystko zaplanować, zrobić dokładnie. My chcieliśmy jednak uderzyć w tego nurka rekreacyjnego. 

Czyli jeżeli u was projekt wypali, bo on jest, póki co w fazie testowej, rozwojowej, R&D, to idąc na nurkowisko najpierw muszę wrzucić bojkę, a potem idę z nadajnikiem pod wodę i nurkuję?

JW: Idealny scenariusz, jaki zakładamy jest taki, że współpracujemy przede wszystkim z miejscami nurkowymi. 

Czyli na przykład z bazą Honoratka?

JW: Dokładnie tak. To po ich stronie będzie – oni będą odpowiedzialni za to, żeby taką bojkę rozłożyć i wtedy nurek będzie miał dużo mniejszy koszt wejścia. Po prostu będzie podpinał do butli nadajnik, schodził pod wodę i otrzymywał wszystkie dane, a docelowo po prostu będzie miał na swoim komputerze nurkowym pełną nawigację. Tak, aby doprowadziła go od miejsca A do punktu B i mógł po prostu dużo przyjemniej zwiedzać ten podwodny świat. 

Brzmi to super, bo znowu przypomina mi się taka anegdota, jak z kolegą Mateuszem poszliśmy po raz pierwszy nurkować samodzielnie, bez instruktora. Zeszliśmy do tej wody i zastanawialiśmy się, gdzie tu płynąć! Zawsze był jakiś kolega, który nas nawigował. A tu weszliśmy i… Byliśmy pod wodą. 

Czyli rozumiem, że będzie taki lokalizator i ten zna punkt nurka, gdzie jest i może go nawigować, typu – nie wiem, płyń 20 metrów do przodu, 5 w dół a zobaczysz jakąś atrakcję podwodną? 

JW: Tak, to są nasze bardzo ostatnie świeże rozmowy, bo bardzo długo skupialiśmy się na tej lokalizacji. Trackowaniu, zbieraniu danych, było to dla nas atrakcyjne, interesujące technologicznie, ale im dłużej rozmawiamy i obserwujemy, na czym zależy nurkom, na czym zależy ludziom przede wszystkimi różnego rodzaju sportach, to dane są interesujące. Ale tak naprawdę liczy się to, co mogą zobaczyć i poczuć uprawiając ten sport. I to jest taki krok w tym kierunku, naszym zdaniem. 

Troszeczkę mi to zaczyna przypominać takiego automatycznego przewodnika po muzeum – zakładasz słuchawki, chodzisz sobie po muzeum i on ci odpowiada. Czyli być może tak to będzie działało – że na jakimś komputerze nurkowym mapa i nawiguje mnie po tych punktach. 

DP: Tak, chcemy iść w tym kierunku. Takiego planeta kurkowego, można troszeczkę powiedzieć. Tylko nie w takim znaczeniu jak to wszyscy nurkowie znają, czyli zaplanuj profil nurkowania, czyli na jakiej głębokości chcesz zostać, jak długo i tak dalej, tylko chcemy to połączyć też z konkretnymi, podwodnymi miejscami. Czy właściwie zrobić troszkę taki podwodny Google Maps, który prowadzi nas od punktu do punktu, oczywiście bierze też pod uwagę, chociażby to, ile możemy zostać na danej głębokości i dzięki temu my nie musimy tak jak powiedziałeś – polegać na przewodniku nurkowym czy instruktorze, czy wyszukiwać w internecie na wielu różnych stronach. 

Niestety, te strony są często nieaktualne! 

DP: Dlatego wydaje nam się to bardzo fajne – takie połączenie nawigacji z zaproponowaniem już konkretnej trasy do nurkowania. 

JW: Chcemy bardzo to scentralizować po prostu, żeby to była kompletna baza miejsc nurkowych. To przede wszystkim – a następnie, żeby pytać nurka, co chce zobaczyć i na podstawie tego, co wybierze proponować mu możliwe inne atrakcje w tej samej okolicy, tak aby ten cały proces wyszukiwania, decydowania gdzie chce pływać, co chce zobaczyć był po prostu zminimalizowany tak jak to tylko możliwe. 

