Co to jest Mermaiding? – Magdalena Gębicka
Mermaiding to sport, na którego punkcie oszalała cała Azja i coraz bardziej podbija Europę. W Polsce możemy ten sport nazywać syreningiem. O co chodzi? O tym opowie nam Magdalena Gębicka, która jest instruktorką nurkowania oraz dziennikarką. Prowadzi szkołę nurkową Akademia Syren, w której uczy mermaidingu, czyli bycia syreną pod wodą!
Obejrzyj odcinek
Galeria
Przeczytaj podcast
Cześć, Magda!
Cześć!
Gdzie ostatnio nurkowałaś? Nie mówię o basenie Deep Spocie, bo wiem, że jesteś po zajęciach praktycznych.
Tak, przed chwilą byłam wodzie kilka metrów dalej, natomiast wody otwarte nie są nam obce i jako syreny też pływamy sobie poza basenami. I na przykład w tym roku zrobiłyśmy safari dla syren. Bardzo liczne grono, pływałyśmy w Morzu Czerwonym. Było cieplutko i przyjemnie.
Super! Czyli tak samo, jak w basenie. Woda ciała, przyjemnie, fajna atmosfera.
Zdecydowanie.
Mówisz „syreny”. Jak nazywa się ten sport, hobby? To jest syrening? Mermaiding?
Mermaiding. To pełna nazwa, bo jednak jest to sport, który przyszedł do nas z zagranicy i oczywiście w Polsce szukamy n niego nazewnictwa, więc może być to też syrening, a może być to po prostu pływanie albo nurkowanie w syrenim ogonie. I to też jest dobra opcja. Ważne, żeby zaznaczyć sobie w głowie, że to nurkowanie to jest nurkowanie na bezdechu, bo my pływamy na jednym, prawdziwym oddechu.
O! Super. Czyli to ma coś wspólnego z freedivingiem? To jest odłam freedivingu?
Czy to jest odłam…? Myślę, że prawdziwi freediverzy by się na nas bardzo mocno obrazili, gdybym powiedziała, że to jest odłam freedivingu, ale ma dużo wspólnego z freedivingiem. Free divina też ma taką opcję jak pływanie w monopłetwie, natomiast freediverzy oczywiście nie uznają żadnych ogonów. Myślę, że dla niektórych mogłoby być to ujmą, aczkolwiek mamy mężczyzn, którzy nurkują i pływają jako syreny. Trytoni, dokładnie!
Można powiedzieć, że jest to pomieszane pomiędzy pływaniem a freedivingiem. Bierzemy faktycznie jeden prawdziwy oddech, który biorą również freediverzy, not miast schodzimy na zupełnie inne głębokości – maksymalna to 5 metrów – natomiast żeby zostać freediverem, instruktorem freedivingu, to już jest wyższa szkoła jazdy.
Jeśli chodzi o instruktorów mermaidingu ta sprawa jest znacznie prostsza i wśród instruktorów mermaidingu mam bardzo wielu instruktorów pływania właśnie, którzy znaleźli w mermaidingu taką lukę, jak urozmaicić swoje zajęcia, co więcej zrobić dla tych dzieci czy dorosłych, którzy do nich przychodzą i po prostu pływają. Nie powiem, że to jest odnoga, tylko mogłabym powiedzieć, że mermaiding ma dużo wspólnego i z pływaniem – pewne rzeczy wykonujemy przy powierzchni i z freedivingiem.
Okej, czyli takie fajniejsze pływanie na basenie, troszeczkę wstęp do freedivingu.
Taki twór. Wstęp do freedivingu – to jest fajne określenie. Bo u nas bardzo dużo osób kończy ten nasz kurs mermaidingu i zastanawia się, co potem. A tak naprawdę to, czego może być więcej? Ciągną nas dwie rzeczy. Głębokość i umiejętny oddech. Czyli jak najlepsza praca z własnym ciałem, wstrzymanie prawidłowego oddechu. I tutaj oczywiście każdy następny przeskok jest najczęściej krokiem w stronę kursów freedivingowych. I nasze syreny często idą później na takie kursy i rozwijają się właśnie pod tym kątem.
Szybownictwo wstępem do latania.
Dokładnie, pięknie to ująłeś!
Dla kogo jest ten kurs – wiem, że przychodzą też mężczyźni, ale rozumiem, że większość kobiet przychodzi jednak na taki kurs?
