Dzień przed pobiciem rekordu świata – Magdalena Solich-Talanda
Wielu dziennikarzy przeprowadza wywiady dzień po tym, gdy sportowiec pobije rekord świata. Ja miałem przyjemność i zaszczyt przeprowadzić tę rozmowę dzień przed tym, gdy Magdalena Solich-Talanda kolejny raz zrobiła coś, czemu nie podołał nikt przed nią. Freediving to dyscyplina stara jak ludzkość. Przed naszą erą ludzie nurkowali na wstrzymanym oddechu, bo to była jedyna możliwość, by z dna morza zebrać gąbki czy małże. Czemu robią to teraz? Czy chodzi o bicie rekordów? Poznanie granic wytrzymałości swojego ciała? A może chodzi o to, że bohaterowie filmu Wielki Błękit mieli rację i tam, głęboko pod wodą, jest po prostu lepiej? O tym wszystkim i o tym, jak freediving wpłynął na jej życie porozmawiam dziś z Magdaleną Solich-Talandą, wielokrotną Mistrzynią i rekordzistką świata w tej dyscyplinie, a także wykładowczynią akademicką i nauczycielką.
Obejrzyj odcinek
Przeczytaj podcast
Cześć, Magda!
Witaj!
Powiedz mi, gdzie ostatnio nurkowałaś.
Ostatnio nurkowałam w czwartek na basenie w Bielsku-Białej. Był to ostatni trening przed zawodami.
Przed zawodami, które mamy jutro w łodzi.
Dokładnie.
Rozumiem, że woda była ciepła, jak to w basenie?
Tak, zazwyczaj na basenach mamy ciepłą wodę.
W Łodzi mamy jeden taki basen, który jest odkryty, więc raczej teraz jest zimna woda. Powiedz mi, czy temperatura wody bardzo wpływa na freediving? Taka temperatura basenowa jest fajniejsza? Bo tak się zastanawiam, czy nasza łódzka woda będzie odpowiednia do jutrzejszych zawodów.
Jak to mówią, złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek u spódnicy, więc staram się, żeby temperatura wody nie miała wpływu na mój start. Nie zawsze niestety tak jest. Woda ok. 25–26 stopni jest idealna do startu, idealna do statyki. Do statyki może być nawet stopień, dwa stopnie wyższa, więc taka byłaby odpowiednia. Za ciepła woda nie jest dobra, ponieważ ten odruch nurkowy nie jest tak silny, więc wolę pływać w zimnej wodzie.
Ale w za zimnej pewnie za zimno znowu, dreszcze itd.?
Dokładnie, warto znaleźć złoty środek.
Mam nadzieję, że jutro tak będzie. Co jeszcze jest takiego przeszkadzającego w zawodach? Głębokość? Ludzie? Otoczenie? Kolor płytek?
Jest wiele różnych czynników, które zaburzają start. Szczególnie kiedy nie znamy basenu, na którym startujemy. Tak będę miała jutro, bo nigdy nie byłam w Zatoce Sportu. Tak że dopiero będę poznawać basen i zobaczę jego mocne i słabe strony. Najtrudniejsze chyba jest dla mnie różnorodna głębokość basenu, tzn. ważne jest dla mnie, żeby basen miał równe dno, wtedy nurkuje się o wiele łatwiej.
Jest też różnica jeżeli chodzi o progi na basenie, tzn. tam, gdzie zaczynamy start na ścianach, bo jest taki przepis, w którym zawodnik musi dotknąć ściany powyżej progu, a jeżeli są progi na basenie, a dotkniemy tej ściany poniżej progu, to mamy za to punkty ujemne i dostajemy wtedy żółtą kartkę, a nie białą. Więc te progi są również dla mnie ważne.
Wydawało mi się, że basen to basen, nie ma tak naprawdę znaczenia, a tutaj znowu kolejnych ciekawych rzeczy się dowiaduję. Czyli freediving to nie taka prosta sprawa.
Jest dużo małych czynników, które poznaje się w trakcie przygody z freedivingiem. I wtedy się je zauważa.
Zwłaszcza jeśli bije się jakieś limity, mistrzostwa świata, Polski itd., prawda?