Zaczęło mi się to podobać – wyobrażam sobie, że przyjeżdżam do jakiejś bazy nurkowej, wgrywam sobie plan nurkowy – przewodnik nurkowy, trasa łatwa na rozgrzewkę, zwiedzam sobie, wychodzę, dobra – teraz tryb trudny albo tryb sportowy. 

Przepłyń od punktu do punktu jak najszybciej. 

Tak. Możliwości jest bardzo dużo i dlatego bardzo nam się to podoba. Też chcemy tak jak Kuba chyba chwilę wcześniej powiedział – bazować na tych operatorach w danym miejscu nurkowym, którzy też będą mogli wprowadzać swoje trasy nurkowe i my będziemy mogli w danym miejscu też nakierować nurków na te bazy, które mają dla nich gotowe wycieczki. To też jest dosyć fajne, bo wiadomo, mamy różnych nurków. 

Są tacy, którzy jadą na wakacje do Egiptu i przy okazji chcą gdzieś zanurkować, mamy też nurka, który jedzie z centrum nurkowego – na przykład z Polski właśnie, tak jak my tutaj z Łodzi jesteśmy albo korzysta z różnych biur podróży nurkowych, bo są też takie. 

Brzmi to bardzo fajnie. Mówicie, że chcecie uderzać do baz nurkowych, żeby to montowali. Brzmi to sensownie, bo tak naprawdę oni dbają o tę infrastrukturę, formy, bojki. Faktycznie mogli być zainteresowani montażem takich urządzeń. A jak to będzie wygląda z punktu widzenia konserwacji tego? Czy często trzeba wymieniać baterie, jak to jest zasilana taka bojka? Bo rozumiem, że ona sobie gdzieś pływa na akwenie? 

Warunki atmosferyczne na zewnątrz są różne. Czy ktoś może to ukraść – nawet jakiś rybak, płynąc? Dużo pytań mi się tutaj nasuwa o takiej bojce, która stoi i jest wypchną elektroniką, i kogoś może korcić, żeby ją zwinąć albo mogą ją warunki atmosferyczne uszkodzić. 

JW: To są bardzo szczegółowe pytania dla nas na ten moment, bo niestety faza R&D rządzi się tym, że dużo zmieniamy. Idziemy na testy, dochodzimy do różnych, dziwnych wniosków. Ostatnio z historii, które przerabialiśmy – mieliśmy problem z sygnałem, że był zaszumiony i po prostu nie byliśmy w stanie go dobrze odbierać. Okazało się, że wystarczy zapakować elektronikę w dwie brytfanki i tworzymy klatkę Faradaya. Świetna sprawa! Mieliśmy dużo różnych takich historii, które po prostu były metodą prób i błędów i dochodzenia do tego, co nie działa, co działa i sprawdzamy, testujemy. Nie jesteśmy w stanie po prostu na ten moment poznać odpowiedzi na pytania, które też są dla nas ważne, czyli jak długo ta bojka będzie w stanie stać itd. 

A właśnie – ona stoi czy pływa? 

JW: Chcemy przesunąć środek ciężkości jak najniżej, żeby była jak najstabilniejsza. Ale zdajemy się jednak na testy gotowego urządzenia, bo chociażby sam kształt obudowy bardzo może wpływać na jej stabilność. 

DP: To też będzie zależało od miejsca, w jakim ta bojka będzie. Bo jeśli to będzie Honoratka… Jeszcze może być, ale kamieniołom – Jaworzno? Może być taka bojka tak naprawdę przymocowana do dna, tak jak to jest, chociażby w Jaworznie czy w Zakrzówku, jak jeszcze był dostępny. 

