O tym co grozi za złamanie regulaminu na basenie np. nurkowanie jak jest zakaz: Sto lat ciężkich robót, dożywotni zakaz wstępu na basen, a może tylko złowrogie spojrzenie ratownika? Co grozi za złamanie zasad opisanych w regulaminie pływalni? Wojtek Brzostowski jest adwokatem specjalizującym się w ochronie danych osobowych oraz w prawie pracy, ale specjalnie dla nas i naszych słuchaczy, podjął się analizy basenowych regulacji. Jeśli zatem planujecie nurkować na takiej pływalni, która tego zabrania – koniecznie wysłuchajcie naszej rozmowy, żeby dowiedzieć się, jakie konsekwencje mogą Was czekać.

Obejrzyj odcinek

Przeczytaj podcast

Cześć, Wojtku!

Cześć!

Z tego co wiem, nie nurkujesz, ale nurkujesz w papierach prawniczych, bo jesteś adwokatem, tak?

Czasem mi się zdarza. To jest głęboka podróż, można by powiedzieć.

Taki temat, który nam ostatnio gdzieś tam się zrodził, to czy można uprawiać freediving, czyli w sumie wstrzymanie oddechu, wejście pod wodę, na obiektach sportowych typu basen. Bo tam są jakieś regulaminy wewnętrzne i basen mówi: nie, nie wolno uprawiać freedivingu, ale z drugiej strony widzimy dzieciaki, które wstrzymują oddech, przepłyną sobie parę metrów, czy nawet my sobie po prostu zanurkujemy. Jak to wygląda? Co grozi za złamanie takiego regulaminu?

Regulamin jest czymś, co obowiązuje na danym obiekcie. Każda osoba, która przychodzi na basen, jest zobowiązana po pierwsze zapoznać się z tym, co jest tam napisane, a po drugie tego przestrzegać. 

Przed wejściem do wody.

Przed wejściem w ogóle na teren obiektu.

Okej.

Kto to robi? Nikt. Przecież kto będzie czytał 10 stron nieciekawego papieru, który mówi nam np. o tym, że nie wolno wnosić jedzenia lub napojów na basen. Są to rzeczy w większości oczywiste.

Tak, ale z drugiej strony, te regulaminy są czasem ciężko dostępne albo ich nie ma.

To prawda. To jest akurat rzecz, którą każdy zarządca takiego obiektu powinien umieszczać w miejscu dostępnym. Na każdym obiekcie sportowym taki regulamin musi być gdzieś przedstawiony, bo jeżeli go nie ma, nikt nie może wymagać, żebyście się z nim zapoznawali.

A co jest takim momentem, w którym akceptujemy ten regulamin?

Wejście na teren obiektu. Czyli jak przekraczasz bramki na basenie. Przykładowo przychodzisz do kasy, kupujesz bilet, zawierasz umowę poprzez kupno.

A przed kupnem?

Przed kupnem wchodzisz tylko na sferę, która nie jest przeznaczona do uprawiania sportu, wobec tego tutaj nikt Cię nie może zobowiązać do tego, że nie możesz zjeść kanapki albo nie możesz uprawiać freedivingu. Chyba że bardzo chcesz nurkować po podłodze, wtedy jest to dosyć utrudnione.

Dobrze, kupiłem sobie ten bilet, poszedłem na basen i sobie nurkuję. I tu łamię regulamin.

Łamiesz regulamin. Co wtedy? 

Jakaś policja podwodna?

Oczywiście, policja podwodna jest najstraszniejsza. Yellow submarine przypływa i Cię zgarnia. Nie no, kto nas obserwuje? Najczęściej ratownicy.

O ile nie patrzą w komórki.

Zazwyczaj patrzą w komórki. Powinni to robić, ale to jest już ich obowiązek, oni będą za to odpowiadać i ich będziemy ciągnąć do odpowiedzialności za przewinienia z tym związane, jeżeli takie się pojawią. Najczęściej jest to też monitoring wizyjny, kamery. I ludzie, którzy tam są. Każdy z nas ma obowiązek, jeżeli zauważy jakiś wypadek, naruszenie regulaminu, pójść i zgłosić to.

