Jak zbudowano Projekt Kamieniołom? – Maciej Chrzanowski
Kiedy zainteresowałem się nurkowaniem i zacząłem odwiedzać pobliskie nurkowiska, zacząłem zadawać sobie pytania. Jak one powstają, jak się je buduje i kto się tym zajmuje? Czy taką bazę nurkową kupuje się w sklepie z bazami nurkowymi i instaluje na dnie akwenu? I wtedy usłyszałem o Projekcie Kamieniołom. Grupa ludzi postanowiła przerobić nieczynny kamieniołom, na ośrodek rekreacyjno-szkoleniowy dla nurków i pasjonatów przyrody. O historii i pomyśle powstania bazy nurkowej w kamieniołomie, opowie Maciek.
Obejrzyj odcinek
Przeczytaj podcast
Cześć, Maćku.
Cześć, witam.
Słuchaj, mam do ciebie takie pytanie: skąd pomysł na własną bazę nurkową? Bo to dosyć nietypowe, żeby ją posiadać i do tego jeszcze ją samodzielnie zbudować. Opowiesz mi coś na ten temat?
Ciężko chyba jednoznacznie odpowiedzieć, ale myślę sobie, że na pewno jest to powiązane z pasją. Już wcześniej, mając sposobność nurkować, zauważyłem, że zaplecze w Polsce jest takie, jakie jest. Uznałem, że fajnie byłoby, gdyby powstało coś zupełnie innego, i stąd się zaczęło szukanie pomysłu na rozwój hobby, i może na jakiś biznes w przyszłości.
Ja się też tak trochę śmieję, bo ostatnio byliśmy na basenie, na Zatoce Sportu i było tak dużo nurków, że stwierdziliśmy z kolegą, że sami też sobie zbudujemy bazę nurkową, bo tutaj jest już za ciasno.
Zapraszam do współpracy.
Powiedz mi w takim razie, od czego zaczyna się takie przedsięwzięcie. Jak zbudować taką bazę nurkową? Czy wystarczy kupić działkę z wodą, wrzucić kilka platform, jakichś wraków samochodów, coś do zwiedzania, i gotowe? Czy jest dużo papierologii związanej z budową takiego miejsca?
Nie, w gruncie rzeczy to jest takie proste, jak powiedziałeś. Tylko każdy z wymienionych punktów należy delikatnie rozwinąć. Jeśli chciałbyś kupić kamieniołom i później przekształcić go w bezpieczną bazę nurkową, w jakikolwiek sposób certyfikowaną, to musisz taki kamieniołom, który istnieje w Polsce, przede wszystkim wyłączyć spod górnictwa. To jest największy problem, bo wszystkie kamieniołomy, które znam, a które nie są użytkowane legalnie jako bazy nurkowe, nie są wyłączone spod górnictwa. I na tym polega pierwszy duży problem, związany z papierologią. Drugim problemem są to skały, z których kamieniołom jest zbudowany, czyli wyrobisko, po którym powstał ten kamieniołom. W naszym przypadku, w Polsce, najbardziej atrakcyjne są to wszystkie kamieniołomy i wyrobiska na Dolnym Śląsku, ponieważ tam są największe złoża kolorowych granitów i marmurów. Przy tych złożach najlepiej można wykrystalizować wodę. Trzecią kwestią są parametry kamieniołomu. Jeżeli chcesz przy nim pracować i nie ograniczać się dodatkową papierologią, to musi to być obiekt nieprzepływowy, który całkowicie znajduje się u ciebie i jest objęty planem zagospodarowania jako obiekt rekreacyjny.
Czyli tak naprawdę pierwszym elementem budowy jest cała biurokracja z tym związana.
Znalezienie obiektu. W pierwszej kolejności trzeba sprawdzić, czy rzeczywiście będzie można utworzyć do tego obiektu dokumentację, bo to nie jest sztuka nabyć obiekt. Sztuką jest doprowadzić wszystko do tego, żeby można było go bezpiecznie dalej rozwijać.
Długo trwa taka biurokracja z tym związana?
W moim przypadku trwało to rok.