To jest prostsza sprawa, ale rzeczywiście bierzemy też pod uwagę to, że chcemy uderzać do operatorów na przykład w Egipcie, którzy wypływają na safari nurkowe i muszą po prostu wypuścić tę bojkę. Na pewno więc będzie ważne dla nas też to, by ta bojka nie odpływała. Myśleliśmy też oczywiście już o jakimś montowaniu silniczków, żeby to utrzymywało pozycję, ale to na pewno nie jest temat na teraz. Musimy mieć też gotowe urządzenie, żeby myśleć o obudowie. Oczywiście gdzieś tam mamy to w planach i wiemy w miarę jak to zrobić, ale to jeszcze przed nami. I też temat takiej stabilizacji – to też nie jest trudne w porównaniu do samej lokalizacji czy nawigacji. 

Statki się stabilizują, potrafią nie swoją pozycję, utrzymać pędnikami, także zmniejszyć to tylko i ustawić do takiej bojki. 

Tak, zdecydowanie łatwiej nam się pracuje na rzeczach, które jesteśmy w stanie wygooglować, bo te ściany technologiczne, które pokonujemy po prostu są często nie do zresearchowania dla nas. 

I to jest taki prawdziwy starter, jeszcze tego nie ma?

DP: Nie powiedziałbym, że nie ma, bo lokalizacja jako taka podwodna istnieje od dawna, nie mówiąc już o teorii. Już wiele lat wiadomo, jak zrobić to teoretycznie. I są urządzenia, o których nawet wspomnieliśmy chwilę wcześniej, na przykład z kilkoma bojkami. Są też nawet urządzenia takie właściwie jak nasze, można powiedzieć, które też lokalizuje obiekty pod wodą. Tylko najczęściej rzeczywiście to są tak jak mówiłem, odbiorcy zawodowi i najczęściej to jest archeologia, badania podwodne. Te urządzenia też są dużo, dużo droższe, ale też zapewniają jakieś badania próbek wody, echolokacje, więc inny target troszeczkę. 

A Wy próbujecie zrobić to dla zwykłego człowieka, który skończył kurs OWD i chciałby sobie tak jak na Endomondo trackuje biegi, strackować to, co robi pod wodą. Nie tylko głębokość, ale też trasa, jaką płyną. 

JW: Tak, żeby dało się to też w przestrzeni zobaczyć, jak nurkował. 

Czyli tak naprawdę poza urządzeniami czeka Was zrobienie aplikacji na komórkę?

JW: Nawet nie zrobienie, tylko to już się dzieje od dłuższego czasu. Pracujemy intensywnie – jeśli chodzi o projekty aplikacji, w dużej mierze wszystko mamy tutaj skończone. Planujemy ją jeszcze rozszerzyć ze względu na decyzje, które padły ostatnio odnośnie do samej nawigacji. Tutaj mamy jeszcze troszkę pola do popisu z projektowaniem. Ale tak naprawdę intensywnie programujemy i staramy się wykończyć aplikacje tak, aby, jak najszybciej wejść na sklep, pojawić się, zacząć pozyskiwać przede wszystkim klientów czy też punkty nurkowe, żeby ta baza danych rosła. 

To naprawdę brzmi jak duży projekt! 

JW: Pamiętam jak na początku powiedzieliśmy na Politechnice Łódzkiej: do czerwca damy radę! To było jakieś 3, 4 lata temu. 

DP: Tak, ja mam wrażenie, że na koniec każdego roku przez te ostatnie kilka lat mówiliśmy sobie „Jeszcze pół roku, jeszcze pół roku!”. I teraz jak już zrobiliśmy tę lokalizację podwodną – wiadomo, że jeszcze mamy do poprawy parę elementów, żeby ten sygnał był lepszy, zwiększenie zasięgu czy w ogóle kierunkowości sygnału, jest jeszcze dużo pracy. Ale wiemy teraz już na pewno, że jesteśmy w stanie to zrobić. Bardzo długo z tym walczyliśmy i też nie do końca byliśmy pewni, czy umiemy to zrobić, ponieważ temat jest też dosyć trudny, jeżeli chodzi w ogóle o środowisko podwodne. Nie byliśmy też pewni czy przekroczymy właściwie tę barierę. Już ją teraz przekroczyliśmy – to co jest przed nami, to my wszystko wiemy, że już tak naprawdę można zrobić, tylko potrzebujemy na to czasu. 