Panów mogę policzyć na palcach dwóch rąk, bo faktycznie przez kilka lat ich się uzbierało. Jestem w stanie skojarzyć ich z imienia i nazwiska, co oznacza, że faktycznie było ich niewielu. Natomiast już są i nie można powiedzieć, że to jest sport tylko dla dzieci albo tylko dla kobiet. Nie, to jest sport absolutnie dla wszystkich, którzy szukają trochę ruchu, zabawy i też mają w sobie na tyle duże poczucie własnej wartości, że nie mają tego problemu, że ktoś się będzie ze mnie śmiał, że coś takiego zakładam albo że będzie mi wstyd przed innymi, aby coś takiego założyć. Bo o takich osobach też słyszałam i to je blokuje. To gdzieś jest faktycznie taki moment nieśmiałości, jeśli chodzi o mermaiding. Natomiast na początku przychodziły do nas dzieci, faktycznie.
A jaki jest minimalny wiek?
6 lat to nasza granica. Jeszcze większą jest wzrost – czasami mamy sześciolatków o wzroście metr dziesięć i to jest troszeczkę za mało jak na te baseny, które my mamy, bo ja czuję się komfortowo w momencie, kiedy mój uczeń może faktycznie stanąć na nogach.
Dotknąć dna i być pod wodą?
Tak, dokładnie. I mieć ten moment spoczynku, bo pływanie w syrenim ogonie bardzo męczy. To jest naprawdę wysiłkowy sport, wiec ja mam komfort wtedy, kiedy to dziecko jest w stanie stanąć na nogach w tym basenie i to jest super. Natomiast tak jak powiedziałam – na początku mieliśmy bardzo dużo grup dziecięcych. Praktycznie same dzieci do nas przychodziły na początku. Nagle zaczęło się to zmieniać – na 4 grupy dziecięce pojawiła się jedna dorosłych. Natomiast bardzo dużo pozmieniał Covid, wręcz wywrócił nasz syreni świat do góry ogonami.
Mieliśmy problem, bo nasze lekcje były przerywane, potem powroty, rozpoczęcie kursów na nowo i tak dalej. Natomiast w tym roku mamy do czynienia z kwarantanną w szkołach i my to bardzo czujemy, ponieważ średnio połowy grupy nie ma.
Jak normalnie zaczynaliśmy sezon, to zwykle startowaliśmy minimum z dwoma grupami – w tym roku wystartowaliśmy z jedną, druga, weekendowa zrodziła się w międzyczasie, natomiast start był z pojedynczą. Ale już prowadzimy w tym sezonie trzecią grupę dorosłych – czyli od września, bo sezony dla nas idą sezonami szkolnymi.
Mamy trzecią grupę dla dorosłych i to coś znaczy, bo tych dorosłych cały czas przybywa, oni są cały czas zainteresowani tymi zajęciami, szukają czegoś dla siebie. No jakiś fenomen!
Super, to brzmi naprawdę fajnie! Może nie myślę jeszcze o kursie.
Dobrze, że to dodałeś!
Tak, mówię „jeszcze” – widziałem, jak dziewczyn pływają pod wodą w tych mono płetwach i to naprawdę wyglądało super. Raz – mega szybko i dwa tak jak w bajkach, kreskówkach! Rybka, syrena przepływa. To naprawdę mnie skusiło, że to jest coś ciekawego.
Czy dużo wysiłku toreb włożyć w takie pływanie z ta monopłetwą? Mówią, że to jest bardzo męczący sport.
Tak, jest to sport wysiłkowy. Raz, że pracujemy oddechem, całym ciałem, to oprócz tego ta monopłetwa ma to do siebie – bo ona ma dosyć sporą powierzchnię i na nią bierzemy wodę. To są oczywiście całe kilogramy, które przyjmuje nasze ciało. Jak płyniemy na plecach, to wyciągamy na przykład tę płetwę w górę i wtedy faktycznie to wszystko mamy obciążone, zwłaszcza partie brzucha.
Także jest to sport, w który trzeba włożyć troszeczkę siły, jak dzieciaki wychodzą z wody, to pierwsze, o co pytają, to gdzie jest obiad, bo wszyscy są tacy głodni. I to jest absolutnie czadowe!
Tutaj bardziej mnie przekonujesz, przyda mi się jakiś taki trening cardio, który połączę sobie w takim razie z nurkowaniem.
Powiedz mi, jak długo trwa taki kurs? Po jakim czasie mogę zostać syreną? Ile muszę się nauczyć? Czy efekty są już po pierwszym nurkowaniu, czy potrzeba dłuższego czasu?
Pierwsze zajęcia są próbne – oczywiście, też różnie, w zależności w jakich warunkach, bo tutaj na Deep Spocie mamy trochę cieplejszą wodę i te zajęcia trwają u nas 90 minut i można bardzo dużo rzeczy zrobić w tym czasie.
