Nurkowanie bez uprawnień – czy to legalne? – Michał Walaszek
Jeżeli zastanawiam się, czy do nurkowania potrzebne są uprawnienia lub licencje, to ten odcinek jest właśnie dla Ciebie. Przybliżymy temat nurkowania z punktu widzenia prawa z adwokatem Michałem Walaszkiem. Omówimy takie tematy jak: odpowiedzialność karna czy cywilna w nurkowaniu, wymogi prawne, rozporządzenia i inne tematy, które mnie nurtują od jakiegoś czasu. Zapraszam do wysłuchania odcinka.
Obejrzyj odcinek
Przeczytaj podcast
Cześć, Michał!
Cześć, witam!
Cześć, słuchaj – zawsze nurkom zadaję pytanie, gdzie ostatnio nurkowali. Wiem, że Ty nie nurkujesz, ale może chciałbyś zacząć? Co o tym myślisz?
Proponowano mi to, natomiast na razie mam tyle planów, których nie mogę zrealizować z uwagi na życie zawodowe i brak czasu na życie prywatne, że odkładam to. Jak wrócę do snowboardu, żeglarstwa, piłki nożnej, tenisa, jeszcze kiedyś może tego golfa znowu ruszę, to pomyślę o nurkowaniu.
Na polach golfowych są jakieś jeziorka, to przy okazji można byłoby dać nura!
No, zobaczymy!
Mam do Ciebie pytanie. Zajmujesz się ogólnie prawem – kiedy ja zdawałem licencję, uprawnienia nurkowe, zacząłem sobie szukać w internecie, czy jest jakieś umocowanie prawne w naszym kraju. Żeby prowadzić samochód, potrzebujesz prawa jazdy, żeby pilotować samolot – licencja, żeby żeglować – patent jest potrzebny. Zdajesz ministerstwa – nawet w Urzędzie Komunikacji Elektronicznej zdajesz takie rządowe dokumenty.
Jak to jest z nurkowaniem? Czy jest jakieś rozporządzenie, ustawa, która mówi, że mogę nurkować, czy jest to raczej wolna amerykanka i już? Wchodzę do wody i sobie nurkuję?
Przygotowując się do tej rozmowy wyszukiwałem aktów prawnych. Na początku jak usłyszałem, o czym mam rozmawiać byłem trochę przerażony, ponieważ w Polsce jest nadprodukcja aktów prawnych. Myślałem, że będzie trochę jak na egzamin!
800 stron Nowego Ładu, tak?
Tak, zobaczymy co to będzie!
Zacząłem szukać i byłem zaskoczony – z jednej strony pozytywnie, bo mniej roboty, z drugiej trochę przerażony. Znalazłem dwa rozporządzenia. Oba już nie obowiązują. Okazuje się, że nie – nie ma żadnej regulacji dotyczącej nurkowania w Polsce. One trochę taką wolną amerykankę – jak masz odwagę i chcesz zaryzykować, to proszę bardzo.
No tak, bo na wielu stronach nurkowych widziałem właśnie odwołania do jakichś rozporządzeń i one są chyba z dwóch różnych lat. I one już nie obowiązują.
Było rozporządzenie z 2002 roku, jak je sobie przygotowywałem to wyszło mi, że ma 6 stron A4 objętości i było wydane na podstawie ustawy o kulturze fizycznej. Masz rozporządzenie, zawsze musi być wydawane na podstawie ustawy.
Było to rozporządzenie, ono obowiązywało do bodajże 2005 roku – tutaj właśnie jakaś wyrwa mi się pojawiła, ale w 2006 roku wydano kolejne. Tym razem na dwie strony i jak się domyślamy, w jakim kierunku to idzie…
W kierunku usunięcia.