To bardzo długo tak naprawdę.
Siedem miesięcy same papiery, potem przetarg, zakup.
I dopiero można zacząć brać się za budowę.
Tak, masz rację.
Strasznie nie lubię papierologii. Rozumiem, że jest trudna, skomplikowana i wiąże się z koniecznością odwiedzenia miliona urzędów?
Jak to papierologia. Akurat ta kwestia jest troszeczkę zbieżna z moją pracą zawodową, więc traktowałem to i jako naukę, i jako, częściowo, pracę.
To powiedz mi, skąd pomysł na taką, a nie inną lokalizację. Bo jesteś z Łodzi, tak?
Tak. W województwie łódzkim raczej nie ma takich obiektów. Interesowałem się jednym, który jest pomiędzy Szadkiem a Łaskiem. Jest to też fajne wyrobisko, dość głębokie, powyżej 20 m głębokości, po starej żwirownio-piaskowni, ale niestety, nie było tam możliwości wyklarowania wody do określonego poziomu i pojawiały się duże problemy przy różnicach pogodowych.
Czyli tak naprawdę poza odszukaniem lokalizacji i możliwością sprawdzenia, czy ona w ogóle nadaje się formalnie do przekształcenia, w obrębie dokumentacji, to jeszcze trzeba znaleźć całe otoczenie, które będzie współgrało z tym, co się buduje?
Dokładnie tak.
Czyli to jest trudne przedsięwzięcie tak naprawdę.
Fajne.
Czyli jest wyzwanie. No dobra, to jak to wyglądało w przypadku kamieniołomu? Mamy dokumentację, mamy zakupiony teren, i następnie wjeżdżają prace budowlane, tak?
Tak. Uzyskaliśmy pozwolenie przed zakupem, zrobiliśmy oczywiście tam nurki, woda sięgała do samej góry, w związku z czym głębokość była na poziomie powyżej 20 m. Nie schodziliśmy do samego dołu, ale przejrzystość wody była bardzo zadowalająca. Wydawało mi się wówczas, że była to przejrzystość porównywalna do Koparek. To był jeden z powodów, dla których zdecydowaliśmy się na tę lokalizację. Od jakich prac zaczynaliśmy? W pierwszej kolejności oczywiście od oczyszczenia. Kiedy dostaliśmy pozwolenie na czyszczenie niecki, woda w sposób naturalny sobie spłynęła z tego kamieniołomu. Tam są porobione przeciski pod skałami, sztucznie regulowane, które były wykorzystywane jeszcze podczas prac z okresu powstawania kopalni. Jak spuściliśmy wodę, tzn. jak ona sama zeszła, okazało się, że od 1994 roku (dokąd istniał stary kamieniołom i wydobycie), nic tam nie było robione. Wywieźliśmy stamtąd ponad 200 ciężarówek mułu, koparki pracowały kilka miesięcy, wywożone były śmieci z dna. Okazało się, że chłopi z okolicznych wsi zrzucali na dno jakieś niewybuchy powojenne i musieliśmy wzywać kilkukrotnie patrole saperskie. W sumie mieliśmy tam chyba 17 pocisków moździerzowych, jakąś jedną większą bombę przeciwlotniczą – taką 110 kg – jakieś pozostałości, pordzewiałe karabiny i inne rzeczy.
To naprawdę jest trochę niesamowite i niebezpieczne.
Tak, to jest niesamowite i niebezpieczne.
A spodziewałeś się w ogóle tego?
Nie. Nie przypuszczałem, że cos takiego może mieć miejsce, ale jak już zaczęliśmy i już koparka była w użyciu, to już nie można było się wycofać. Wzywaliśmy firmy specjalistyczne, które sprawdzały nam całe dno i wydobywały te wszystkie niewybuchy. Wzywane też były patrole saperskie, żeby wszystko było wywożone w sposób bezpieczny. Raz nawet była zarządzona ewakuacja, chyba Przeworna lub części Przeworna – jak ta większa bomba była znaleziona.
Czyli ona naprawdę musiała być w takim razie duża.