Zdecydowanie tak. Są takie baseny pływackie, które się nazywają szybkimi, i dla freediverów też są takie baseny, które są bardziej sprzyjające i mniej sprzyjające.
To powiedz mi, już tak zbliżając się do sedna tematu, co ten freediving zmienił w Twoim życiu? Bo na pewno pojawiła się jakaś zmiana.
Freediving zmienił moje życie na lepsze – mówię to głośno i otwarcie. Przede wszystkim wprowadziłam treningową rutynę do swojego życia. Jestem bardziej zdeterminowana przez freediving. Ale też freediving pokazał mi, że muszę odpowiednio się odżywiać, muszę odpowiednio odpoczywać, muszę odpowiednio długo spać. Bo jeżeli nie będę wykonywała tych wszystkich czynności, to trening będzie mniej efektywny, a wyniki, które będę osiągała, nie będą zadowalające.
Mówisz, że freediving zmienił to, że musisz dużo spać. To polecasz ten sport dla ludzi, którzy lubią dużo wypoczywać?
Tzn. jeżeli chodzi o długość snu, to ważne jest, żeby nie skracać tego czasu wypoczynku. Żeby ten freediving był efektywny, musimy być wypoczęci do takiego startu. Warto też wspomnieć o tym, że nie mam żadnych nałogów w postaci alkoholu, narkotyków, papierosów, które absolutnie totalnie ograniczyłam. Uważam, że dzięki temu moje życie jest lepsze, zdrowsze i dzięki temu też osiągam dobre wyniki.
Chyba jedne z najlepszych, jak nie najlepsze.
Zgodzę się.
Czy w takim razie przygotowanie do zawodów – bo już bierzemy ten freediving tak na serio, to nie jest już takie: a, pójdę sobie popływać troszeczkę pod wodą, zanurkuję – wymaga dużo wyrzeczeń?
Myślę. że bardzo dużo wyrzeczeń z mojej strony jest związanych z freedivingiem. Przede wszystkim to, że moje życie towarzyskie jest bardzo ubogie. Wiąże się to z tym, że wiem, że jeśli pójdę na imprezę, to kolejnego dnia będzie ciężko na treningu. Wiąże się to również z wyrzeczeniami związanymi z jedzeniem, ponieważ 4–5 godzin przed treningiem nie spożywam posiłków, raczej się tylko nawadniam, tak żeby ten żołądek był w miarę pusty na treningi i do startu.
I oczywiście wyrzeczenie związane z czasem, ponieważ ja po pracy udaję się prosto na basen, prosto na trening, więc tego popołudnia i wieczoru nie spędzam np. z rodziną, z mężem, czy nie odpoczywam w domu, tylko przeznaczam je na trening.
A często trenujesz?
Myślę, że to jest takie względne pojęcie, dla każdego inne. Dla mnie: uważam, że trenuję często. Jestem 5 razy w tygodniu pod wodą, raz w tygodniu na siłowni. Oczywiście częstotliwość treningu zmienia się w zależności od czasu, który dzieli mnie do zawodów.
I im bliżej do zawodów, tym częściej czy rzadziej?
Ciężko jest to bezpośrednio sprecyzować. Oczywiście jakiś przed zawodami te treningi są rzadsze, takie bardziej regeneracyjne, to ciało musi się troszkę zregenerować, przygotować do startu. Natomiast ilość zależy też od odległości czasu do głównych zawodów, czyli do mistrzostw świata. Inaczej trenuję we wrześniu, inaczej w grudniu, inaczej w styczniu.
Skomplikowane się to naprawdę zaczyna wydawać, powiem Ci szczerze. Myślałem, że to jest prosty sport: wejść pod wodę, pomachać płetwą, albo poleżeć w statyce i gotowe. A tu zaczyna się to robić skomplikowane.
Oczywiście rekreacyjnie można wchodzić pod wodę dowolnie wtedy, kiedy mamy na to ochotę, i jak najbardziej do tego zachęcam, bo jak ktoś słyszy, że wchodzę 5 razy w tygodniu pod wodę i ktoś sobie myśli: nie mam na to czasu, nie mam na to pieniędzy, nie mam tak często buddy’ego, który mógłby mnie na basenie przypilnować, to zastanawia się, czy w ogóle warto to robić. Oczywiście, że warto!