I pewnie funduszy. 

DP: I pewnych funduszy. 

JW: Tak, to też jest temat, do którego bardzo intensywnie się przygotowujemy. Bo okazuje się, że poza tą częścią inżynieryjną, ta część inwestycyjno-biznesowa to jest kawał roboty. 

Zgadzam się, nawet rozpisanie projektu na jakiś kick starter czy pewnie zrzutka to jest sporo godzin roboty już! 

JW: Tak, bawiliśmy się w zrzutkę, zajęło nam to wszystko pół roku, takiej pracy, skupiania się, przygotowywania contentu, materiałów, zaplanowania jak ma to wszystko funkcjonować. 

Potem reklamowanie pewnie tego w social mediach itd. Zgadza się. 

Mówiliście o zasięgu – jaki ma zasięg Wasz lokalizator? O jakich liczbach mówimy? 

DP: W tym momencie to, co udało nam się z aktualną wersją nadajnika i odbiornika osiągnąć, no to osiągnęliśmy 50 metrów zasięgu. Nawet nie byliśmy w stanie przetestować więcej, bo po prostu taki mieliśmy stuff. 

To jest 50 metrów w poziomie, w pionie? 

DP: Od jednego do drugiego. Właściwie więc od bojki, można powiedzieć, że w promieniu do bojki docelowo. To, co my chcemy osiągnąć, to jest 150 metrów. 

Czyli trzy razy tyle. 

DP: Tak. I wydaje nam się, że to jest taka fajna odległość, bo patrząc przez pryzmat kamieniołomu Jaworzno czy Zakrzówka, to jest w stanie praktycznie cały akwen pokryć. To jest więc taka fajna odległość, że jesteśmy w stanie dopłynąć z jednego końca do drugiego bez jakiegoś tam pośpiechu i zapewnić rzeczywiście fajny zasięg. 

Trochę parafrazując Jeremiego Clarksona, to nie będzie tak, że większe baterie dajecie i ten zasięg jest większy po prostu?

DP: Można to rozwiązać w ten sposób, że zwiększamy moc, przez co też potrzebujemy…

I anteny też czy mikrofony! 

DP: Tak! Musielibyśmy się zagłębić w technikalia, ale to jest poprawienie sygnału. To nawet już nie jest tak, że my tworzymy teraz nowe układy. My tak naprawdę poprawiamy teraz różne części tego układu, który zbudowaliśmy już jakiś czas temu i to jest naprawdę przesuwanie o właściwie milimetr tej granicy, coraz dalej, coraz dalej. 

Jasne, domyślam się! 150 metrów robi wrażenie. 50 metrów robi wrażenie! Rekreacyjni nurkowie nie nurkują tak głęboko, więc 50 metrów to jest naprawdę duża odległość. 

Raz się gdzieś wybraliśmy – przepłynęliśmy pod wodą chyba kilometr, ale to na głębokości 2 metrów. Mateusz wpadł na pomysł, byśmy poszukali jakiegoś rowu na Honoratce. Nigdy więcej! 

Nie dość, że zgubiłem wtedy maskę wracając już na powierzchnię, bo nam brakło już sił i wszystkiego, to 50 metrów to jest naprawdę sporo, zwłaszcza jak się zwiedza wszystkie lokalizacje. Jeszcze jakby dwie bojki wyrzucić, to od każdej 50 metrów to już jest duże pokrycie. 

JW: Tak, wydaje mi się, że to jest rzecz, którą się nie do końca martwimy w tym momencie, ponieważ jednak to zwiększenie mocy jest dla nas realne. Wpływa to oczywiście na szum i tego typu parametry, więc jesteśmy całkiem spokojni, eksperymentujemy, bawimy się tym tematem. 

To teraz mnie interesuje – jak sobie radzicie – albo może to jest proste, ale jak będzie jedna bojka i 15 nurków pod wodą to się nie zakłóca? 