Tak. Z ciekawostek mogę dodać, że krążyły legendy, że w kamieniołomie żyją ryby-smoki, ważące po kilkadziesiąt kilogramów. Po spuszczeniu wody okazało się, że znaleźliśmy jednego takiego wielkiego, półtorametrowego suma, kilka szczupaków jakichś większych, i to wszystko. Albo się pozjadały te ryby, albo w ogóle ich tam nie było.
Ryby rybami, ale te bomby znalezione w trakcie budowy to naprawdę coś niesamowitego i zaskakującego.
Tak samo zaskakującą rzeczą, albo przynajmniej dającą odpowiedź na te wszystkie legendy, krążące wokół kamieniołomu, jakie opowiadali wędkarze, było odkrycie, że na dnie rośnie las, o który zaczepiały się wszystkie przynęty. Kiedy woda została spuszczona, to tam były całe choinki jak na święta porobione.
Sklep wędkarski otworzyć.
Tak.
No to nieźle. Czyli dużo prac budowlanych tak naprawdę było na samym początku.
Tak, dużo było prac budowlanych. Po spuszczeniu wody zajęliśmy się skałami. Fajne skały, czterokolorowe. Jest tam marmur biały, czerwony, niebieski i czarny. Na różnych głębokościach. Żeby go wyeksponować, zawieszaliśmy się na ścianach (oczywiście przy zachowaniu wszystkich zasad BHP), wchodziliśmy w uprzęże, myliśmy ściany. Wszystkie były czyszczone kärcherem, tak że kiedy zalaliśmy kamieniołom wodą, to najfajniejsze nurkowanie było przy skałach, rzeczywiście. Po pierwsze wizura była największa, a po drugie efekt różnorodnych kolorowych skał, odmiennych w zależności od głębokości.
Okay, a potem widziałem na Facebooku, że pojawiały się kolejne rzeczy na dnie kamieniołomu. Pojawił się tramwaj, chyba też namiot wojskowy i inne atrakcje.
Tak, pomyśleliśmy sobie, żeby zrobić sektor szkoleniowy, i zbudowaliśmy 5 platform na 5 m głębokości i po 2 platformy na 8,11 i 20 m. Takie 4 × 4 m. Stworzyliśmy imitację miasteczka z przeznaczeniem do nurkowania rekreacyjnego, do fajnych fotek, do nurkowania dla zabawy. Postawiliśmy 2 namioty wojskowe, do tego jakieś manekiny, zrobiliśmy przystanek tramwajowy, udało nam się wprowadzić tramwaj, oszlifowaliśmy go, powyjmowaliśmy szyby, żeby było bezpiecznie, i w tej chwili ten tramwaj jest wykorzystywany przez straż pożarną do ćwiczeń.
Czyli w kamieniołomie poza rekreacją można również przeprowadzać ćwiczenia? Przyjeżdżają tam jednostki, które trenują?
Cały czas trenują, i w czasie kryzysu też trenowały, natomiast były różne zawirowania, m.in. związane z covidem, kiedy to musieliśmy zaprzestać działalności, i na chwilę obecną jeszcze nie otworzyliśmy kamieniołomu dla wszystkich. Nadal trwają różne prace.
Wróćmy jeszcze do budowy. Na początku, rozumiem, kamieniołom był zalany wodą, musieliście ją pewnie wypompować.
Z początku kamieniołom był odpompowany, bo było wyrobisko. Wykonane są do kamieniołomu przeciski w skale, które były zamknięte na czas, kiedy kamieniołom już nie pracował, my te przeciski pootwieraliśmy, i w sposób naturalny woda sobie wypłynęła, na czas wykonywania prac.
I to jest woda z jakiejś rzeki, czy to są wody gruntowe?
Nie, kamieniołom jest zasilany ze źródła, które jest w dnie obiektu, oraz jest kilka szczelin w skałach, z których też leci woda. Z tym że to akurat jest niekorzystne zjawisko, bo to są przesiąkania wód gruntowych. Natomiast ta fajna woda, taka, która daje czystość, pochodzi z samego dna.