Jeśli trenujecie rekreacyjnie, lubicie to robić, macie kogoś, kto Was asekuruje, to jak najbardziej. Chodźcie na basen. Nawet raz w tygodniu, dwa razy w tygodniu. Ja trenuję na poziomie, na którym oczekuję od siebie konkretnych wyników. W związku z tym poświęcam na to bardzo dużo czasu. Jestem bardzo zdeterminowana i jestem też w stanie poświęcić się i te wyrzeczenia są dla mnie normalne.
Mówisz, że potrzeba buddy’ego na basenie. Kim jest Twój buddy? Na czym to polega?
Mój buddy to Tomek Połata. To nie tylko człowiek, który spędza ze mną tysiące godzin na basenie, ale jest to też mój przyjaciel. Buddy to człowiek, który asekuruje nas pod wodą. Freediving to sport ekstremalny, niebezpieczny, nie wolno go uprawiać samemu. To tak jak wspinaczka – potrzebujemy kogoś do asekuracji. Zawsze. Bez względu na to, jak daleko pod wodą płyniemy.
Ja bałabym się zejść pod wodę sama. Zawsze kogoś mam. A jeżeli tak się zdarza, że Tomek nie może przyjść, mój mąż nie może przyjść przyasekurować mnie na basen, to po prostu pływam po wodzie, nie schodzę pod wodę. Jest to bardzo, bardzo ważne dla bezpieczeństwa.
W statyce, jeśli dobrze pamiętam, to taki buddy patrzy na Twoje ruchy, czy jeszcze oddychasz, tak? Jakieś takie umówione znaki, sygnały są, tak?
Tak, kontroluje czas, ustawia zawodnika przodem do ściany, ma też kontakt z zawodnikiem, może zapytać zawodnika, czy wszystko okej, żeby pokazał znak, ale też ten zawodnik może zapytać jakimś ruchem palca, czy jakimś ulubionym sygnałem, jaki jest czas, więc jakby w statyce jest ten kontakt między buddy a zawodnikiem, on jest trudny w tych konkurencjach dynamicznych.
No właśnie, to mnie ciekawi, jak to wygląda w dynamice. On pływa za Tobą pod wodą i Cię goni?
Różnie, tzn. zawsze obserwuje, jak pływam. Czasami zdarza się, że po prostu jeżeli trenujemy na skrajnym torze, to idzie wzdłuż basenu i cały czas obserwuje wtedy moje ruchy, a czasami się zdarza, że po prostu płynie za mną w wodzie.
Też jako freediver, czy już jako nurek sprzętowy?
Nie, płynie po wodzie ze sprzętem ABC.
Po prostu. Czy jakaś komunikacja występuje wtedy w tej dynamice, czy już nie bardzo?
Nie. W dynamice nie ma żadnej komunikacji. Jedyne co, to mamy umówione sygnały, ponieważ warunki, w których trenujemy, nie pozwalają nam na wynajem torów, więc musimy się liczyć z pozostałymi klientami na basenie. Mamy tzw. stukaczkę.
O, brzmi ciekawie.
Tak, nazywamy to stukaczką, mamy taki metalowy karabinek, którym czasami np. uderzamy o nieckę basenu, jeżeli się zdarzy, że ktoś wejdzie na tor, ktoś przepływa, jest jakaś sytuacja, w której ten freediver, który jest pod wodą, powinien zareagować, to wtedy po prostu stukamy. Mamy jakieś umówione swoje znaki.
Mnie to jeszcze tak ciekawi, czy przy zawodach, biciu jakichś rekordów: rozumiem, że pewnie w statyce, to zamknięte oczy i totalne wyciszenie. A jak to wygląda w dynamice? Patrzy się na te kafelki? Dla mnie to jest w ogóle abstrakcyjne to wszystko na razie.