Tak. Obowiązywało sobie od tego 2006 roku również na podstawie ustawy o kulturze fizycznej z 1996. Ta ustawa została w zdecydowanej części uchylona, ostał się z niej tylko jeden artykuł. Zastąpiła ją ustawa o sporcie z 2010 roku. Ta ustawa nie wprowadziła już odpowiednika art. 53, czyli tego umocowania do tego rozporządzenia. Tak naprawdę na ten temat nie ma nic. Po prostu – weszła nowa ustawa dotycząca tego wszystkiego, nie pokuszono się o to, żeby zobowiązać radę ministrów czy jakiegoś poszczególnego ministra do tego, żeby coś zrobił w kierunku zapewnienia bezpieczeństwa i tak to sobie funkcjonuje.
Czyli tak naprawdę czy mamy jakąś licencję jakiejś prywatnej organizacji czy nie, wolno mi iść pod wodę nie mając de facto żadnych uprawnień.
Tak by się tutaj wydawało – tak może stwierdzić. Nie znalazłem żadnych przeciwwskazań. Nie znalazłem niczego, co by nadawało uprawnienia do nurkowania. Nie ma odpowiednika prawa jazdy, patentu żeglarskiego. Chociaż ten patent wyznaczał też pewien standard. Kiedyś wymagany był na każdy jacht, który jak spojrzysz, to masz ochotę nazwać jachtem, a nie łupiną.
Nagle okazuje się, że od ładnych kilku lat, jachty – bodajże do 7,5 m długości można prowadzić bez żadnych uprawnień. Taki jacht 7,5 m to jest jacht, na którym 6 osób się całkiem wygodnie prześpi, ugotuje obiad, popływa sobie, pobawi się. Wygląda to imponująco. To są jachty, których na Mazurach jest najwięcej, a przynajmniej było jeszcze kilka lat temu.
Okazuje się, że takim pływającym domkiem możesz po prostu wsiąść i popłynąć, jak ktoś Ci go wyda.
Czyli tak naprawdę idę sobie nurkować, nie ma żadnych regulacji prawnych. Już nie mówimy o bezpieczeństwie, wyszkoleniu, ale nie ma umocowania prawnego, czyli też nie ma jakiejś policji, która mnie wyciągnie z wody i sprawdzi, czy mam uprawnienia.
Podobnie jak to jest z kartą wędkarską, tak? Nie masz uprawnień do wędkowania na akwenie, przychodzi policja i może ci wystawić mandat, tak?
Tak, chociaż ta karta wędkarska – ona co prawda z tego, co kojarzę związana jest ze zdaniem pewnych egzaminów, ale to mówimy o karcie wędkarskiej na dane akweny. Bo dla porównania, na innych akwenach, też nie prywatnych, ale chyba nie należących do wód polskich – jak się interesowałem, tak mi wychodziło – tam nie musi być karty wędkarskiej potwierdzającej nie tylko to, że zapłaciłeś, ale to, że masz jakąś wiedzę, tylko możesz mieć po prostu kupione w sklepie pozwolenie na dane akweny i sobie idziesz, wędkujesz. W sumie co złowisz to Twoje, czy to pod ochroną czy nie. Przecież nie masz pojęcia, bo zapłaciłeś za pozwolenie na wędkowanie, nie wymagajmy cudów!
Jasne. Teraz tak – idę sobie nurkować do jakiejś bazy nurkowej. Jest to obiekt przystosowany do nurkowania, mamy tam butlę do wypożyczenia, często sprzęt, jakieś przeszkody podwodne lub coś do zwiedzania, platformy itd. Nie zawsze właściciele tych obiektów sprawdzają, czy ja w ogóle mam jakieś licencje, uprawnienia nurkowe. Po prostu chcę sprzęt, płacę, dostaję, idę pod wodę.
Oczywiście mogą zdarzyć się jakieś wypadki – czy w takich okolicznościach baza nurkowa odpowiada za to, że wpuściła na przykład na swój teren nurka, który nie ma licencji jakiejś instytucji nurkowej, czy znowuż to w polskim prawie nie ma to znaczenia?