Czyli jak Mateusz idzie przy mnie pod wodę, to ja idę donosić do ratowników.

Powinieneś. Ale jest to obowiązek społeczny. Nikt nie może wymagać od Ciebie, żebyś donosił. Ale wracając do freedivingu, jak słusznie zauważyłeś, jest to sport polegający na tym, że wchodzisz pod wodę, wstrzymujesz oddech.

Taki naturalny.

Tak, każdy z nas, pływając na basenie, nawet kraulem czy żabką, na chwilę wstrzymuje oddech, więc można byłoby powiedzieć, że uprawia freediving. Ale myślę, że tutaj możemy dojść do pewnego zdrowego rozgraniczenia. Jeżeli przepływasz kawałek na basenie i się wynurzasz, to jest pływanie. A freediving wszyscy są wstanie bardzo prosto odróżnić od pływania. Wchodzisz pod wodę na długi czas, wstrzymujesz oddech. I to wstrzymanie oddechu jest kluczowe. To nie jest element sportu, tego standardowego pływania, tylko samo w sobie jest dyscypliną. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Na jednym z basenów w regulaminie widzieliśmy, że wstrzymanie oddechu powyżej 45 sekund oni traktują jako freediving. Do 45 sekund nie.

Okej.

Czyli mogą zrobić sobie taki zapis?

Jak najbardziej mogą. Bo każdy, kto tworzy taki regulamin, jest w stanie napisać w nim, jakie elementy rzeczywistości będzie postrzegał w jaki sposób. Jeżeli ja napiszę, że mamy 45 sekund i to jest nurkowanie, powyżej traktuję to jako freediving, nie można uprawiać freedivingu, to jest naruszenie regulaminu. Jeżeli ja tego nie definiuję, to albo uważam, że freediving jest możliwy do uprawiania, albo po prostu będę twierdził, że możesz robić wszystko, dopóki nie zagrażasz swojemu życiu i bezpieczeństwu. Bo do tego też jesteśmy zobowiązani na każdym basenie. Nic nie wyłączy nam zdrowego rozsądku.

Tak się w ogóle zastanawiam, czy czasem te przepisy regulaminów to nie są martwe przepisy, które chronią obiekt, a nie ludzi uprawiających sport czy będących tam rekreacyjnie.

Powiem Ci, że one są najczęściej sformułowane w bardzo ogólny sposób. To są proste zasady. Źle się czujesz – nie wchodzisz do wody. Masz jakieś tam choroby, urazy – nie wchodzisz do wody. Jeżeli widzisz, że ktoś się topi…

Nie wchodzisz do wody.

Nie wchodzisz do wody, wołasz ratownika. Patrząc zdroworozsądkowo, nawet tutaj, w Deepspocie, mamy pewne minimalne wymagania, których musimy przestrzegać. Np. jeżeli nasza butla zawiera ileś tam barów lub mniej, mamy obowiązek wyjść z wody. Dlatego, żebyśmy dbali o swoje bezpieczeństwo. Bo te zasady najczęściej nie są jakieś z kosmosu, one nie są jakieś wydumane. To są proste, życiowe reguły. Zrobimy wszystko, żebyś się nam nie utopił. A jak będziesz się topił, jest osoba, która będzie nad Tobą sprawowała opiekę. Ratownik albo jakiś inny specjalista, który będzie dbał o Twoje bezpieczeństwo.

Załóżmy, że łamię sobie ten regulamin basenu. Jestem na jakimś tam OSIR-ze w Pcimiu Dolnym, łamię regulamin, uprawiam sobie freediving. Co mi za to grozi?

Powiem szczerze: nic wielkiego. Jeżeli spodziewacie się wielkich kar, ogromnych mandatów…

Wyprowadzenia w kajdankach.