Zawsze w dynamice mam otwarte oczy, tzn. zazwyczaj otwieram je dopiero po zejściu pod wodę, czyli sam ten moment, gdzie nabieram wdech, pakuję, to jest taki moment, gdzie mam zamknięte oczy, staram się wyciszyć, nie zwracać uwagi na to, co na zewnątrz. Cały dystans pod wodą mam otwarte oczy, wiem, gdzie jestem mniej więcej, w której części basenu, wiem kiedy zbliżam się do ściany, widzę tetki na dnie basenu. I z otwartymi oczami dużo łatwiej jest wypłynąć.
I trafić, tak?
Dokładnie!
Mówisz „tetki”. To są jakieś specjalne oznaczenia na dnie?
Na dnie basenu są zazwyczaj takie granatowe linie, które zakończone są właśnie literą „T”.
I one oznaczają, że zbliżasz się do końca toru?
Tak, one wg przepisów FINA powinny znajdować się 2 m od ściany, więc teoretycznie każdy zawodnik na każdym basenie powinien mieć takie same warunki.
Chyba że ktoś się rąbnął w układaniu płytek. To pewnie zawsze może się gdzieś zdarzyć. Teraz zacząłem sobie wyobrażać, dlatego jak mówię, pływa się w dynamice nowy, nowy basen, to mogą być nowe, nowe problemy. Czy jest coś takiego w zawodach, że sprawdza się tor przed zawodami, czy to jest pójście na żywioł?
Różnie. Zdarzało się nawet, że przed mistrzostwami świata, które odbywały się w Finlandii, poleciałam na małe zawody, które były organizowane na tym basenie, żeby móc tam popływać, żeby sprawdzić warunki, żeby zobaczyć, jak wygląda basen. Ale są takie zawody jak jutro, na które jadę po prostu i pierwszy raz w dniu startu zobaczę ten basen. To jest tak, że ja zawsze robię taki pewien rekonesans, jak przychodzę.
Jaki?
Przechodzę sobie wzdłuż basenu, sprawdzam, jakie są progi, moczę nogi, sprawdzam, jaką temperaturę ma woda, sprawdzam, jak wygląda start, i zazwyczaj nie startuję na początku, żeby zobaczyć, jak wygląda cała ta procedura startowa, jak głośno jest odliczanie, czy jest słychać na basenie, i kilka innych takich małych szczegółów, na które zwracam uwagę.
Dla nas to drobne szczegóły, ale z tego, co słyszę, to jest naprawdę ważne.
Tak, zdarzyło się już, że na mistrzostwach świata, na odkrytym basenie w Belgradzie po prostu pan odliczał przez mikrofon i bardzo słabo było słychać start, więc fajnie też mieć wtedy jakiegoś coacha, trenera, który gdzieś tam może podpowiedzieć, że minuta czy dwie minuty do startu.
Podobnie jest też w statyce, jak np. startujemy z pleców i obracamy się na brzuch, to też czasami, jak nam zaleje woda uszy, to słabo słychać to odliczanie, więc dobrze mieć kogoś, kto przypilnuje tego odliczania, żebyśmy zeszli pod wodę na czas.
No tak, bo przez taki mały błąd można nie podjąć próby bicia rekordu.
Można zostać zdyskwalifikowanym.
Dokładnie. Mówiłaś jeszcze o żółtych i białych karteczkach i punktach. To dla mnie coś nowego, bo o tym jeszcze nie słyszałem.
Rozumiem. Każdy start we freedivingu przeliczany jest na punkty. Każdy metr to pół punktu, każda sekunda to 0,2 Jeżeli są takie zawody, jak jutro mamy, gdzie liczą się dwie konkurencje, to przelicza się sumę punktów z dynamiki i czasu uzyskanego na statyce.
Jeśli chodzi o kartki, to jest jakby werdykt sędziego. Są trzy kartki. Oczywiście te kartki sędzia pokazuje zawodnikowi na koniec próby. Biała, żółta i czerwona. Biała kartka oznacza, że próba jest zaliczona na czysto, wynik jest uznany. Żółta kartka oznacza, że próba była wykonana z jakimś błędem, który nie powoduje dyskwalifikacji, ale powoduje, że są odejmowane właśnie te punkty, o których mówiłam. I co jest ważne, przy żółtych kartkach nie są zaliczane żadne rekordy. Czerwona kartka to dyskwalifikacja zawodnika, to jakiś błąd, który popełni zawodnik, który podlega dyskwalifikacji.