Jak byłem na Kamieniołomie, i w ogóle, obserwowałem na Facebooku, to widziałem, że były różne projekty typu oczyszczanie wody, np. zbieranie racicznic. Na czym ten projekt polegał, w ogóle, po co takie zwierzątko? Jak to działa?
Próbowaliśmy w projekt zaangażować wszystkie możliwe instytucje, które byłyby zainteresowane zrobieniem tam czegoś niestandardowego, począwszy od uczelni. Fajnie uczelnie nam się w to zaangażowały, 2 doktorów nam te projekty prowadziło, przesyłaliśmy wody do analizy, na podstawie tego były robione jakieś prace. Próbowaliśmy robić filtrację mechaniczną, robiliśmy je przez zespół filtrów piaskowych, z piachu kwarcowego, czyli czegoś podobnego do filtra basenowego. Okazywało się, że dawało to w miarę radę, ale nie powodowało usunięcia zawiesiny, która załamywała światło i je zabierała. Efekt był taki, że w czasie kiedy te filtry działały, do 5 czy 6 metra była ta woda bardzo czysta, a później nagle robiło się „bum”, czarno, i pływanie nocne w dzień.
Mnie się podobało, to też ciekawe przeżycie.
No tak, ale nie o to chodziło, nie takie było założenie. Później próbowaliśmy robić jakieś filtracje, które podpowiadały nam te szkoły, ale nic długofalowo nie dało większego efektu, jedynie na chwilę. Tak że myślę, że na pewno drugi raz ich nie powielimy tych pomysłów, które były wykorzystywane do tej pory.
A te racicznice też były zbierane do filtracji wody, tak?
Tak. Racicznice były najlepszym pomysłem.
Czyli natura.
Tak, jednak co natura to natura, i rzeczywiście będziemy się tego zawsze trzymali. Racicznice to są małe małże, każda potrafi przefiltrować 2 l wody na dobę. Zorganizowaliśmy kilka akcji w całej Polsce, z podziękowaniem i w wielkim szacunku dla wszystkich nurków, którzy się w to zaangażowali. I rzeczywiście tam, gdzie te racicznice porozkładaliśmy, czyli wokół platform, na których zostały rozmieszczone, było widocznie czyściej. Od 2 do 4 metrów nad platformami woda była nieporównywalnie czystsza. Przyszedł covid, nie można było pewnych rzeczy kontynuować. Racicznice są. One działają, ale niestety jeszcze nie na taką skalę, na jaką byśmy chcieli. Ale na pewno, jeśli będziemy robili to dalej, to będziemy szli w tym kierunku.
Czyli pewnie będą jeszcze jakieś projekty zbierania racicznic w takim razie?
To życie pokaże, na pewno był to dobry projekt.
Dla mnie też jest to bardzo fascynujące, jak natura sama rozwiązuje pewne problemy, z którymi nie musimy tak naprawdę się mierzyć. Czy przeniesienie takiej małży to jest trudny projekt? Jak to się w ogóle też odbywa?
Racicznice były przywożone z całej Polski. Robiliśmy to w taki sposób, że mieliśmy własne mauzery 1000-litrowe, robiliśmy dotlenienie, dbaliśmy o odpowiednią temperaturę wody, później, kiedy dojeżdżały do nas, trafiały na kwarantannę na określoną liczbę godzin, zgodnie z zaleceniem z konkretnej uczelni, żeby nie wprowadzić bakterii z innych zbiorników wodnych. Następnie, już po kwarantannie były rozkładane u nas w zbiorniku.
I zwierzątka się przyjęły i zaczęły po prostu swoją robotę?
Tak.
To też brzmi niesamowicie. Widziałem ten projekt zbierania, wydawał mi się naprawdę kosmiczny. W ogóle rzeczy, które pojawiają się przy Kamieniołomie, są dla mnie kosmiczne. To coś naprawdę ciekawego, bo możemy zobaczyć, jak na bieżąco się buduje taką bazę nurkową, w ogóle taki duży obiekt. Czy były jeszcze jakieś duże wyzwania podczas budowy?