Na standardowym basenie zwykle nasze zajęcia trwają 60 minut, ponieważ ta woda jest dużo zimniejsza, przeciętnie 27-28 stopni i to jednak jest ten moment, kiedy robi się zimno i tracimy ten komfort. Jeżeli chodzi o kurs – to jest kilka zajęć. Różnie, że tak ujmę, szkoły zajęcia prowadzą. W Akademii Syren robimy tak, że dla dzieci podczas standardowego kursu mamy 7 lekcji, dla dorosłych – 6. I w tym cyklu jesteśmy w stanie przerobić cały materiał kursowy. Po tym czasie wystawiamy certyfikat, natomiast to nie znaczy, że to jest koniec zajęć, bo tych zajęć można jeszcze naprawdę dużo zrobić.
Rozumiem, że też w tych zajęciach są zajęcia teoretyczne i praktyczne?
Tak, tylko to nie jest, jak w nurkowaniu – my nie oddzielamy teorii od praktyki. Ponieważ nasze baseny też nie stwarzają nam takich możliwości, żebyśmy mieli tak jak tutaj komfortowo, że siedzimy sobie w sali i robimy teorię.
Tylko na tym basenie musimy troszeczkę przystosować mermaiding do naszych realiów, bo on też nie został stworzony z myślą o Polsce i naszych super zimnych wodach, tylko o takich miejscach, gdzie faktycznie jest ciepło i przyjemnie można spędzić sobie czas, najlepiej wakacyjny.
Jeżeli chodzi o naszą teorię i praktykę, to zwykle wplatamy teorię w praktykę, natomiast oprócz tego, że my o tym rozmawiamy, to oczywiście jest aplikacja, w której można sobie przeczytać całą teorię, wszystko jest dostępne, na koniec kursu jest egzamin.
I teoretyczny, i praktyczny czy tylko teoria?
Mówimy teraz o egzaminie teoretycznym. 80% tych odpowiedzi musi być dobrze, żeby zdać.
Okej, super. Kolejne pytanie – czy jak już idę, zapisuję się na kurs, muszę kupować sobie specjalistyczny sprzęt? Czy raczej mogę go sobie wynająć?
My zapewniamy sprzęt, jeżeli chodzi o pływanie w syrenim ogonie. Zawsze proszę, żeby zabrać na zajęcia swoją maskę lub okularki. Nie wymagamy, żeby to była od razu maska, natomiast standardem jest, że po pierwszych zajęciach faktycznie ten, kto ma okularki to zawsze kupuje sobie maskę i to jest dla nas bardzo fajne. Natomiast jeżeli chodzi o ogon, monopłetwę, to są rzeczy, które w naszej szkole zawsze są, czekają na uczniów.
A taki ogon, monopłetwa to drogi sprzęt?
To zależy jaki, bo oczywiście sprzęt sprytowi nierówny i tak jest we wszystkich dziedzinach. W nurkowaniu, freedivingu, mermaidingu, więc możemy zacząć od czegoś, co kosztuje 150 zł. Niekoniecznie bym to polecała, a nawet bym nie polecała, ponieważ czasami te płetwy są za miękkie, w momencie jak są za miękkie to inaczej pracuje nasze ciało, kręgosłup i to nie zawsze jest zdrowe. Miejmy też w głowie, że kupując taką brzydko mówiąc, tandetę, możemy sobie zrobić krzywdę.
Natomiast takie dobre płetwy, faktycznie monopłetwę taką, nie mówię jeszcze o tej, tylko o takich monopłetwach, których my używamy faktycznie w skomle, razem z ogonem. To są kwoty między 250 a 500 zł. W zależności również od marki, ale to są już rzeczy, które są dobrej jakości i sprawdzają. Natomiast ta płetwa, która tutaj leży to jest machina – płetwy, które praktycznie w Polsce są nie do dostania. 2 lata spędziłam, aby znaleźć firmę, która dostarczy mi to na polski rynek, bo nikt nie przywozi tego do naszego kraju, a za granicą jest to tzw. must have.
Wszyscy pływają w tych płetwach, bo one są piękne! Piękne, wygodne, mają do tego cudowne ogony i tutaj ta płetwa to jest już kwota w granicach 600 zł. Sama płetwa plus do tego jest oczywiście jeszcze ogon.
To i tak zdecydowanie taniej niż scuba diving!
Zdecydowanie, bo w tym już utopiłam dwa samochody!
Zgadza się! Zgubienie maski na nurkowisku. Można wymienić nerkę na nowy sprzęt, tak.
Rozumiem, płetwa to jest napęd – a ten ogon, kolorowy strój. On w czymś pomaga czy to jest tylko efekt ozdobny?
To pomaga, ponieważ najtrudniejsza rzecz we freedivingu, w pływaniu w monopłetwie jest właśnie odpowiednie ułożenie tego ciała. Natomiast tutaj, jeżeli mamy ogon, który łączy nam te nogi, to jakby nie musimy się już nad tym zastanawiać. Po prostu jest odpowiednia od razu automatycznie pozycja pod wodą i to ciało świetnie się prowadzi w tym ogonie. Wygląda obłędnie, więc nie muszę tego tłumaczyć.