Moim zdaniem to nie ma znaczenia. Skoro nie mamy licencji, to nie może jej wymagać. Natomiast odpowiedzialność za to, co się stanie, jak zadawałeś pytanie to szukałem od razu przykładu, bo lubię nad tym pracować. Takim przykładem jest dla mnie rower miejski, wypożyczany poprzez aplikację, a także carsharing!
Wracając do uprawnień. Przy carsharingu, jak instalujesz aplikację, to pamiętam, że musisz zrobić zdjęcie prawa jazdy, bo jest wymagane, mogą to sprawdzić. Bez tego nie pojedziesz tym samochodem. Ale jak chcesz skorzystać z roweru miejskiego, to tutaj tak naprawdę ściągasz apkę, bierzesz rower i jedziesz, bo każdy może pojechać na tym rowerze. Zwłaszcza że są takiej wielkości, że przedszkolak nie da rady.
W sumie mogę sam wypożyczyć rower i dać go komuś innemu! W sumie tak samo jest z carsharingiem!
Tak, ale tutaj wchodzimy w określone przepisy, jak uczciwie traktujesz wypożyczającego. Ale teraz dochodzimy do drugiej kwestii, która właśnie przyszła mi do głowy. To, że wypożyczysz samochód czy rower i wypijesz sobie piwko, i pojedziesz, to nie możemy wymagać od dostawcy tej usługi, żeby odpowiadał za to, że Ty jechałeś pijany! Tak samo jest tutaj. To, że weźmiesz i popłyniesz, a nie umiesz – tak jak z resztą na rowerze, bo tutaj też – pojedziesz, nie umiesz jeździć, wywalisz się i trudno, żeby ta firma, która Ci udostępniła rower odpowiadała za Twoje poobijane kolana. Z nurkowaniem jest moim zdaniem podobnie, niestety – chociaż tutaj skala niebezpieczeństw z tego, co wiem, jest nieporównywalna.
Pamiętam, że opowiadaliście mi kiedyś, że kwestia wypuszczenia powietrza z płuc jak się wynurzamy i tego typu rzeczy.
Tak, jest dużo procedur, których dowiadujesz się na szkoleniu.
Teoretycznie nie wiedząc tego mogłem iść i sobie ponurkować.
Pomimo tej skali niebezpieczeństwa nie sprawdzamy, bo nie ma czego. Nie można wymagać, żeby ktoś odpowiadał – no obrazowo, za naszą głupotę, bo to tylko tak mogę nazwać.
Czyli jeżeli dojdzie do wypadku, to tak naprawdę jest to traktowane, jak zwykły wypadek „przewróciłem się na ulicy”. To nie jest coś takiego, że jechałem bez uprawnień samochodem.
Tak. I też jeszcze jedna rzecz – bo wydaje mi się, że ty kupujesz sprzęt do nurkowania, też nikt nie sprawdza, czy masz uprawnienia.
Kompletnie nie.
Możesz wypożyczyć, a możesz kupić. Teraz kupujesz, idziesz, toniesz wybuchasz, cokolwiek – i zakładam, że za łatwo się pod wodą nie połamiesz…
Ale przed wejściem do wody mogę.
Trudno, żeby rodzina pozywała producenta sprzętu. Za to, że miałeś ułańską fantazję.
Okej, broni nie kupię bez licencji, ale specjalistyczny sprzęt do nurkowy tak.
No legalnie czy nie, tak.
Legalnie raczej nie.
Z bronią były pomysły, żeby pozywać jej producentów, chociaż to głównie w Stanach. Tam prawo dla prawników to jest po prostu przepiękną rzecz. Dla każdego, wszystko, żyć nie umierać!
Tak się teraz zastanawiam. Skoro mieliśmy takie rozporządzenia i one przez lata były upraszczane aż zostały usunięte – dlaczego tak mogło się stać? Co to spowodowało, że taka ustawa została usunięta? Czy to jakieś uwalnianie zawodów czy to był zbędny akt prawny, który być może nie był nigdy respektowany, sprawdzany, nie było organów ścigania, które sprawdzały, że ktoś przekroczył jakieś uprawnienia w nurkowaniu?