Dobrze kojarzę? Przybije np. piątkę z kimś za wcześnie?
Na przykład, to jest tzw. touch. Więc należy pamiętać, że nie wolno zawodnika dotykać, dopóki nie będzie werdyktu.
Tak, ja nadal jestem w szoku, że można zrobić super rekord i za wcześnie się ucieszyć.
Jeszcze fajnie, jak startujemy na środkowych torach. Wtedy wiadomo, że nikt z brzegu nas nie dotknie, ale jeszcze są safety, więc oni już przeczuleni podnoszą ręce do góry, zanim sędzia wyda werdykt, żeby nie było wątpliwości.
Okej, to brzmi super. Mówisz, że freediving zmienił dużo w Twoim życiu. Rozumiem, że na lepsze? Czy widzisz, że freediving jest czymś, co pomaga wyciszyć się, odpocząć?
Tak. Myślę, że tak. Ważne jest wyciszanie przed startem, takie uspokojenie organizmu. Normalnie adrenalina w każdych zawodach bardzo nam pomaga, nakręca nas, gdzieś tam podbija tętno, które motywuje nas do walki. Tutaj adrenalina działa troszkę odwrotnie.
No właśnie, bo podbijanie tętna w statyce?
W żadnej z dyscyplin nie jest to dobre, dlatego też przychodzimy dużo wcześniej na basen, freediverzy mają zawsze pod pachą karimatę, podusię, żeby się położyć, odpocząć wychillować, wyciągnąć nogi, niektórzy się rozciągają. Znałam taką Czeszkę, która wyciskała na wyciskarce sok z cytryny na basenie i piła, bo podobno opóźniał skurcze przepony. Więc każdy ma jakieś swoje magiczne sposoby na to, żeby wyciszyć się przed startem i się do niego przygotować.
Wyobrażam sobie głośno działającą wyciskarkę do soku.
Taką ręczną miała.
Zaczyna mi się coraz bardziej ten świat freediverski podobać, powiem szczerze. No, te wyrzeczenia z dietą mnie troszeczkę tylko martwią.
Zapraszam, początki są, nie powiem, że trudne, ale…
Inspirujące? Szybko widać efekty?
Właśnie w tych początkach jest różnie, bo u mnie ten progres szedł bardzo szybko. Ja po miesiącu przepływałam 100 m pod wodą bez płetwy. W ciągu 8 miesięcy zdobyłam brąz na mistrzostwach świata, więc jakby ten progres u mnie bardzo, bardzo szybko postępował. Myślę, że też fizycznie byłam świetnie przygotowana do tego, żeby freediving uprawiać.
Natomiast tak jak dzisiaj rozmawiasz ze mną, widzisz, że odkrywasz kolejne rzeczy, które dzieją się we freedivingu i jedyne, co mogę Ci zaproponować, to żebyś spróbował wystartować w zawodach. Bo nie ma żadnego dolnego limitu, kiedy można wystartować w zawodach, i niektórzy myślą, że jak przepłyną 50 m to wstyd. A to nieprawda. To jest ogromne osiągnięcie przepłynąć 50 m na zawodach i dostać białą kartkę. To jest ogromne osiągnięcie być tam, przeżyć ten stres, zobaczyć, jak to jest, zobaczyć, jak przepływasz 50 m i zawodnicy, którzy przepływają 250 m, cieszą się razem z Tobą.
No właśnie zauważyłem, że to środowisko freediverskie jest naprawdę bardzo fajne, miłe i się mega wspieracie tak naprawdę. Jutro będzie 80 zawodników i zawodniczek?
40.
To i tak dużo tak naprawdę.
Dużo. Jak na takie małe zawody, tzn. małe w sensie, że jednodniowe, w których są tylko dwie konkurencje, to jest bardzo dużo zawodników. Myślę, że po czasie przerwy spowodowaną pandemią wszyscy jesteśmy głodni wyzwań, wydarzeń. Myślę, że jest to też pewien test przed mistrzostwami Polski, które odbędą się w maju, mistrzostwami świata, które odbędą się w czerwcu, a kadrę, z tego co czytałam, mamy bardzo, bardzo dużą w tym roku, więc myślę, że każdy chce się próbować, testować i chętnie przyjeżdża na zawody.