…wyprowadzenia w kajdankach, to oczywiście, że nie. To nie są takie rzeczy. Mamy tu takie trzy rzeczy, o których będziemy mogli w ogóle mówić. Pierwsza z nich to nakaz opuszczenia obiektu. Jeżeli łamiecie regulamin, ktoś, kto to widzi, zarządca obiektu, może powiedzieć: proszę pana, proszę wyjść, nie chcemy, żeby pan łamał tutaj regulamin. Dlatego, że pan naruszył to, to i to uważam, że pan w tym momencie nie powinien korzystać z usług obiektu.

Ale wyjdę i za chwilę znowu mogę sobie wrócić.

Zgadza się.

Bo zawieram nową umowę, kupując bilet.

Dokładnie, ale trochę tak to nie wygląda. Można tak mówić, jeżeli sprowadzimy to do pewnego absurdu, ale bardziej pojawia się taka kwestia, że opuszczamy obiekt. Tu łatwiej to wytłumaczyć nie na przykładzie freedivingu, ale jak ktoś przychodzi pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Bo wówczas mamy obowiązek opuścić obiekt. Jeżeli jestem trzeźwy i przyjdę następnego dnia, to co za problem? Nikt nie może mnie wyrzucić, jeżeli przychodzę trzeźwy i jestem w stanie, który umożliwia mi pływanie.

Co ciekawe, za to akurat jest w bezpośrednim wskazaniu mandat, jeżeli nie będziemy chcieli opuścić obiektu. Jest to mandat do 500 zł albo nagana. Ogromne kwoty, ale są. 

Nagana to jakiś minusik w zeszycie, czy co?

Przyjdzie policjant i nakrzyczy. Powie, że strasznie pan złamał prawo. Jest to w aktach karnych, ale nie jest to nic strasznego. A wracając jeszcze do Twojego pytania, w drugim przypadku jest to zakaz korzystania z obiektu. Szczególnie w przypadku obiektów prywatnych (tak jak Deepspot, albo tych, które nie są we władaniu miasta, gminy, powiatu itp.) ktoś, kto jest zarządcą basenu, może powiedzieć: pan tutaj już nie przyjdzie. 

Zastanawia mnie troszkę, jak oni to sprawdzają. Jak mam kartę Multisport, to sprawdzą, a jeśli nie?

Ich sprawa. Nie musisz się tym przejmować.

Zdjęcie i podpis: tych klientów nie obsługujemy.

Tylko w krawacie. Rozmawiasz z prawnikiem. Ale co mogę Ci jeszcze powiedzieć, ostatnia rzecz, która jest dosyć technicznie i prawnie skomplikowana, więc nie będę Was zanudzał, dlaczego tak czy inaczej, jest to mandat. Za naruszenie porządku publicznego. 

Polega to na tym, że regulaminy są ogłoszone publicznie i są wydawane na podstawie Ustawy o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych (to jest taka ustawa, która reguluje nam podstawowe zasady korzystania ze wszystkich kąpielisk i innych miejsc, gdzie jest woda i ona m.in. każe każdemu właścicielowi basenu uchwalić regulamin). Wobec czego jeśli będziemy go naruszać, będziemy mogli mówić o tym, że ktoś łamie przepisy, które nakazała wdrożyć ustawa. I w tym momencie, jeżeli będziemy się chcieli sądzić, to trzeba pamiętać o tym, że za takie naruszenie grozi kara do 500 zł grzywny albo nagana. 

A jeżeli już dojdzie do jakiegoś wypadku, bo zdarzają się różne wypadki na basenie, i ten wypadek wynikał z jasnego złamania zasady regulaminu tego basenu? Czy dla takiego wypadkowicza są duże konsekwencji, typu nie dostanie ubezpieczenia?

Jest to taki problem, że wówczas odpowiadamy sami za siebie. Chyba że były jakieś naruszenia po stronie basenu, np. był źle dopasowany basen, połamane płytki. Przykładowo biegaliśmy sobie przy krawędzi basenu, była płytka, która była naruszona, i na niej się poślizgnęliśmy. My łamiemy regulamin, bo biegamy, ale też płytka była naruszona i na niej się poślizgnęliśmy. Więc tutaj odpowiedzialność będzie pośrodku. 