Cała budowa to było jedno wielkie wyzwanie. Tam nie było dnia, żeby cokolwiek szło zgodnie z planem od rana do wieczora. Zawsze po drodze coś się działo. Pierwsza rzecz, zbiornik, który został wyczyszczony, zmienił swoje gabaryty w związku z samym wywiezieniem śmieci, mułu i tego wszystkiego, co było do niego wrzucane przez okolicznych mieszkańców. To spowodowało, że ściany kamieniołomu, które nie były opasane skałą, straciły swoją stabilność.
Takie podpory tak naprawdę, nie?
Chodzi mi o to, że, załóżmy, jak była pionowa ściana, która opierała się na, nazwijmy to, śmieciach, czyli gdzie ostatnie 2 czy 3 metry to były śmieci, to po ich wybraniu ta ściana nie miała podparcia. W związku z tym stała się niestabilna. To było pierwsze wyzwanie, kiedy trzeba było to zabezpieczać. Następne wyzwanie: miejsce, w którym w tej chwili jest zrobiony parking i które kiedyś służyło do rozwożenia urobku, po usunięciu całej górnej warstwy okazało się nie być na tyle utwardzone, żeby można było prowadzić tam dalsze prace. Mieliśmy problemy z osunięciem się skarpy, z zabezpieczeniem gęstości ziemi. To był jeden wielki problem, który na bieżąco trzeba było rozwiązywać, żeby jechać dalej.
Już pomijam te bomby, które zaleźliście i moździerze.
Bomby to…
Zdarza się, tak? Znajduje się.
Nie ma na to wpływu.
A prace były prowadzone jesienią? Zimą? Pogoda też przeszkadzała?
Prace były prowadzone cały rok. Wykonywaliśmy te z nich, na które pozwalały dane warunki pogodowe. Na samo utwardzenie terenu najmniej miała wpływ pogoda. Ale już, żeby uzbroić teren, żeby rozprowadzić kanalizację, odwodnienie terenu, to w związku z tym, że jest to kamieniołom – dookoła schodziły kosmiczne ilości wody. Odwodniliśmy cały ten teren za pomocą rowów melioracyjnych, oczywiście za zgodą odpowiednich instytucji.
Czyli znowu biurokracja?
Tak.
Jak wszędzie.
Dokładnie.
To jeszcze à propos biurokracji. Urzędników nie zaskakiwał taki pomysł?
Byliśmy bardzo miło zaskoczeni. Dostaliśmy m.in. dofinansowanie jednego projektu, które niestety potem musieliśmy zwrócić, bo w związku z covidem nie byliśmy w stanie się wywiązać z warunków umowy. Mieliśmy do postawienia zespół filtrów, całą bazę nurkową, fotowoltaikę, no i stało się, jak się stało. Niestety wykonawcy w zdecydowanej większości odmówili realizacji prac, w związku z brakiem możliwości spełnienia przez nas zobowiązania, i efekt był taki, że my też musieliśmy się z tej dotacji rozliczać.
Czyli covid popsuł tak naprawdę wszystkim wszystko.
Infrastruktura jest przygotowana pod to, co mieliśmy w planach, a zaplanowane było zrobienie kilku miejsc, gdzie mogłyby się rozwijać ginące gatunki wpisane do Czerwonej Księgi. Byliśmy już po ustaleniach z instytucjami naukowymi, które pozwoliły nam na zbiór raka szlachetnego, który w Polsce jest na wyginięciu w związku z bardzo agresywnym rakiem sygnałowym amerykańskim. Gdzie tylko on się pojawia, tam rak szlachetny znika. W tej chwili robimy dopiero początkowe próby wpuszczania raka szlachetnego. Z racji tego, że u nas jest początek ekosystemu i że za nami jest tylko źródełko, więc nie ma możliwości, żeby ten rak sygnałowy się u nas pojawił. To są korzystne warunki, żeby go wprowadzić. Wykorzystaliśmy nawet taką półeczkę skalną, ona w tej chwili jest niecałe 3 m pod wodą, a na niej zbudowane są domki dla tego raka, oczywiście w formie skał odpowiednio ułożonych do jego obserwacji. Mamy też przygotowaną infrastrukturę pod jesiotra wiosłonosego, to jest też bardzo specyficzny, duży jesiotr, który żyje ponad 150 lat, a było ich przygotowanych kilkanaście sztuk. Miały po 40 lat i ponad 2 m długości. Jesiotry wiosłonose są bardzo przyjazne dla nurków, bardzo fotogeniczne.