Ciężko mi powiedzieć, patrząc na to, że mówimy o 2006 roku, kiedy to było wydawane, czyli to było 15 lat temu.
Pierwsza wersji jest chyba z 2002.
Tak, nie ukrywam, że z uwagi na swój wiek wtedy się nie do końca interesowałem tym, jak te akty prawne – przynajmniej takie były uchwalane i dlaczego. Z tego, co pamiętam, to mnie prawo konstytucyjne zajmowało na egzaminy. To były podstawy.
Natomiast nie chciałbym uderzać w takie mało wygodne tematy, natomiast rzeczywiście u nas kultura tworzenia prawa jest moim zdaniem na niskim poziomie. Często prawodawca, legislator skupia się na tym, co jest nieistotne, pomija to, co jest istotne plus prawo zaczyna być traktowane dość mocno populistycznie. Ono jest pisane na kolanie, żeby się spodobało albo jest napisane, bo wcześniej zapomniano – lex Trynkiewicz niech będzie tutaj przykładem. Napisane na szybko, przez tyle lat jakoś nikt nie miał ochoty się tym zająć.
Pytałeś, dlaczego tak się stało? Ciężko mi powiedzieć. Może po prostu stwierdzono, że jednak zdamy się na zdrowy rozsądek.
Prywatne organizacje, które szkolą.
Tak, może to, że tutaj jednak ktoś będzie starał się wpływać na osoby. A może po prostu było dużo uwolnień, zresztą uwolniono zawód prawniczy, uwolniono przy okazji zmiany tych ustaw, z tego, co kojarzę, uwolniono zawód trenera sportowo. Stwierdzono, że po co! Akurat warto wyjść naprzeciw oczekiwaniom prawników i trochę zrezygnujmy z nadmiernej legislatury.
8 dodatkowych stron to dużo, teraz jest prościej.
Tak.
Czyli jeżeli nie mamy takiej licencji prawnej, z tego, co się dowiedziałem i mówię – nurkowanie to raczej jest sport partnerski. Powinno się nurkować przynajmniej te dwie osoby, dla bezpieczeństwa.
Też są takie osoby, co nurkują samodzielnie, ale załóżmy, że nurkuję z kolegą. Doszło do jakiegoś wypadku czy po prostu incydentu. Nie wiem, czy to z mojego czy jego niedopatrzenia coś się stało. Czy ja mogę w jakikolwiek sposób, na podstawie kodeksu cywilnego rościć prawa do jakiegoś odszkodowania, że to mój partner, z którym nurkuję czegoś nie dopilnował, nie dopatrzył i na przykład doszło do wypadku?
To nie jest prosta kwestia, dlatego że – trochę humorystycznie zaczynając, chociaż temat nie jest śmieszny – jak nie spiszecie sobie żadnej umowy kto ma jakie obowiązki…
Przed nurkowaniem?
Tak. Po prostu ich nie ma, tak bym powiedział. Tutaj bardziej na jakimś zwyczaju, chociaż zwyczaj nie jest źródłem prawa, ale na tym zwyczaju należałoby się oprzeć. Natomiast poszedłbym w innym kierunku. Co to asekuracji, wydaje mi się, że nie ma takich wymagań prawnych. Ale – specjalnie sobie otworzyłem, żeby przeczytać wprost.
„Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech”. To jest art. 162 Kodeksu Karnego, który możemy przenieść właśnie na nurkowanie. Jeżeli widzisz, że coś się dzieje i powiesz „trudno” no to możesz odpowiadać tutaj właśnie za popełnienie przestępstwa.
Czyli tak jak w udzieleniu pierwszej pomocy przy wypadku samochodowym, drogowym dokładnie.