A jeżeli tylko my łamiemy regulamin, to jest nasza wina, nasza odpowiedzialność. Taka osoba będzie sama musiała pokryć koszty tego, co sobie wyrządziła. Nie będzie mogła rościć sobie od basenu tego, żeby pokrył jakiekolwiek koszty leczenia lub inne, które mogą się pojawić w związku z tym.

I to jest dosyć ważne, tak mi się wydaje.

Myślę, że to jest najważniejsze. Bo wtedy zostajemy sami ze sobą. Ubezpieczyciel też może nam wtedy powiedzieć, że bardzo mi przykro, sam to sobie zrobiłeś, to nie był przypadek. 

Tak, był zakaz.

Zrobiłeś coś, co było jawnie naruszeniem obowiązującego tam prawa.

Mówiłeś, że niektóre baseny piszą, że w złym samopoczuciu, zdrowiu nie wolno wchodzić do wody. A jak nie wiem, że mam złe samopoczucie, bo wydaje mi się, że wszystko jest okej, a jednak?

Wówczas jest to ryzyko. Po ot masz tych „policjantów” w postaci ratowników i innych specjalistów, którzy mają Ci pomóc. Ty, jeżeli oceniasz się jako w dobrym stanie, nie masz podstaw do tego, żeby sądzić, że coś jest nie tak z Tobą, nie masz chorób, o których wiesz, to tak jak w życiu: możesz iść po chodniku i dostać zawału serca. To jest przypadek, coś, na co Ty nie miałeś wpływu. 

Inną sytuacją jest, kiedy wiesz i pomimo tego, że gdzieś jest napisane (odwołuję się też do regulaminu Deepspotu, który jest bardzo dobrym i szerokim regulaminem) i gdzie są wyszczególnione konkretne przypadki, kiedy my bez orzeczenia lekarskiego, które pozwoli nam skorzystać z usług basenu, nie powinniśmy w ogóle z nich korzystać. Dlatego, że oni uważają, że pewne choroby, stany zdrowia uniemożliwiają nam bezpieczne korzystanie z tego ośrodka.

Czyli tak naprawdę teraz, jak bym chciał uprawiać freediving na jakimś basenie, warto przeczytać regulamin i jeśli tam nie ma napisanego wprost, że nie wolno, to mogę.

Tak. Oczywiście, tak jak mówiłem już wcześniej, zdrowy rozsądek i bezpieczeństwo – to jest zawsze na pierwszym miejscu. Bo te regulaminy, co będę zawsze podkreślał, nie są po to, żeby nam utrudniać życie. One są po to, żeby to życie chronić. Bo jeżeli jesteśmy w stanie uprawiać freediving bezpiecznie, możemy to robić, ale nawet jeżeli jest to dopuszczone, pamiętajmy, że są zasady, które wynikają z samego sportu. Jak często się wskazuje, zawsze nurkujemy w dwie osoby. To nie jest zrobione dlatego, że ktoś udaje, że jesteśmy niewydolni…

I on kasuje dwa bilety.

…i kasuje dwa bilety, tylko po to, żebyśmy byli bezpieczni. Więc to nasze bezpieczeństwo jest tym, co powinniśmy najpierw mieć w głowie. Tak jak prosta zasada: nie skakać do basenu. Byłem ostatnio na wakacjach i widziałem ludzi, którzy skakali, zakaz był. Ten zakaz nie był dlatego, że ten basen był zły. Nie, on miał po prostu metr głębokości. A ludzie i tak skakali. Więc to jest zdrowy rozsądek i nasze bezpieczeństwo. To jest to, co zawsze powinno być przed tym wszystkim.

Super! Dziękuję Ci, Wojtku, za rozjaśnienie tego tematu i mam nadzieję, że do spotkania kiedyś pod wodą.

Dzięki również.

Dzięki!