DP: To jest kwestia transmisji danych za pomocą sygnałów ultradźwiękowych pod wodą, więc to jest przed nami. To jest kolejne bardzo duże wyzwanie, czyli przesyłanie danych pod wodą. Nie będzie problemu z zakłóceniami, bo będziemy przesyłać konkretne dane – czyli możemy tak samo identyfikować nurka. 

Różne częstotliwości, dobrze kojarzę? 

DP: Mamy jakiś tam rozstrzał częstotliwości, więc to również. To już jest tak naprawdę przetworzenie sygnałów. 

JW: Jesteśmy w stanie go na tyle zmodyfikować, że odróżnimy jeden nadajnik od drugiego. 

DP: Z tym nie ma problemu. Dostajemy sygnał, przetwarzamy dane, które otrzymujemy i Wimy wtedy jaki to jest numer. 

JW: Chociaż życie nam pokazało, że gardę trzeba trzymać wysoko – jesteśmy gotowi na technologiczny strzał i niemożliwe atrakcje, których jeszcze się nie spodziewamy, ale wierzymy, że będzie dobrze. 

Teraz tak sobie myślę, że może być kilku nurków z takimi lokalizatorami, to wyobrażam sobie instruktora, który po prostu stoi na wodzie i patrzy, co jego ekipa robi pod wodą i musi tam z nimi być! Zwłaszcza jak musi ogarnąć 6 egzaminów, 6 nurków czy coś takiego. 

DP: Tak, advance’a, nawigację…

Zwłaszcza nawigację! Ona powinna się sama sprawdzić! Idź ponurkuj, a potem zczytam z komputera, czy zrobiłeś to dobrze. Automatyczny egzamin. Brzmi ciekawie! Czy może to też będzie dobre narzędzie dla szkół nurkowych?

JW: To pojawiało się w naszych głowach, żeby znaleźć pole do współpracy ze szkołami nurkowymi. Póki co jest to temat, który odkładamy na później. Mamy inne obszary, na których chcemy się skupiać. Mam takie wrażenie, że jest bardzo dużo zastosowań samego lokalizatora, na które po prostu jeszcze nie wpadliśmy i ta technologia jest dla nas trochę kluczem. 

Ktoś kiedyś wymyślił lokalizację, połączył to ze smartfonem i mieliśmy gry w pokemony przecież. Zbieranie pokemonów pod wodą, grywalizacja nurków, zaczyna się to fajnie rozbudowywać. A temat, który mnie bardzo interesuje to bezpieczeństwo. 

Jest dużo wypadków nurkowych i szukamy często nurka, gdzie on skończył swoje nurkowanie, żeby go złapać – czy tutaj Wasze urządzenie może w tym pomóc?

JW: Myślę, że to jest dla nas bardzo ważny temat, ponieważ taka jest dokładnie geneza naszego projektu. Chcieliśmy ratować nurków i sprawić, aby nie rozdzielali się z partnerem. Wszystkie nasze prezentacje, wszystkie nasze historie opierały się właśnie na tym momencie, kiedy oglądamy ten podwodny świat. Wrak statku, odwracamy się i naszego partnera już z nami nie ma. I chcieliśmy walczyć z tymi sytuacjami, aby one przede wszystkim nie następowały, a jeżeli się takie pojawią, to nurek przede wszystkim może wysłać sygnał SOS. W tym późniejszym module będzie miał też lokalizację swojego kompana pod wodą na komputerze nurkowym. Chcemy również informować o tym, że jeżeli nurek nie będzie się ruszał przez określony czas, to po prostu będziemy informowali o potencjalnym zagrożeniu. 

O, z tym że nie rusza się przez jakiś czas to jest dobre, bo pamiętam, jak ja żeglowałem sobie w Norwegii ze znajomymi, pokazywaliśmy żonie kolegi jak można śledzić przez internet na stronie Marine Traffic, jak pływamy. To jak tylko zobaczyła, że jacht się zatrzymywał na jakieś 10 minut w punkcie, to dzwoniła, czy wszystko jest okej. Czy żyjemy. Akurat wtedy łowiliśmy dorsze, ale to jest naprawdę fajne, bo już sobie wyobrażam, że idąc nurkować, ktoś, kto nie nurkuje może być na powierzchni, patrzeć w aplikację i nawet on wezwać pomoc, jeśli zobaczy, że faktycznie nie wracam. 