Tak, w wielu momentach tak. Po prostu wychodząc od strony i moralnej, i zdrowego rozsądku, bo tutaj powinniśmy szukać źródeł prawa. Po prostu, jak możesz komuś pomóc, to by wypadało to zrobić. Nie można kogoś, komu – tak jak już ustaliliśmy, nie jestem fachowcem, ale zakładam, że widzisz, że mu się jakaś rurka odczepiła z tyłu, gdzie nie może sięgnąć ręką, a ty możesz podpłynąć i mu ją wepchnąć, to nie możesz tego zaniechać.
To dziecko podejrzewam, że będzie wiedziało, jeżeli nie, to powinniśmy zainteresować się żywiej jego wychowaniem.
To są takie proste rzeczy. Natomiast wracając do tych pierwszych rzeczy – skoro nie mamy żadnych uregulowań co do nurkowania, no to nie możemy tutaj pewnych rzeczy wymagać. Żeby było też ciekawie, właśnie to drugie rozporządzenie, o którym mówiliśmy miało bardzo dobrą nazwę. Pierwsze to było w sprawie uprawiania płetwonurkowania, ale drugie to już było w sprawie zasad bezpieczeństwa przy uprawianiu płetwonurkowania.
Wiadomo, że te zasady są potrzebne – i tutaj mogliśmy szukać pewnych rzeczy. Nie ma to nie ma.
Czyli mamy teraz jakieś prawa ogólne, takie jak udzielenie pierwszej pomocy.
Tak, tutaj możemy szukać.
O ile to nie zagraża oczywiście mojemu bezpieczeństwu.
Nie możemy wymagać od nikogo poza określonymi rzeczami w prawie. Są sytuacje, kiedy tego można wymagać, ale przy takim ogólnym podejściu nie wymagamy od zwykłego, szarego obywatela, żeby stracił życie ratując kogo innego. No nie.
Czyli zwykła, klasyczna pierwsza pomoc, zachowanie swojego bezpieczeństwa, a potem pomoc poszkodowanemu.
Bo to jest rodzaj pierwszej pomocy też wymagające pewnej wiedzy, zdolności manualnej. Innej niż przy tej pierwszej pomocy klasycznej typu układanie w pozycji bocznej ustalonej, masaż serca itd.
Potoczna nazwa – pierwsza pomoc – by tutaj wchodziła. Jesteś pierwszym, który może udzielić tej pomocy. No zrób to!
Powiedz mi tak, skoro mówimy o tych wypadkach – nasuwa mi się takie pytanie. Jeżeli dojdzie do wypadku morskiego, to mamy Polską Komisję Badań Wypadków Morskich, jeśli dojdzie do wypadku lotniczego mamy odpowiednią, polską komisję badań wypadków lotniczych. A jeżeli dojdzie do takiego wypadku nurkowego, to tak naprawdę nie mamy żadnej komisji, która zbada wypadek poza policją i prokuraturą później, jeśli dojdzie do wypadku śmiertelnego?
Powiem szczerze, że tak bym obstawił. 100% pewności nie chciałbym, bo mogą być jakieś wydziały, odłamy, coś takiego. Natomiast sama taka służba mi nie przychodzi. Raczej bym się spodziewał tutaj po prostu udziału prokuratury.
Czyli traktowanie jak zwykły wypadek komunikacyjny czy…
Też inaczej – prokurator będzie działał, jeśli będziemy mieli jakieś podejrzenie, że doszło do przestępstwa. Jeśli takiego podejrzenia by żadnego nie było, to też ten prokurator może okazać się zbędny, chociaż myślę, że w wielu momentach na wszelki wypadek będzie tak, że się po prostu pojawi aż do momentu wyeliminowania konieczności jego udziału w sprawie.
Aha, okej.
Tak bym obstawiał, ponieważ zazwyczaj tak to też wygląda. Jeżeli jest znajdowane jakieś ciało, już nie mówiąc o akwenach wodnych, tylko po prostu ciało – jeżeli jest jakiekolwiek niebezpieczeństwo, że nie był to zgon naturalny, tylko był udział innych osób…
Zwłaszcza jak nurkujemy w dwie osoby.