Super!
Bardzo fajnie się z nimi nura i mamy jedno miejsce, gdzie chcieliśmy przygotować roślinność, która też jest u nas rzadka. Mamy taki podwodny skalniak, na głębokości w tej chwili ok. 1,8 m i chcieliśmy go też wykorzystać, rozwijając projekt Kamieniołom. Z jednej strony miałby on być typowo dla nurków i dla świata nurkowego, żeby każdy mógł z niego korzystać, a z drugiej strony miałby funkcjonować w celach edukacyjnych: żeby każdy mógł przyjść i na żywo obejrzeć, jak to wygląda w rzeczywistości, a nie tylko czytać z książek. Tym bardziej że nigdzie w Polsce nie ma drugiego takiego projektu.
To fakt, nie ma drugiego takiego projektu, i teraz jestem naprawdę miło zaskoczony w ogóle, tematem tych raków. W związku z tym, że, tak jak mówisz, jest to akwen, który dopiero niedawno powstał i jego ekosystem się jeszcze nie ustabilizował, to też pewnie są się wyzwania?
Nie wiem, co mam ci powiedzieć, bo jeszcze nie doszedł do końca cykl odbudowy, tak że jeszcze chwilę pewnie to potrwa. To, co mogliśmy zrobić z infrastrukturą, myślę, że zrobiliśmy, mam nadzieję, że to się będzie rozwijało. Ponieważ spotkaliśmy się z bardzo pozytywnym oddźwiękiem i bardzo dużym zainteresowaniem tym projektem, to tak naprawdę to nas buduje i będziemy w to brnęli.
Jeszcze mam jedno takie pytanie à propos budowy, bo na podstawie tego, co widziałem na Facebooku, to na początku chyba dno wykładane było jakąś folią?
Tak.
A teraz był projekt zdejmowania tej folii. Rozumiem, że ona już spełniła swoje zadanie i trzeba ją usunąć, czy jak to wygląda?
Założeniem rozłożenia tej folii było zabezpieczenie (do momentu wprowadzenia wody) przed pozostałością mułu, który został po oczyszczaniu kamieniołomu. Woda w tej chwili już ta folia spełnia odwrotne działanie, bo nie przylega bezpośrednio do dna w niektórych miejscach, w związku z czym tworzą się bąble powietrzne, w których tworzą się bąble gazowe, które znowu po naruszeniu przez przepływającego nurka powodują na dużej powierzchni unoszenie się zawiesiny będącej przy dnie. W związku z tym ta folia jest na bieżąco wycinana cały czas. Z brzegów od strony skarpy już jest wycięta i rzeczywiście jest różnica w widoczności. Natomiast nadal pozostaje jeszcze na dnie. Tam jest kilka warstw tej folii i guma i to wszystko w tej chwili jest wyjmowane. Może inaczej, póki jeszcze jest covid, to nie można tego ruszać, jak się covid będzie kończył, to będziemy to robili.
Czyli dalsze wyzwania stoją przed projektem Kamieniołom, ale o tym pewnie powiemy w następnym odcinku.
Super.
Super, dzięki ci za rozjaśnienie sytuacji jak powstaje w ogóle tak duże przedsięwzięcie; dużo ciekawych informacji, zaskoczyłeś mnie naprawdę.
Korzystając z sytuacji, ja też chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy byli w to zaangażowani, którzy nas obserwowali, wspomagali nas, jeździli z nami na racicznice. Bądźcie z nami. To na pewno nie koniec. Dostaliśmy szkołę życia. Nie sztuka podnieść ręce do góry, na pewno będziemy jechali z tym do przodu.
I tym miłym akcentem kończymy, dzięki za wystąpienie w odcinku. Do usłyszenia.
Dzięki również, do usłyszenia.