JW: Słyszeliśmy o takiej sytuacji, od jednej z osób, która kiedyś doradzała nam w tematach biznesowych, że po prostu odłączył się i wypłynął, nie widział łodzi, był praktycznie na środku morza i pojawił się problem, bo ani łódź nie wiedziała, gdzie on jest, ani on nie wiedział, gdzie jest łódź przez jakąś chwilę. Fale też mogą być wyższe. 

DP: Nie miał wtedy powietrza, musiał się utrzymać na powierzchni. 

I jeszcze nie miał pewnie bojki. 

DP: Tak – to była dla nas idealna sytuacja do opisywania. Ale też chciałem się troszeczkę odnieść do tego bezpieczeństwa, bo fajnie Jakub wytłumaczył. Ale też w tym momencie to nie jest główny ficzer naszego całego systemu, na którym się najbardziej skupiamy. Z tego względu, że rzeczywiście te wypadki są, ale nie jest ich tak stosunkowo dużo, jak porównując do innych sportów czy dziedzin życia. 

Oczywiście, my chcemy dawać tę dodatkową możliwość, że tak jak powiedział Kuba, mamy ten sygnał SOS czy sprawdzanie tej lokalizacji w czasie rzeczywistym z góry, co jest bardzo fajnym dodatkiem, ale jednak bardziej chcemy się skupić na tej przyjemności z nurkowania, bo to jednak na tym nam najbardziej zależy i właściwie nurkom też. 

JW: Ta motywacja, którą odkryliśmy troszeczkę, bo wielokrotnie się biliśmy z myślami. Czy nurkowie wolą zwiedzać podwodny świat czy jednak boją się nurkować? I każdy idzie pod wodę po to, by przeżyć swoją przygodę. 

Prawda, ale faktycznie ten ficzer bezpieczeństwa, ten guzik alarmowy to jest coś, co też może przekonywać też bazy nurkowe. Że nie zamkniemy bazy nurkowej na trzy dni, bo szukamy nurka, tylko on tam po prostu jest. 

JW: To nie jest na pewno coś, z czego chcemy rezygnować. To jest dla nas tez core’owa część naszego projektu. 

Jak już będzie transmisja dwustronna, to już naprawdę wyobrażam sobie, że to bajeczne rozwiązanie. Czyli teraz jesteście na etapie R&D i szukania sponsorów, inwestorów, którzy zainwestują w pomysł, projekt, żeby go bardziej rozwinąć? 

JW: Myślę, że to jest dla nas bardzo ważny moment przede wszystkim pod tym kątem, że chcemy się zająć tym na pełny etat i robić tylko to, bo coraz częściej widzimy, że moglibyśmy pracować po 8, 10, 12 godzin dziennie, a i tak tego czasu nam brakuje, żeby to rozwinąć i przeanalizować jak należy. I taka praca po prostu pozwoli temu projektowi żyć. 

Nie tylko nasza praca, ale też naszego zespołu, który tak samo pracuje po godzinach już od dwóch, trzech lat, to jednak wymagało dużo motywacji. Myślę, że po prostu praca normalna sporo nam ułatwi, także w tym momencie rozważamy pozyskanie grantu, pozyskanie inwestora, przygotowujemy się, robimy kilkuletnie plany, analizy, to co chcemy dostarczyć, dowieźć i staramy się po prostu przygotować pod każdym aspektem. 

Czy duży jest zespół?

JW: Zespół to jest 5 osób. W tym momencie jestem to ja z Damianem – staramy się zarządzać tą częścią. Odpowiadam za warstwie marketingowo-wizualną, projektowanie aplikacji. Damian część programistyczna, ale ta od hard warezu oraz wspiera właśnie bardzo pod kątem project managerstwa. 