I w maju i w czerwcu też będziesz brała udział?
Planuję. Tzn. w maju planuję, a w czerwcu to są mistrzostwa świata, więc zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Na pewno dasz radę. Sama mówiłaś, nie ma dolnego limitu, tak?
Zawsze mówię, że nie ma jakiegoś konkretnego wyniku, na którym się skupiam, tylko jest zrobienie dobrej roboty po prostu, tego co potrafię najlepiej, różne spotykamy warunki, o których już mówiliśmy, ale są też różne dni i predyspozycja, więc nie jest dobrze zafiksować się na jakiś wynik. Dobrze jest zafiksować się na to, żeby zrobić to najlepiej, jak potrafisz, a wynik przyjdzie sam.
No właśnie, w sporcie chyba to, co mamy w głowie, ma ogromne znaczenie.
Ogromne. Stąd też pracuję z psychologiem sportu. To już pewnie dla wielu nie jest zaskoczeniem, bo niejednokrotnie o tym mówiłam, ale moim psychologiem sportu jest mój mąż. Jest też moim trenerem. I tej pracy mentalnej my bardzo dużo ze sobą na co dzień wykonujemy. To nie jest tak, że jakieś sesje sobie odprawiamy psychologiczne, tylko ta rozmowa o freedivingu, o sporcie, o tym, jak to przeżyć, jak sobie to poukładać, one toczą się każdego dnia, każdego wieczora. Więc myślę, że gdyby nie Mateusz, byłoby mi ciężko.
To bardzo fajnie, że masz takiego partnera w takim razie. I trenera. I jeszcze psychologa, tak?
Dokładnie. Takie 3 w 1, nie?
Baja. I z tego, co wiem, też uprawia sport.
Tak. Mateusz również jest sportowcem, przez 12 lat grał w hokeja na lodzie, a potem poszedł na studia, ta przygoda się troszkę skończyła, obecnie uprawia rajdy przygodowe, takie sporty wytrzymałościowe.
Mega. Freediving też troszeczkę wytrzymałościowy, tak?
To inna wytrzymałość, taka troszkę beztlenowa, a Mateusz taka tlenowa.
Przeciwieństwa się przyciągają w takim razie. Powiedz mi, czy jak już osiągnęłaś takie swoje wyniki, mistrzostwa, czy to nie jest tak, że już jest taki moment: dobra, mam top level? Czy jednak jest ten głód więcej?
Wrócę do tego, co już mówiłam w sumie. To, że zostałam mistrzynią świata, że pobiłam kilka rekordów świata, nie jest przyczyną tego, żeby przerywać swoją sportową karierę. Jestem, wydaje mi się, jeszcze młoda, mam duży zapas możliwości sportowych i jestem jakby ciągle głodna wrażeń, głodna startów, tego, żeby robić to dalej.
Czy chciałaby kolejny raz zostać mistrzynią świata? Pewnie, że tak. Ale jeżeli zrobię świetny wynik i będę druga, to również będę z tego zadowolona, bo zrobię to najlepiej, jak potrafię. I to jest dla mnie najważniejsze. Być najlepszą dla samej siebie, a nie być najlepszą na świecie.
I czerpać pewnie przyjemność z tego wszystkiego jeszcze?
Tak, jest to ogromna przyjemność, szczególnie kiedy właśnie wyjeżdżamy na mistrzostwa świata, to zawsze jest jakiś inny kraj, inna kultura, więc wiąże się to też z jakimś poznawaniem innych krajów, innych kultur.
I chyba to jest najważniejsze w sporcie. Czerpać z tego radość.
Tak. Po prostu bawić się tym – tak mój mąż zawsze mówi. Nie stresuj się, baw się tym.
To życzę w takim razie super zabawy jutro na zawodach.
Bardzo dziękuję.
Dzięki, do zobaczenia!
Do zobaczenia!