To mamy tutaj ten początek, kiedy trzeba sprawdzić, czy nie doszło po prostu do popełnienia przestępstwa. Nieudzielenie pomocy to jest jedna rzecz, a niebezpieczna zabawa – może intencjonalna w bliskości wężyków kolegi też jest możliwa…
Bo to w sumie ja mogłem ten wężyk wyjąć.
Dokładnie – więc to wszystko jest badane wtedy.
Jasne, super. Podsumowując – nie mamy żadnych umocowań prawnych w polskim prawie…
Właśnie przypomniało mi się – miałem powiedzieć. Mamy! Na przykład, jest rozporządzenie, które mówi, że nie za bardzo można nurkować na wrakach okrętów, gdzie są ciała.
To tak.
Takie są, że rzeczywiście. Tam, gdzie są te ciała, że po pierwsze myślę, żeby nie bezcześcić, dwa – to też dotyczy pewnie miejsc, gdzie jest po prostu niebezpiecznie. Bo właśnie dane akweny wodne mogą same dla siebie wprowadzić jakieś tam regulacje. To przecież takie polskie, lazurowe wybrzeże. Tam woda parzy? Coś takiego.
To jest bardzo chemiczny akwen.
Dokładnie, tak. Tam można wprowadzić, że tam nie nurkujemy, bo nie nurkujemy.
Ale pewnie też nie pływamy, nie jeździmy na nartach wodnych.
Tak, ale to jest kwestia administrowania tym akwenem, po prostu. Czyli nie że samo nurkowanie, tylko w ogóle wyłączenie z użytku.
A teraz czy słyszałeś może o jakimś prawie europejskim, w Unii Europejskiej czy w innych krajach są jakieś państwowe licencję nurkowe?
Powiem szczerze – nie mam za bardzo takiego dostępu do aktów prawnych w innych krajach. Obchodząc ten problem – no bo chciałem też właśnie poszukać, to użyłem najpopularniejszego diagnosty, lekarza i prawnika na świecie, czyli Wujka G.
Wpisując „uprawnienia” i „nurkowanie”, 10 pierwszych wyników dotyczy Chorwacji. Trzy są sponsorowane z jakimiś wycieczkami zazwyczaj. Natomiast tak – prawo unijne ogólnie jest naszym prawem wewnętrznym, też. To jest dyskusyjny temat, co prawda, ale jednak należałoby to tak traktować. To jest prawo, którym jesteśmy związani. Mamy oczywiście te akty, które są bezpośrednio obowiązujące, pośrednio. Natomiast, gdyby był jakiś taki akt nakładający na Polskę, obowiązek wprowadzenia ustaw, no to musielibyśmy to zrobić.
Jasne, jasne.
Tego nie znalazłem. Szukałem – nie znalazłem. Mam nadzieję, że tutaj się nie mylę, ponieważ aktów prawa unijnego jest zdecydowanie więcej niż polskich, natomiast tak jak mówię – nie dotarłem do czegoś takiego.
Pewnie jest podobnie jak w naszym kraju – tak, że są organizacje, instytucje jakieś prywatne, które mają licencję.
Prywatne i państwowe. Bo mamy przecież Polski Związek Płetwonurkowania, tak się nazywa?
Nawet nie wiem! Być może.
Jest coś takiego. Patrzyłem. W każdym razie są pewne sporty, które zgodnie właśnie z ta ustawą o sporcie są regulowane. W ramach tych sportów mogą być tworzone polskie związki sportowe. Polski Związek Piłki Nożnej, Siatkówki, Narciarstwa itd. Nurkowanie też widziałem, że coś takiego było.