Mamy Radka – naszego zespołowego Tony’ego Starka, który siedzi cały czas w garażu i z różnym kosmicznym sprzętem zawsze bagażnik pełen różnych mierników na testy. Mamy jeszcze Łukasza, który jest naszym Android developerem i Michała, który odpowiada za infrastrukturę chmurową, całą logikę backendową i po prostu spięcie tego wszystkiego po stronie kodu. 

Okej. Mam jeszcze pytanie, które mi się nasunęło: jak w ogóle wyglądały pierwsze testy takiego urządzenia? Jak sprawdzić to, gdzie nurek jest pod wodą, który nie komunikuje się z urządzeniem na zewnątrz. To było co chwilę: zanurzam się, wynurzam, zanurzam, wynurzam i raportuję?

JW: Popukaj w bojkę, tak. Widać sygnał. 

Przede wszystkim testy związane z małymi krokami. Testowaliśmy czy widzimy sygnał na początku, czy to w ogóle wysyła się na jakieś bliskiej. Czy możemy zrobić 5% odchylenia, czy już 15%. 

DP: Tak, tutaj bardzo dużo różnych testów, jeżeli chodzi o ten sygnał ultradźwiękowy. Czyli na początku samo wysłanie, odebranie sygnału z bliższej, dalszej odległości. Głębokość nie ma żadnego znaczenia, bo czy to będziemy robić w poziomie czy w pionie, no to liczy się woda, to środowisko. 

Oczywiście, zanurzaliśmy to na głębokość pół, metr, dwa, bo takie mieliśmy też możliwości, ale to bardziej po to, żeby zobaczyć jak ten sygnał się rozchodzi, czy nie tracimy go itd. 

Gdy mamy już bardziej stabilny sygnał, to skupiamy się na tej lokalizacji, czyli już bardziej obliczaniu tego położenia nurka, więc to jest ten moment. 

A co z takim lokalizatorem jak przyjdzie lód? 

JW: Okej, myślę, że przerębel jest dobrą opcją, natomiast czy sygnał będzie się odbijał? Tak. 

DP: To na pewno. 

Czy tu nie będzie jakichś problemów? Bo rozumiem, że testowaliście wcześniej?

DP: Tak, jeżeli chodzi w ogóle o dźwięki, czyli falę mechaniczną, to odbicia to jest jeden z większych w ogóle problemów, z którymi oczywiście się borykamy. 

Jak w żeglarstwie! Gdyby nie wiatr i woda, to by było super! 

DP: Tak, dokładnie! To jest już kwestia dobrej filtracji, wzmocnienia sygnału, przetworzenia go, żeby rozpoznać, który sygnał to jest ten właściwy. Bardzo dużo obróbki tego konkretnego sygnału. 

JW: I mamy świadomość, że na przykład jaskinie czy tego typu miejsca nie są najbardziej sprzyjającym środowiskiem. 

To było moje kolejne pytanie. 

JW: Niestety, nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania pod kątem potrzeb nurka i mamy tego świadomość. Interesuje nas to nurkowanie rekreacyjne i na tym się skupiamy bardzo mocno. 

Czyli tak samo przepłynięcie przez jakiś mały wrak może powodować już problemy? 

DP: Jeśli chodzi o przepływanie, jesteśmy w stanie złapać moment wejścia, wyjścia, więc jest to jakaś opcja, jeśli się sygnał jakąś luką przebije. Możliwości są – też często pływamy dookoła wraku – różne mamy wraki. W lepszym, gorszym stanie. Łatwiej, gorzej dostępne. Możliwości jest dużo, ale tak naprawdę w tym momencie najważniejsze dla nas jest to, żeby w ogóle cały system działał od A do Z i teraz skupiamy się na tych testach end to end, czyli od nadajnika do aplikacji. 

JW: Chcemy po prostu w końcu zobaczyć nurka na smartfonie na mapie. To jest nasz cel. 

A czy potrzebujecie może testerów? Kogoś, kto założy taki nadajnik i będzie pływał i testował? 