Natomiast przede wszystkim chodzi o prawidłowe połączenie nóg, które w tym momencie już mamy załatwione.
I ten sprzęt, ten ogon to jest jakaś pianka neoprenowa czy materiał?
Materiał, który można porównać do stroju kąpielowego, do lycry. Lepszej i gorszej jakości, ale to są najczęściej takie lycry.
Są też oczywiście inne ogony, bo są silikonowe, które kosztują milion kosmodolców, ale tak naprawdę to przynajmniej 3000 euro trzeba zainwestować. To są wtedy ogony robione na wymiar. Nie można ani przytyć, ani schudnąć, żeby się wepchnąć w taki silikonowy ogon to trzeba nieźle ciało namydlić, żeby w ogóle się w to wcisnąć. Cuda, naprawdę cuda!
W tym się przepięknie wygląda, aczkolwiek z pływaniem to nie jest – traktuję mermaiding jako sport. Odbieram go z innej perspektywy, niż niektóre syreny, które traktują mermaiding jako pasję, w której po prostu się pozuje, wygląda itd. Bo też oczywiście są taki dziewczyny i za granicą jest to bardzo popularne.
Jasne! Mam pytanie à propos sprzętu – czy poza monopłetwą, ogonem bierze się też jakiś balast? Czy tutaj jest pływanie bez balastu?
To zależy od organizacji. Jak się okazuje, jedni mają takie standardy, inni inne. W SSI-u, w którym ja szkolę, nie zakładamy żadnego balastu jako syreny, także pływamy bez i to jest już na tyle bezpieczną opcją, faktycznie. Jeżeli chodzi o te 5 metrów, spokojnie każdy da radę zejść, a nie robimy też na tyle długich, wysiłkowych rzeczy, żeby faktycznie ten balast był potrzebny do tego utrzymania się.
Okej. Czyli niewiele sprzętu potrzeba!
Niewiele! Moja jedna instruktorka, Ola, która jest urodzoną syreną. Piękne, długie, rude włosy – wygląda jak Arielka pod tą wodą! Ola nawet nie uznaje pływania w masce. Ona pływa bez maski, bez okularów, z otwartymi oczami, ponieważ według niej syrena pod wodą musi być piękna i maska jej niepotrzebna!
To brzmi super! Teraz masz kilka grup – od kiedy startuje następny kurs?
Ponieważ w tym kraju jest tak jak jest, jeśli chodzi o kwarantannę i nie wiadomo, czego możemy się spodziewać w styczniu. Styczeń, luty to też moment, kiedy są ferie – Warszawa akurat zaczyna pod koniec stycznia, kończy w połowie lutego i tak naprawdę przymierzamy się jeszcze z nową grupą dorosłych, która może zacznie jeszcze w styczniu, bo bardzo im zależy. Natomiast myślę, że dziecięce kursy ze względu właśnie na kwarantannę i inne rzeczy ruszą od marca.
Czyli od marca można zapisywać dzieci na kurs mermaidingu.
Tak – wtedy kończy się okres zimowego chorowania i myślę, że wtedy grupa już spokojnie się utrzyma.
A latem na wody otwarte!
Moje syreny szkolą czasami na jeziorach, więc tak!
Na których najczęściej?
Nie powiem, chyba Joanna odwiedzała ostatnio Płotki, ale zdarza jej się różne miejsca. I ona ma taką dużą pasję w sobie – uwielbia pracować z dziećmi i szkoliła tzw. oceaniczne syreny, które przechodzą szkolenie na wodach otwartych w jeziorach. Sama jednak preferuje Morze Czerwone i Deep Spota pod tym względem!
Zdecydowanie cieplej i przyjemniej! Też „lubię” nurkować w polskich wodach…
Ale właśnie nurkować uwielbiam w Polsce!
Jest ciekawiej.
Ale umówmy się, że w suchym skafandrze i z ogrzewaniem.
Super, to życie jak najwięcej w takim razie ludzi na kursy i może więcej syren!
I trytonów!
I trytonów! Aqua menów!
Piękne określenie, kupuję!
Super, dzięki i do usłyszenia!
Dziękuję bardzo!
Nie chcesz, aby ominęła Cię żadna, podwodna przygoda? Zapisz się na newsletter – co dwa tygodnie dostarczymy Ci powiadomienie o kolejnym odcinku. Od wywiadów z ekspertami, a skończywszy na szalonych relacjach z malowniczych miejsc do nurkowania.
Śledź również nasze nowe odcinki na stronie internetowej www.spodwody.pl, gdzie znajdziesz dodatkowe materiały do każdego odcinka. Na kanale YouTube obejrzysz dodatkowe filmy. Subskrybuj nasz podcast w swojej ulubionej aplikacji, aby nie przegapić kolejnego odcinka.
Do usłyszenia!