Taki Związek ma pewnego rodzaju monopol na organizowanie pewnego rodzaju wydarzeń sportowych, to oni tylko to mgr robić, mają swoje regulaminy itd. I w ramach takiego Związku również są regulowane tytuły zawodowe w sporcie, przez tę ustawę o sporcie. Tylko w tym zakresie. Zgodnie z tą ustawą trenerem, ale w takiej organizacji, co jest istotne, może być osoba, która ukończyła 18 lat, posiada co najmniej wykształcenie średnie lub średnie branżowe, wiedzę, doświadczenie, umiejętności niezbędne do wykonywania zadań trenera lub instruktora sportu i nie była skazana prawomocnym wyrokiem za określone przestępstwa.
Co jest istotne – czy mówimy o takim związku sportowym czy też jakiejś innej organizacji, ale nie mającej statusu Polskiego Związku, to jednak to będą – tak należy to traktować, moim zdaniem, tylko wewnętrzne uprawnienia.
Okej.
Nie zrobisz tego, nie możesz tytułować się trenerem tej organizacji. Tylko jest to tak świetnie zrobione – właśnie, na czym polega paradoks. Że nie mogąc się tytułować tym trenerem, nie znaczy, że nie możesz wykonywać zawodu tego trenera, nawet w przypadku uregulowania.
Albo przy piłce nożnej, albo przy siatkówce – nie pamiętam. Raz trafił mi się właśnie taki wyrok, chyba z sądu w Białymstoku, gdzie stwierdzono, że mimo że pan trener nie spełniał tych wymagań, o których mowa w ustawie, więc nie mógł być trenerem załóżmy, że Polskiego Związku Piłki Nożnej na danej klasie rozgrywkowej, to sąd zakwestionował niedopuszczenie go do wykonywania tej pracy, ponieważ sąd stwierdził – ustawa mówi, że nie może się tytułować ten trener. Ale to nie znaczy, że nie może pracować jako ten trener. Bo tu mamy kolejne niedopatrzenie.
W związku, z czym mamy ten tytuł, który mówi, że jesteś trenerem tego związku – i okej. Jak założymy sobie średnio opolsko-łódzki związek płetwonurkowania w czerwonym kombinezonie i oni wprowadzą licencję swojego związku, to jeżeli zdobędziesz tę licencję, to możesz mówić, że ją masz i to znaczy, że ją masz. Jesteś dumnym posiadaczem tej licencji.
Myślę, że jedyne co można powiedzieć, to jeżeli taka organizacja sobie wypracuje pewnego rodzaju status, będzie wiadomo, że zdobyć uprawnienia u niej, tak żeby ona się podpisała pod Twoimi umiejętnościami, jest ciężko.
To jakaś renoma, tak?
Tak. Dla osób, które będą zorientowane, którym będzie zależało, to będzie jakiś wyznacznik. Natomiast pod kątem formalnym dla mnie jest to po prostu tytuł.
Jasne. Teraz super mi wszystko wyjaśniłeś, także tak naprawdę nie mając żadnych rozporządzeń w polskim prawie mimo wszystko warto iść do szkoły nurkowej, nauczyć się i zdobyć tę licencję, aby bezpiecznie nurkować.
Oczywiście, że tak.
Super. Także dziękuję za rozmowę z Tobą i mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się pod wodą!
Brzmi to różnie, ale mam nadzieję, że szczęśliwie spotkamy się w okolicach wody. Bardzo miło było się spotkać i porozmawiać. Dzięki!
Nie chcesz, by ominęła Cię żadna podwodna przygoda? Zapisz się na newsletter! Co 2 tygodnie dostarczymy Ci powiadomienie o kolejnym odcinku. Od wywiadów z ekspertami, a skończywszy na szalonych relacjach z malowniczych miejsc do nurkowania!
Śledź również nasze nowe odcinki na stronie internetowej www.spodwody.pl, gdzie znajdziesz dodatkowe materiały do każdego odcinka. Na kanale YouTube obejrzysz dodatkowe wideo, filmy.
Subskrybuj nasz podcast w Twojej ulubionej aplikacji, aby nie przegapić kolejnego odcinka!
Do usłyszenia!