JW: Myślę, że jak najbardziej. To jest moment, który nas czeka oby w te wakacje i będziemy starali się to wszystko przetestować. Chcemy sprawdzić, aby ten sprzęt był na tyle hermetyczny, żeby dało się go komuś też dać, żeby mógł po prostu z nim popływać. To jeszcze chwilowo nie jest ten etap – sprzęt jest bardzo na etapie proof of concept. Ale na pewno ten moment nadejdzie już niedługo. 

To ja, powiem szczerze, jestem bardzo ciekawy i chciałbym potestować! Też jestem fanem, gadżeciarzem, tam za kamerą stoi drugi. 

DP: Na pewno będziemy w kontakcie! 

Mnie to po prostu rajcuje! Wychodzę sobie z wody i jakieś wykresiki widzę i jeszcze lokalizację, gdzie byłem i co robiłem. Gdzie maskę zgubiłem. 

JW: Tak, na pewno przed nami jest bardzo dużo takich testów z nurkami, więc na pewno będziemy tutaj się do Was w tej kwestii odzywać. Wiadomo – oprócz samych testów czy to działa czy nie, lepiej, gorzej, no to jest dużo tez testów użyteczności tego. Gdzie zamontujemy nadajnik czy to jest dobry materiał, czy to jest w dobrym miejscu, jakie jest ułożenie nurka pod wodą, żeby ten sygnał dobrze się rozkładał. Jest bardzo dużo testów produktowych!

Nie pomyślałem, że złe ułożenie nadajnika może powodować, że ta fala się odbija od samego nurka tak naprawdę! 

JW: Tak. Liczymy na to, że nurek jest jednak na tyle zwrotny, że nawet jeśli zasłoni na chwilę, to chwilę później ten sygnał będzie odsłonięty, więc tak naprawdę zachowamy tę ciągłość. 

Nadajnik na czubku głowy przymocowany gdzieś do maski? Z taką antenką?

JW: Myślę, że na pewno moglibyśmy wtedy powiedzieć, że przyszłość jest dziś. 

DP: Znaczy może to jest jakaś jedna możliwość pójścia w tym kierunku, ponieważ już mamy komputery nurkowe na maskę. Też nawet myśleliśmy, by pójść w tym kierunku, ponieważ chcemy i tak z komputerami nurkowymi się łączyć, który będzie interfejsem naszych danych pod wodą. Ale to też jest temat przyszłościowy. 

JW: Myślę, że jeżeli w przyszłości będziemy mogli powiedzieć z czystym sumieniem, że nawigujemy na masce do nurkowania, to będzie naprawdę duży przełom. 

Brzmi to naprawdę super tak jak w niektórych filmach! Rozumiem, że teraz najlepsze umiejscowienie to gdzieś na butli po prostu? 

DP: Tak. 

A co z sidemountem?

DP: To już jest kwestia dopasowania się do różnych warunków pod wodą, ale tak jak mówiliśmy – testy, testy, testy. 

JW: Póki co trytytki są bardzo uniwersalne. 

Dzięki trytytkom zbudowano świat tak naprawdę! Jasne, super. Naprawdę bardzo mi się podoba ten projekt – wierzę w niego. Mam nadzieję, że znajdą się inni fani tego projektu i Was wspomogą. Być może jakieś bazy nurkowe, być może baseny nurkowe, w których w takich fajnych warunkach można testować, a są duże głębokości. 

Jest też tam, gdzie się podbijał ten sygnał, także życzę Wam naprawdę sukcesów i jakiegoś dobrego inwestora, który wspomoże ten projekt, bo chciałbym mieć taki lokalizator nurkowy, który łączy się przez internet i wysyła do domu informację, gdzie jestem pod wodą. 

JW: My również liczymy, że to wszystko, o czym mówisz uda się jak najbardziej zrealizować! 

Do czerwca następnego roku. 

DP: Miejmy nadzieję, że tak! 

JW: Zawsze za pół roku, zawsze do czerwca. 

Kiedy bierzesz ślub? W sobotę. 

DP: Dokładnie! Dzięki wielkie. 

Dzięki, dzięki! I do usłyszenia, do zobaczenia! 

DP: Do zobaczenia!